Na portalu zrzutka.pl organizatorki Strajku Kobiet za cel postawiły sobie zebranie milion złotych. Wpłynęło 1 490 370 złotych. Zbiórka zakończyła się wczoraj. Żeby powiedzieć, że aktywiści LGBT korzystają na napięciach społecznych, warto wspomnieć o tych kwotach.
Podobnie Michał Szutowicz „Margot” nie może narzekać na, zakończoną dwa dni temu, „zrzutkę” - chciał 100 tysięcy, zebrał 316 705 zł. Ostrożniej zachował się Bart Staszewski - po czterech tygodniach od rozpoczęcia zbiórki w serwisie Patronite zamknął transparentność zbiórki, gdy licznik wskazywał sześć tysięcy złotych… comiesięcznych wpływów! Aktywista często publikuje przypadkowe wiadomości od nieznanych osób, które mu wygrażają lub krytykują - do każdego komentarza dodaje link to zbiórki pieniędzy.
Wśród widocznych wspieraczy Strajku Kobiet jest wiele osób spoza Polski. W komentarzach przy wpłaconych kwotach czytamy wyrazy poparcia z Niemiec, Anglii, Irlandii i innych krajów, łącznie prawie 13 tysięcy osób dokonało przelewów na Fundację Ogólnopolski Strajk Kobiet, której prezesem jest Marta Lempart, wiceprezesem - jej partnerka - Natalia Pancewicz, a trzecim członkiem zarządu - Anna Kowalczyk-Derlęga, niegdyś gorliwa działaczka wrocławskiego Komitetu Obrony Demokracji. Fundację można także wesprzeć poprzez bezpośrednie przelewy na konto, ale do tych środków na tę chwilę nie mamy wglądu.
Pomniejsze zbiórki - dziesiątki tysięcy złotych
Ale to nie koniec - w serwisach umożliwiających legalną zbiórkę pojawiły się także lokalne inicjatywy Strajku Kobiet, na przykład jego krakowska część, zapowiadając potrzebę uzyskania tysiąca złotych, zdobyła aż 67 tysięcy. W przeciwieństwie do centrali ruchu, założyciele zbiórki wyszczególnili na co konkretnie mają iść pieniądze: kije od flag, prawników, nagłośnienie, billboardy, organizację protestów w mniejszych miejscowościach Małopolski. Podobnie Staszewski - oddzielną akcję pozyskiwania wpłat założył w serwisie pomagam.pl, by zgromadzić środki na adwokatów - kilka gmin pozwało aktywistę z powództwa cywilnego. Pomniejsi działacze LGBT i Strajku Kobiet także korzystają na aktywizmie - wpisując w swoje portfolio działalność w tych ruchach, choć zbierają środki na zupełnie inne cele - np. „artystyczny” performance. W pośredni sposób zyskuje też Klementyna Suchanow - tytuł jej ostatniej książki („To jest wojna”) jest głównym hasłem protestów, a feministka zapowiada już wydanie następnego tytułu.
Oficjalnym kanałem komunikacji protestów rozesłano wczoraj apel o kolejną zbiórkę:
Część z was na pewno spotkała na demonstracjach osoby, które ten numer [do kolektywu, który pomaga zatrzymanym - red.] rozdawały czy zapisywały Wam na rękach. To te osoby, od początku protestów, dbają o Wasze bezpieczeństwo oraz zapewniają Wam informacje, które widzicie na naszym kanale na Telegramie. Aby działać dalej, potrzebują Waszego wsparcia finansowego.
Bardzo szybko wpłynęło na konto dwadzieścia tysięcy złotych, czyli tyle ile oczekiwano.
Portale zrzutkowe są w Polsce bardzo popularne, umożliwiają ludziom gromadzić środki na leczenie, niwelowanie dramatów życiowych (pożar, eksmisja), realizowanie ambitnych projektów, np. wypraw sportowych czy wydawania książek. Także Straż Narodowa udostępniła możliwość wpłacania środków na ich działalność, co można zrealizować do końca roku. A jednak są dwie istotne różnice pomiędzy innymi zbiórkami a tęczowymi oraz feministycznymi imprezami.
Zbiórka na demolkę państwa
Po pierwsze celem normalnych akcji jest czynienie dobra (różnie pojmowanego, ale jednak) - pomoc ludziom, stworzenie czegoś nowego, jakaś wartość dodana. Przeznaczanie funduszy na wulgarne i nielegalne protesty budzi niesmak. Wszystko wolno, a jednak nie wszystko wypada, nie wszystko jest dobre. Tego typu zbiórka pieniędzy na rewolucję mogła się udać tylko dlatego, że poprzez łamanie prawa i prowokacje podgrzewa się emocje - przecież przed aktami wandalizmu „Margot” i ekstremistów ze „strajku kobiet” nie udawało się zebrać tak spektakularnych kwot. Powstał niezdrowy mechanizm - im większe chamstwo i wandalizm się zorganizuje, tym bardziej się jest nagrodzonym.
Po drugie normalne zbiórki są organizowane albo przez ludzi potrzebujących (np. na skomplikowane, zagraniczne operacje) albo przez tych, którzy organizują coś dodatkowego do swojego życia. Uczeń chce wydać tomik poezji, a uzdolniony pracownik jakiejś firmy marzy o narzędziach do rzeźbienia.
W przypadku wyżej wspomnianych działaczy mamy do czynienia z ludźmi, którzy swój aktywizm stosują zamiast pracy, stają się „aktywistami” z zawodu. Abstrahując od naszych politycznych sympatii i antypatii jest to po prostu głęboko demoralizujące i pozycjonujące tych ludzi w sprzeciwie do zdrowego społeczeństwa. Bo oni mogą zarabiać tylko na kryzysach i awanturach.
OBEJRZYJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/529132-chciala-milionjest-poltora-pieniadze-nie-tylko-dla-lempart