Obecnie mamy wprawdzie wielu „szlachetnych zdrajców”, ale nie mają oni tak wspaniałego dorobku, jak ci z XVIII wieku.
Nie dziwi, że wojna z Polską prowadzona na wszystkich frontach i z użyciem wszelkiej broni (także tej zakazanej) w związku z zamachem na naszą suwerenność uruchomiła (jak zwykle) Donalda Tuska. Już nie zadowolił się wpisami na Twitterze, lecz musiał (razem z Tomaszem Lisem; premiera 7 grudnia 2020 r. w „Newsweeku”) dać głos bardziej szczegółowy. I odpowiednio histeryczny. Jakoś trzeba przecież przykryć stawanie po stronie kupczących suwerennością, a wręcz kupczenie razem z nimi. Histeria i krzyk się do tego nadają. Nie dziwi też specjalny program w TVN 24 (6 grudnia 2020 r.) z udziałem zaciężnych w rodzaju Klausa Bachmanna czy Normana Daviesa.
Trzeba udowodnić, że to nie zdrajcy zdradzają, a ci, którzy są zdradzani i się temu przeciwstawiają. Tu nawet nie trzeba wiele wymyślać, gdyż przez prawie cały XVIII wiek w pocie czoła pracowano w Rzeczypospolitej, by wypracować metody i techniki „szlachetnej zdrady”. Efekt, czyli trzy rozbiory i zlikwidowanie Polski jako suwerennego, niepodległego państwa, przeszedł oczekiwania. Obecnie mamy równie wielu „szlachetnych zdrajców”, ale nie mają oni takiego dorobku, jak ci z XVIII wieku. Dlaczego jednak nie korzystać z osiągnięć ich poprzedników?
Istnieje wielki dorobek tych, którzy byli przeciwnikami odrodzenia i umocnienia Rzeczypospolitej pod koniec XVIII wieku. Tamci słali błagalne, wiernopoddańcze oraz delatorskie listy (i hołdy) do cesarzowej Katarzyny II. Obecni ślą podobne pisma i stanowiska (a także interweniują osobiście) do Komisji Europejskiej, Parlamentu Europejskiego, Trybunału Sprawiedliwości UE. Apelują do głów obcych państw, żeby znowu otworzyli nad Polską swój parasol i przecięli nieodpowiedzialne działania broniące najważniejszych interesów Polski.
Po co się trudzić, skoro istnieje absolutnie wspaniały wzorzec, czyli deklaracja (instrukcja) z 1792 r. jest napisana wspaniałym językiem, wzniosła i wręcz wykwintna. Donald Tusk mógłby się naprawdę wiele nauczyć, o Rafale Trzaskowskim i gościach Katarzyny Kolendy-Zaleskiej w TVN 24 nie wspominając. Oryginał deklaracji podpisał Jakow Bułhakow, ambasador Rosji w Rzeczypospolitej w latach 1790-1792. W dodatku kawaler Orderu Orła Białego.
Najważniejsze elementy stanowiska Jej Cesarskiej Mości, przekazane przez Jakowa Bułhakowa można powtórzyć, zmieniając tylko podmiot. Może nim być Komisja Europejska i jej szefowa Ursula von der Leyen, może być przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel, może być kanclerz Niemiec Angela Merkel, prezydent Francji Emmanuel Macron albo premier Holandii Mark Rutte. Może deklarację podpisać Donald Tusk, Borys Budka – ktokolwiek, komu sprawa wyprania Polski z suwerenności leży na sercu. Oto ten niedościgniony, gotowy wzorzec, w całości oczywiście za długi, więc we fragmentach.
„[Ci], którzy nie zadowalając się częścią władzy, przypisanej im przez prawa państwowe, szukają ich poszerzenia ze szkodą dla tych praw (…) nie zaniedbali niczego, by z jednej strony osłabić czujność cesarzowej co do integralności praw i prerogatyw znamienitego narodu polskiego, z drugiej zaś, by szkalować dobroczynność i czystość jej intencji, przedstawiając je w świetle, które jest jej całkowicie obce. Tak jak mieli perfidną czelność interpretować akt, w którym Rosja zagwarantowała konstytucje prawne tego narodu jako uciążliwe i upadlające jarzmo, podczas gdy największe mocarstwa, pomiędzy nimi Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego dalekie od odrzucenia tego rodzaju gwarancji, rozważało je, badało i przyjęło jako najbardziej solidny fundament jego stanu posiadania i niepodległości.
Rozzuchwaleni łatwością, z jaką część narodu podzieliła ich błędne opinie, ci którzy od dawna przemyśliwali nad swym ujarzmieniem i ruiną swych dawnych wolności, czekali tylko na dogodny moment dla urzeczywistnienia ich burzycielskiego zamiaru. (…) Bez wchodzenia we wszystkie nieprawości i przekroczenia praw i przywilejów Rzeczypospolitej, jakich dopuścił się ten sejm skonfederowany [Sejm Wielki] lub raczej frakcja, która go zdominowała, wystarczy powiedzieć, że poprzez uzurpację, zmieszanie i połączenie w nim wszystkich władz, których złączenie w jednym ręku jest sprzeczne z zasadami republikańskimi, nadużył on każdej z tych władz w sposób jak najbardziej tyrański (…).
Wreszcie, gdy spełnił swoje zgubne zamiary, wywracając 3 maja 1791 do góry nogami gmach rządowy, w cieniu którego Rzeczpospolita przez tyle wieków kwitła i pomyślnie się rozwijała. Tego dnia szybko zniknęła, a na jej gruzach wzniosła się monarchia, która jedynie ofiarowała w nowych prawach sprzeczności pomiędzy nimi, niezgodność ze starymi i pod każdym względem nieudolność, które zamierzała ograniczyć, nie pozostawiając Polakom nawet cienia tej wolności i tych praw, o jakie okazywali się być zazdrośni. (…)
W ten sposób dokonano rewolucji. (…) Obywatele nie ograniczali się w nieszczęściu, jakie ściągnęli na własną nieszczęśliwą ojczyznę do własnych piersi, szukali go także na zewnątrz, wikłając ją w zatargi, zdolne przerodzić się w otwartą wojnę z Rosją, dawną sojuszniczką Rzeczypospolitej i narodu polskiego. Wystarczyła wspaniałomyślność cesarzowej, przede wszystkim jej sprawiedliwość, celność sądu, z jaką potrafiła ona odróżnić zamiary ducha frakcyjnego od zamiarów ogółu, by przeszkodzić w niedawnych wypadkach, do których była bez przerwy prowokowana.
Wszelkiego rodzaju udręczenia stosowane wobec poddanych cesarzowej doszły już do tego stopnia, że kilku z nich, którzy znajdowali się na terytorium Rzeczypospolitej w celach handlowych dla zaopatrzenia się zgodnie z literą traktatów i z pożytkiem dla ludności, zostało złośliwie oskarżonych o podburzanie mieszkańców do rewolty, złapanych i wtrąconych do więzienia. (…) Oskarżeni zostali skazani przez bezlitosnych sędziów na karę śmierci i okrutnie straceni. (…)
Jej Cesarska Mość (…) jest do głębi przekonana, że większość nie podziela tego, co się dokonało w Warszawie przeciwko niej i jej dawnej przyjaciółce Rzeczypospolitej. Zgodnie z jej pokojowym i szlachetnym usposobieniem, cesarzowa ze swej strony jest gotowa poświęcić swe słuszne żywione przez nią urazy, mając nadzieję, że zobaczy naprawione wszystkie te krzywdy przez nowy sejm, wierniejszy powierzonym sobie mandatom i niewzruszonym prawom kardynalnym państwa. (…)
Jej Cesarska Mość (…) nie pozostanie jednak nieczuła na skargi, wnoszone przed nią przez wielką liczbę Polaków, pomiędzy którymi znajduje się wielu znacznych urodzeniem i urzędami sprawowanymi w Rzeczypospolitej, jak też cnotami patriotycznymi i zdolnościami służby państwowej. Poruszeni czystym i chwalebnym zapałem zbawienia ojczyzny i przywrócenia jej dawnych swobód i niepodległości, zjednoczyli się, by utworzyć zgodną z prawem konfederację, jako jedyny skuteczny środek przeciwko złu, jakie przyniosła narodowi nielegalna, uzurpatorska konfederacja w Warszawie.
W tej sprawie poprosili o pomoc i wsparcie cesarzowej, która nie wahała się je im zapewnić, wiedziona ze swej strony uczuciami przyjaźni i życzliwości dla Rzeczypospolitej, wypełniając co się jej tyczy dosłownie powinność, którą nakładają na nią traktaty. Jej Cesarska Mość wydała rozkaz części swych wojsk wkroczenia w granice Rzeczypospolitej. Wojska te okażą się jako przyjacielskie, by współpracować w dziele odbudowy jej praw i przywilejów. Wszyscy ci, którzy je przyjmą jako takie, mogą liczyć poza zapomnieniem przeszłości, na wszystkie rodzaje pomocy i zapewnienie nienaruszalności ich osób i mienia.
Jej Cesarska Mość łudzi się, że każdy dobry Polak, naprawdę kochający swoją ojczyznę, będzie potrafił docenić jej intencje i zda sobie sprawę, że będzie służył swojej własnej sprawie łącząc swoje serce i broń z jej szlachetnymi wysiłkami, które ona podejmuje w zgodzie z prawdziwymi patriotami, by przywrócić w Rzeczypospolitej wolność i prawa. (…) Gdyby znaleźli się jacyś, co w przez swój upór, ćwiczony w swych występnych zasadach zechcieliby się sprzeciwić dobroczynnym zamiarom cesarzowej i życzeniom patriotycznych współobywateli, nie pozostanie im nic innego jak wystawić się na srogość nieszczęść, tym bardziej, że nie zechcieli się od nich ustrzec przez szybkie i szczere porzucenie swych błędów.
Poseł nadzwyczajny i minister pełnomocny Jej Cesarskiej Mości (…) wzywa sławny naród polski, by pokładał całą nadzieję we wspaniałomyślności i bezinteresowności, jakie przyświecają wystąpieniu Jej Cesarskiej Mości, które czynią ją żywo spragnioną zobaczenia wkrótce Rzeczypospolitej, wzmocnionej w swoich fundamentach przez sprawiedliwą równowagę władz, co jest najpewniejszym środkiem do utrzymania jej spokojności wewnętrznej, jak też jej dobrosąsiedzkich stosunków i pełnej harmonii ze wszystkimi sąsiadami”.
Deklaracja Jakowa Bułhakowa ma tę zaletę, że można ją przekazać każdemu, kto dybie na suwerenności Polski i życzy Polakom jak najgorzej. I tacy ludzie bez najmniejszych problemów mogliby się pod nią podpisać. Wszystkim takim „zbawcom” Polski, podobnie jak Jej Cesarskiej Mości i ambasadorowi Bułhakowowi, chodzi wyłącznie o dobro Rzeczpospolitej, o prawa i wolności jej obywateli, ze szczególnym uwzględnieniem pozycji w Unii Europejskiej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/529675-nie-trzeba-nadwerezac-umyslu-donalda-tuska