W nawiązaniu do głośnej akcji samorządowców, którzy aby zaprotestować przeciwko działaniom rządu, wyłączyli oświetlenie niektórych miejsc portal Wybrzeze24.pl (Gazeta Gdańska), zamieścił ciekawe zestawienie zarobków niektórych gwiazd pomorskiego samorządu.
Podane dane robią wrażenie.
Od 13 do 22 tysięcy złotych miesięcznie zarabiają prezesi gdańskich spółek komunalnych - najmniej w Gdańskiej Infrastrukturze Społecznej, najwięcej w Gdańskich Autobusach i Tramwajach. Mają też prawo do 30 proc. premii rocznej jeśli rada nadzorcza pozytywnie oceni ich pracę. Z kolei na ponad 5,3 tys zł miesięcznie mogą liczyć przewodniczący rad nadzorczych przewoźnika i MTG SA, emeryci - Teresa Blacharska, b. skarbnik Gdańska i Andrzej Schulz, doświadczony pracownik aparatu PRL, wyróżniony ORMO-wiec, b. szef gabinetu wojewody stanu wojennego gen. M. Cygana.
Punktem wyjścia do ustalania poborów w organach nadzoru są dane GUS o wynagrodzeniach w ostatnim kwartale roku poprzedniego bez wypłat z zysku. W zależności od spółki stosuje się do tych kwot mnożnik od 0,5 do 1, a funkcyjnym członkom organów powiększa się generalnie ich wynagrodzenie o 10 proc.
Uchwały w sprawie wynagrodzeń podejmuje - jako walne zgromadzenie udziałowców - prezydent Gdańska. Lub, to w przypadku spółki Hala Gdańsk Sopot, prezydenci obu miast. Za rok 2018 kwota wyjściowa wynosiła ok. 4,4 tys zł, a za miniony 5,3 tys. zł. Rok w radzie, czyli ok. 12 posiedzeń, nie krzywdzi więc członków wynagrodzeniem nieadekwatnym do nakładu pracy.
Zgodnie z uchwałami, które podejmował jeszcze prezydent P. Adamowicz najwyższe wynagrodzenie miesięczne przysługuje prezesowi GAiT, Maciejowi Lisickiemu, b. zastępcy prezydenta i szefowi klubu PO w radzie miasta, który przeszedł do zarządu firmy uprzednio nadzorowanej w ramach obowiązków urzędniczych. Na podstawie uchwały z grudnia 2016 Maciej Lisicki otrzymywał 17 tys. zł miesięcznie, a wiceprezes Danuta Gierdziejewska o 1000 zł mniej. Niespełna pół roku później P. Adamowicz podwyższył im szczodrze wynagrodzenia odpowiednio do 22 tys. zł i 20 tys. zł. Plus prawo do 30 proc. premii oraz 6-miesięcznej klauzuli o zakazie konkurencji. Cele do spełnienia w spółce dość standardowe, notabene niemal identyczne w każdej z gdańskich spółek: realizacja zadań, optymalizacja kosztów, szukanie nowych źródeł finansowania.
Nieznacznie mniej od M. Lisickiego zarabia zgodnie z wolą udziałowca, gminy Gdańsk, drugi z b. zastępców prezydenta - Andrzej Bojanowski, choć zarządzanie Międzynarodowymi Targami Gdańskimi nie niesie takiego ciężaru odpowiedzialności społecznej jak codzienna sprawność autobusów i tramwajów. Od czerwca 2017 prezesowi A. Bojanowskiemu przysługuje 21 tys. zł miesięcznie, a jego zastępcy, obecnie jest nim Paweł Orłowski, 20 tys. zł miesięcznie. Obu przysługuje też standardowe oczekiwanie na 30 proc. premii od rady nadzorczej i 6-miesięczna wypłata z tytułu zakazu konkurencji.
Pełniąc obowiązki prezydenta, jeszcze przed wyborami w marcu 2019, Aleksandra Dulkiewicz zadbała o regulacje wynagrodzeń w Gdańskiej Infrastrukturze Wodociągowo-Kanalizacyjnej. Zgodnie z dokumentem z czerwca 2017 prezes Jacek Skarbek miał 20 tys. zł miesięcznie, a jego zastępca Peteris Gailitis 16 tys. zł. W styczniu 2019 do zarządu dołączył inny z zastępców prezydenta, Wiesław Bielawski. Według uchwały podjętej przez A. Dulkiewicz może otrzymywać co miesiąc 18 tys. zł. 20 000 zł to także uchwalony przez gminę Gdańsk poziom przychodów prezesa Gdańskich Wód.
Na poziomie prezesa J. Skarbka wynagradzany był też prezes Gdańskiej Agencji Rozwoju Gospodarczego, wówczas szef specjalistki A. Dulkiewicz, dziś jej zastępca Alan Aleksandrowicz. Po jego podejściu do pracy w magistracie walne zgromadzenie obniżyło wynagrodzenia i teraz prezes i wiceprezes GARG-u mogą pokwitować odpowiednio 16 i 14 tys. zł. Podniesiono za to z 0,75 do 1,0 mnożnik wynagrodzenia w radzie nadzorczej.
A. Dulkiewicz w ciągu roku 2019, w odstępie 3 miesięcy, podciągnęła wynagrodzenie prezesa w spółce Port Czystej Energii - z 13 200 do 15 000 zł. O ponad 20 proc. wyższe są zarobki w innej społecznie wrażliwej spółce -Zakładzie Utylizacyjnym. Prezesowi należy wypłacać co miesiąc 18 tys. zł, a dwóm jego zastępcom, po korekcie wyrównawczej, po 16 100 zł.
Za prowadzenie spraw spółki Hala Widowiskowa Gdańsk Sopot, którą co i rusz trzeba dokapitalizować, prezes Magdalena Sekuła ma prawo co miesiąc do inkasowania 16 tys. zł, warto też zauważyć, że ma też jeszcze możliwość zasiadania w radzie potentata odzieżowego LPP SA.
Z kolei prezes Rafał Mańkus zarządzający w istocie firmą rozrachunkową Arena Gdańsk, zajmującą się spłacaniem kredytu zaciągniętego na budowę stadionu, otrzymuje co miesiąc 13 tys. zł. Jego poprzednik, A. Bojanowski, w pierwszym dniu urzędowania objął za 15 mln zł udziały w spółce zależnej Arena Gdańsk Operator, której skumulowana strata na działalności w istocie impresaryjnej wynosi ponad 19 mln zł. Sprawą, jak wynika z informacji „Gazety Gdańskiej”, zaczęły się po publikacji mediów interesować organy śledcze. Rafał Mańkus, cieszy się widać olbrzymim zaufaniem A. Dulkiewicz, bo na mocy jej zarządzenia ten b. zwyczajny pracownik kancelarii miejskiej, trafił też do rady nadzorczej GPEC. Co jest wyróżnieniem nie tylko honorowym, ale bardzo dochodowym.
Na poziomie 13-15 tys. zł Gdańsk płaci swoim menedżerom zarządzającym Gdańskimi Usługami Komunalnymi, TBS-ami i Gdańską Infrastrukturą Społeczną. Na drugim końcu drabiny są wynagrodzenia zarządu i rady nadzorczej w Saur Neptun Gdańsk. W tej spółce gmina ma nieco mniej niż 50 proc. kapitału, ale jej wiceprezes Jacek Kieloch, kiedyś wydawca „Głosu Wybrzeża” w TW Arkona, zarabia ok. 50 tys. złotych miesięcznie, a delegowane do rady nadzorczej przez A. Dulkiewicz skarbnik Izabela Kuś i dyrektor Iwona Bierut co miesiąc mogą liczyć na 6,5 tys zł.
Z oświadczeń majątkowych M. Lisickiego, A. Bojanowskiego, J. Skarbka, M. Sekuły wynika, że z pracy w spółkach gminnych w roku 2019 zarobili odpowiednio: 337 tys. zł, 291 tys. zł, 297 tys. zł, 279 tys. zł. Wygląda więc na to, że miejskie rady nadzorcze nie skąpiły premii swoim zarządom. Wyjątkiem Rafał Mańkus, ale on za to w klika miesięcy dorobił do pensji prawie 80 tys. zł, połowę tego co w Arenie Gdańsk.
Nic dziwnego, że w tak trudnej sytuacji, przy tym poziomie kosztów, a trzeba doliczyć jeszcze wydatki na rydwan, łańcuch, drożdżówki i ekscentryczną podróż turystyczną do Rzymu, trzeba w Gdańsku wyłączyć światło.
Ciśnie się na usta: portfele samorządowców pełne, a ulice nasze ciemne.
gim, źródło: Wybrzeze24.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/529596-portfele-samorzadowcow-pelne-a-ulice-nasze-ciemne