Zupełnie jakoś nie zauważono wiekopomnego faktu, że głośny ‘Strajk Kobiet’, wyrażający jakże słuszny gniew kobiecego ludu (może jednak nie całego) przekształcił się w Pierwszą Kobiecą Rewolucję Październikową, która jako taka przejdzie do historii czy, jak to nazywają feministki, do herstorii, kojarzącej się jednak raczej z ideologiczną histerią. Wybuchła ona w sprzyjającej dla niej sytuacji pandemii, choć nie w okrągłą rocznicę założycielskiej dla komunizmu Rewolucji Październikowej, która minęła trzy lata temu. Za to ostatnio nasze rewolucjonistki postanowiły uczcić też już minioną dwa lata temu setną rocznicę odzyskania niepodległości, gdy dowiedziały się, że polskie kobiety uzyskały wtedy również prawa wyborcze, ale nie wykorzystały ich do walki o aborcję, lecz do budowy razem z mężczyznami polskiego państwa. Rewolucjonistki dzisiejsze uczciły tę okazję kolejną zadymą, blokowaniem miasta, prowokowaniem policji, zatrzymywaniem ruchu ulicznego z rzucaniem się niemal pod koła, w czym ofiarnie je wsparły lewicowe posłanki. Nie zauważyły jednak zdesperowane kobiety, dużo lepszej dla nich okazji. Oto w tym roku mija akurat sto lat od uchwalenia po raz pierwszy na świecie swobodnej aborcji jako jednego z ważniejszych osiągnięć Rewolucji Październikowej w Związku Sowieckim. Wprawdzie rewolucję tę robili jeszcze sami mężczyźni, więc może ona budzić wątpliwości jako (po męsku) szowinistyczna i patriarchalna i dziś niewystarczająca, ale już wtedy w rządzie Lenina zasiadała pierwsza na świecie ministra ds. kobiet, pionierka wychowania seksualnego i oczywiście aborcji na życzenie, głosząca konieczność zerwania z burżuazyjną i klerykalną pruderią, tak by seks, jak powiadała, stał się tak zwyczajny jak wypicie szklanki wody, w czym sama pierwsza dawała przykład.
Rewolucyjna czkawka
W tym wypadku polskie bojowniczki nie są może zbyt nowatorskie i oryginalne, powtarzają stare utarte chwtyy rewolucyjne, ale przede wszystkim trzeba docenić to, że podejmują na nowo rewolucyjną walkę, w innych czasach i w nowych warunkach. Mózg tej operacji, jak słychać, p. Suchanow z racji swego pochodzenia, sądząc po nazwisku (chyba że pochodzi z ‘białych’ Rosjan/Rosjanek, ale to dziś nic nie szkodzi), zna doskonale historię tamtej rewolucji, jej ryzyko, cenę i rezultat, i zapewne będzie starała się uniknąć jej kląsk, a osiągnąć zwycięstwo. Jako autorka książek „To jest wojna”, a też bardzo dużej książki o Witoldzie Gombrowiczu, obszerniejszej chyba niż cała jego twórczość, będzie chyba kiedyś studiowana jako klasyk rewolucji feministycznej, niemal jak ‘Kapitał’ Marksa czy dzieło o wojnie von Clausewitza. Choć zapewne jej teoria wojny i rewolucji nie jest jeszcze w pełni odkryta, jest to dopiero sprawa przyszłości. Natomiast co do Gombrowicza, to autorka włącza go zbyt pochopnie do kompleksu LGBT, bo Gombrowicz choć był homoseksualistą, to nie chciał być znanym homoseksualistą, lecz znanym pisarzem. Gombrowicz nie bardzo też nadaje się na sztandar rewolucji zwłaszcza feministycznej, chociaż napisał sztukę o rewolucji pt. ‘Operetka’, ale była to parodia rewolucji, podobnie jak sztuka ‘Szewcy’ Witkacego. W ‘Operetce’ jest to rewolucja złodziejaszków, odgrywana w konwencji operetkowej i raczej groteskowej. Gombrowicz zadawał sobie doskonale sprawę z tego, że po rewolucji komunistycznej i totalitarnym przewrocie, który wprowadzał jakiś antyporządek, antyludzki świat, wszelkie próby jej powtarzania, będą tylko jakimś rewoltującym wyskokiem, ekscesem, parodia właśnie, rewolucyjną czkawką.
„Dziewuchy dziewuchom”
Trzeba jednak uczciwie przyznać, że obecna Rewolucja Październikowa Kobiet w jednym jest całkowicie oryginalna i nowatorska. Chce być totalnie kobieca i tylko kobieca. Rewolucja bolszewików, którzy głosili, że są większością, a byli w istocie mieńszewikami, czyli mniejszością byłą przecież patriarchalną rewolucją opresyjnych mężczyzn, a kobiety takie jak Aleksandra Kołłątaj czy Nadieżda Krupska, którą Lenin uciskał, by nie wyrosła na prawdziwą rewolucjonistkę, to te kobiety były tylko żeńskim listkiem figowym dla męskiej dominacji. Teraz jest to pierwsza w pełni kobieca rewolucja, która chce przezwyciężyć wszystkie prześladowania, dyskryminację, nawet konfliktogenne różnice, łączyć a nie dzielić wszystkie płcie LGBT, dokonać prawdziwej wreszcie rewolucji miłości aż do upadłości. Dlatego wszystkie środki do niej prowadzące są tu dozwolone, być może jest to ostania próba naprawienia tego beznadziejnie zepsutego świata.
Trzeba przyznać, że SK działa dotąd bardzo konsekwentnie, choć musi liczyć ze spadającym poparciem. W rewolucyjnym Komitecie Centralnym , prócz dwóch głównych przywódczyń, zasiada doborowa kadra bojowych kobiet, głównych matek założycielek. We wcześniej powołanej Radzie Konsultacyjnej plątali się jeszcze jacyś mężczyźni, ale teraz już o nich nic nie słychać. Słusznie, trzeba dbać o czystość szeregów, jasność i wiarygodność przekazu, nie dopuszczać wrogiego lub wątpliwego elementu. Choć będzie coraz trudniej, bo coraz trudniej rozpoznać i oddzielić mężczyzn od kobiet, ustalać coraz bardziej postępowe standardy i prawa, dopilnować właściwej segregacji i historycznie sprawiedliwego wykluczenia mężczyzn, którzy mogliby w damskich przebraniach wkraść się w szeregi prawdziwych kobiet. Wszak w pluralizmie płciowym LGBT niebagatelnym i nierozwiązanym pozostaje kwestia transwestytury, prawdziwy problem krzyżowy obecnej, ale i każdej rewolucji.
Mimo problemów, które stale będą pojawiały się za horyzontem, trzeba przyznać, że obecny program polityczny tej rewolucji jest również rewelacyjny. Odrzuca wszelkie dotychczasowe drętwe mowy ideologiczne, wtórne odezwy i hasła, którymi lud kobiecy dał się omamiać i nudzić. Ogranicza się do dwóch słów i trzech żądań: wyp…, jeb… i aborcja, eutanazja, LGBT. To są zarazem te prawdziwe i praworządne wartości europejskie, o które jest tyle zachodu. Nie ma co tu się wgłębiać i tłumaczyć, to przesłanie do wszystkich, którzy staną nam na drodze. To wreszcie prawdziwa awangarda rewolucyjna, którą spełnią kobiety, dotąd marzenie wszystkich rewolucjonistów niespełnione od trzech wieków
Także program polityczny, który KCK wyłonił był z siebie ostatnio, jest równie rewelacyjny. Choć wydał mi się dość pocieszny, składam to jednak na karb dziewczęcej czy kobiecej wrażliwości. O radykalnej bezprzymiotnikowej aborcji nie ma już co mówić, to zadekretowane. Świetnym pomysłem jest powołanie swoistej Konstytucji Kobiet, a też Zgromadzenia Kobiet złożonego ze stu wylosowanych fachowych kobiet, które to ciało miałoby kierować w istocie rządem i parlamentem. Tego nawet bolszewicy nie wymyślili ani starożytni Grecy, którzy stworzyli demokrację, ale z obawy przed najazdami wojowniczego plemienia Amazonek i burdami w mieście pijanych bachantek, nie przyznali kobietom w ogóle praw obywatelskich.
Twórczym odwołaniem do osiągnięć Rewolucji Październikowej będzie gruntowna reforma oświaty, nauczania i wychowania zwłaszcza seksualnego nie tylko w duchu Aleksandry Kołłątaj, ale i słynnego w Związku Sowieckim Pawki Morozowa. Mam na myśli twórczych i antydyskryminacyjnych informatorów, którzy będą ułatwiali pożycie dzieci i rodziców w szkole i nie tylko. Instytucja kobiecych moderatorek, którą chce powołać KCK spełni właściwą rolę w procesie wychowawczym rodziców.
Kultura „która wybrzmiewa na ulicach”, narodowa apostazja i „odjanopawlanie” czy jakoś tak…
Całościowa wreszcie rewolucja w życiu kulturalnym, przeoranie do dna życia duchowego, religijnego, gdy Kościół nadal nie nadąża, ‘narodowa apostazja’ jako narodowa pokuta, oczyszczenie, katharsis, to ambitny i dogłębny plan, jakiego dotąd nie było. A ta trudna wprawdzie do wymówienia, a zwłaszcza do wykrzyczenia na ulicach idea ‘odjanopawlania’, choć rażąca wielu, jest też słuszna i dalekowzroczna, bo zapobiega banalizacji tej postaci (cóż z tego, że przy pomocy prowokacji intelektualnej, że Jan Paweł II krył pedofilów w Kościele). Najkrócej ujął tę intencję duchowny ks. Boniecki, znany z obrony pokrzywdzonych, mówiąc że Papież nie potrzebuje obrony, bo jest nawet zbyt spospolitowany (jest takie słowo), a poza tym jego pomniki są brzydkie. Prowokacyjne graffiti na jego pomnikach, podobnie jak na kościołach wcale im nie zaszkodzą, lecz tylko je wzmocnią w naszym przewrotnym świecie. Tu też można nawiązać twórczo do tradycji rewolucji bolszewickiej, po której szybko powstawały takie organizacje jak Liga Bezbożników czy Związek Wojujących Bezbożników. Wydawały one setki agitacyjnych gazetek, także po polsku, w rodzaju ‘Bezbożnik u stanka’ (‘Bezbożnik przy pracy’), ‘Antyreligioznik’, ‘Bezbożnik wojujący’. Cały program widnieje w tytułach. Odezwa do Polaków na Białorusi w polskojęzycznym piśmie ‘Orka’ brzmiała: „Bezbożnicy! Więcej aktywności na froncie walki klasowej z religią. Do współzawodnictwa socjalistycznego w bojkotowaniu kleru i religii”. Na nadchodzącą porę świąteczną może się przydać takie oto hasło ze wspomnianej ‘Orki’: „precz z ‘bożym narodzeniem’, niech żyje ciągły tydzień roboczy!”
Polityka pod psem?
Wielu krzywi się na wulgarność i jednak pewną agresję na demonstracjach SK, ale to ludzie małoduszni, którzy nie widzą zaplecza intelektualnego tego ruchu i szczytnych celów, które się za tym kryją. Również takie dziania jak różnego rodzaju prowokacje nie powinny budzić oburzenia. Prowokacja dziennikarska fotoreporterki ze znanej gazety, w bojowym berecie a la Che Guevara (brakowało tylko czerwonej gwiazdy), która błyskała fleszem w oczy policjantowi i przyłożyła mu kopniakiem, by ją wreszcie zatrzymał i dyskryminował, była w istocie dość niewinna. To dziecinada, nie ma co rozdzierać szat. Po prowokacjach dziennikarskich pojawiają się teraz prowokacje poselskie. Posłowie czy raczej posłanki mieszają się w tłumie blokujących plac przed Sejmem czy ruch uliczny, które policja rozprasza, odblokowuje, używając nieraz gazu (dotąd, zdaje się, dwa razy). Potraktowana gazem posłanka staje się męczenniczka mediów przynajmniej na pół tygodnia, co będzie wiadomością na miarę pałowania we Francji czy polewania wodą w Niemczech. Nazywanie policji czy niekochanych dziennikarzy psami to już jedna z delikatniejszych obelg w bogatym repertuarze retorycznym wojujących kobiet, choć może powinna wzbudzić pewne zainteresowanie obrońców praw zwierząt.
Na koniec poważnie: to wszystko nie dzieje się w zwykłym czasie, lecz w warunkach rozwijającej się nadal pandemii, zagrażającej zdrowiu i życiu ludzi. Można podejrzewać, że organizatorki tych masowych demonstracji, już ciągłych, a nie jednorazowych, chcą wykorzystać tę sytuację do szantażowania władz politycznych i porządkowych. Ludzie, którzy chcą ryzykować bezpieczeństwo i zdrowie innych dla własnych, tak już radykalnych że nieraz absurdalnych interesów, nie są ludźmi odpowiedzialnymi, nie nadają się na to, by reprezentować innych dla ich dobra, nie nadają się na polityków, którymi, nie wątpię, zamierzają kiedyś być, by swe interesy realizować. Nie mają do tego kwalifikacji podstawowych: zwykłych ludzkich uczuć…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/528947-pierwsza-kobieca-rewolucja-pazdziernikowa
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.