Paweł Kukiz zadeklarował na antenie telewizji wPolsce.pl, że jest gotowy na bliską współpracę z Prawem i Sprawiedliwością, choć pod pewnymi warunkami. Lider K‘15 odniósł się też do kulisów usunięcia jego ugrupowania z Koalicji Polskiej przez PSL.
Polityk przypomniał, że przyszedł do parlamentu, żeby zrealizować „postulaty ustrojowe, fundamenty demokracji”, m.in. dotyczące indywidualnego biernego prawa wyborczego, referendów, czy wprowadzenia instytucji sędziów pokoju.
Jeśli Prawo i Sprawiedliwość w sposób oficjalny zapowie, że chce realizować nasze postulaty i podpisze z nami umowę na realizację tych postulatów, to natychmiast współpracuję w tym zakresie z Prawem i Sprawiedliwością
–- zadeklarował. Dopytywany, dlaczego na to liczy, skoro jego postulaty nie zmieniły się od pięciu lat, a PiS nie chciał z nim w tej sprawie współpracować, odpowiedział:
Była inna sytuacja Zjednoczonej Prawicy w tamtej kadencji, a inna jest w tej chwili. Zwłaszcza jeśli chodzi o sytuacje wewnątrz Zjednoczonej Prawicy. Upraszczając: w 2015 r. tych 40 posłów Kukiz‘15 ważyło znacznie mniej niż ta moja piątka w tej chwili. O ile w poprzedniej kadencji przy jakichś rozmowach z najważniejszymi politykami Prawa i Sprawiedliwości temat referendów, a szczególnie ordynacji wyborczej, był natychmiast zbywany, o tyle w tych ostatnich rozmowach jest dyskutowany. To zasadnicza różnica.
Jak ta współpraca miałaby wyglądać?
Jeśli PiS doszłoby do wniosku, że możemy zawrzeć umowę na realizacje postulatów 1:1, czyli mówią: zależy nam na poparciu np. dalszej reformy wymiaru sprawiedliwości, to ja mówię: ok, zgadzam się, poprę was w tej kwestii ze wszystkimi posłami, pod warunkiem, że w tym samym czasie uchwalimy ustawę o sędziach pokoju naszego autorstwa. Na takiej zasadzie współpraca jest możliwa i byłaby wręcz wskazana. Byłbym przeszczęśliwym człowiekiem, gdyby nagle w Prawie i Sprawiedliwości doznano olśnienia, że postulaty Kukiza mogą się przysłużyć Polsce.
Jak podkreślił, nie chce „spółki Skarbu Państwa, ministerstwa, synekury, ale zmian ustrojowych”.
Zapytany, czy próba ulicznej rewolucji w wykonaniu Strajku Kobiet będzie mieć wpływ na scenę polityczną, odparł:
Już w momencie, gdy pojawiła się Rada Konsultacyjna, widać było, że to jest inna odsłona KOD-u. I tak jak tam, i dziś jest mnóstwo ludzi nieświadomych faktu, że jest to rozgrywane politycznie. Z dobrą wolą wychodzą na ulice, ale są rozgrywani przez polityków. Skończy się to dokładnie jak ruch pana Kijowskiego. Od kiedy pan Kijowski zaczął prowadzić – nie wiem, kto jego prowadził – marsze KOD-u, było wiadomo, że KOD jest pozamiatany. I to samo będzie tutaj, z tymi marszami.
Na opinię Tomasz Siemoniaka o Marcie Lempart, że to „wybitna liderka”, która „ma poparcie, ma zaplecze, ma wiarygodność dla tych wszystkich, którzy protestują”, Paweł Kukiz rzucił tylko:
Może mu się po prostu podoba?
Kukiz dużo mówił też o okolicznościach rozstania jego formacji z PSL, a właściwie wyrzucenia K‘15 przez radę naczelną ludowców.
W dużej mierze problem polegał na braku jakichkolwiek rozmów, na zawłaszczeniu całego tego zdarzenia przez Polskie Stronnictwo Ludowe. Naprawdę była duża szansa – bez względu na przeszłość PSL, czy niektórych jego członków – na nowe otwarcie, budowanie jakiejś opcji stricte centrowej. Ale kiedy zauważyłem, że to idzie w kierunku zawłaszczenia, że Koalicja Polska jest fikcją, że to przykrywka dla promowania PSL, utrzymania stanu posiadania przez PSL – czy to w elektoracie, czy materialnego – to już było wiadomo, że prędzej czy później ta współpraca się skończy. Przez pół roku musiałem mocno zaciskać zęby, by samemu nie odejść. Zdarzyło się to, co chciałem, by się zdarzyło: to nie myśmy odeszli z Koalicji Polskiej, ale zostaliśmy wyrzuceni przez jedynie słuszną partię, przez jej radę naczelną.
Kukiz został zapytany o wypowiedź Marka Sawickiego z PSL, który na antenie telewizji wPolsce.pl powiedział, że Kukiz niespecjalnie w ostatnim czasie angażował się w prace klubu Koalicji Polskiej, że „myślami był gdzie indziej”, a odbywał „peregrynacje od Czarzastego, przez Hołownię do Jarosława Kaczyńskiego”, „z wszystkimi rozmawiał, ale nikt go po główce nie pogłaskał i nie przytulił”, więc „powinien się zastanowić” nad tym, że „w polityce warto szukać trwałych porozumień, a nie tylko wędrowania”, lider K‘15 odpowiedział nawiązując do innego wystąpienia medialnego Sawickiego:
On wychodzi z teorią, że poparłem uchwałę sprzeciwiająca się łączeniu budżetu UE z praworządnością, ponieważ w świecie muzyki w czasach COVID-u jest ciężko z pieniędzmi, więc szukam możliwości zarobienia pieniędzy w polityce, zbliżając się do partii władzy. Nie słyszałem bardziej absurdalnego stwierdzenia. W tej kadencji od listopada na cele charytatywne przekazałem 70 tys. zł, 30 tys. zł kosztowała mnie kampania wyborcza, a cały mój przychód z tytułu bycia posłem to 102 tys. zł, więc przez ten rok zarobiłem 2 tys. zł na „sejmowaniu”, przy tym „korycie”. Pan Sawicki często mierzy ludzi swoją miarą, a ja jednak tej przeszłości jak pan Sawicki nie mam i staram się postępować uczciwie. Przyszedłem tutaj nie szukać kolegów (…) lecz chodziłem – i będę chodził – i rozmawiał do skutku z każdym, kto będzie gotów wprowadzić postulaty Kukiz‘15: co najmniej mieszaną ordynacje wyborczą, referenda, sędziów pokoju, ustawę antykorupcyjną, ustawę kompetencyjną, emeryturę wolną od podatku, dobrowolność ZUS.
Odnosząc się do wypowiedzi wicemarszałka Sejmu Piotra Zgorzelskiego o tym, że ludowcy zamierzają budować „racjonalną chadecję”, Kukiz stwierdził:
To jest troszkę tak, jakby zapytać, czy Biedroń pomoże w remoncie kościołów… Jeżeli oni idą tak mocno w stronę – delikatnie mówiąc – centrolewicową, to jak chcą budować tę chadecję? Jeżeli są w stanie wyrzucić z Koalicji Polskiej posłów, którzy są pod względem światopoglądowym najbliżej tej chadecji, a sami jednocześnie dosyć mocno afirmują te czasami lewackie wręcz idee, to jaka to chadecja? Chyba taka jak abp. Paetza czy ks. Pawła spod Wrocławia.
Polecamy całą rozmowę z liderem Kukiz‘15:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/528922-wspolpraca-kukiza-z-kaczynskim-bylbym-przeszczesliwy