Sergiej Markov, prokremlowski rosyjski politolog napisał, że zamach na Mohsena Fakhrizadeha szefa irańskiego programu jądrowego może w rezultacie doprowadzić do wybuchu wojny regionalnej. W jego opinii Izrael, który jak uważa Markov stoi za zamachem, zaczął właśnie realizować jeden z dwóch, korzystnych dla niego scenariuszy. Najdalej idącym jest sprowokowanie Teheranu do wykonania uderzenia odwetowego na instalacje w Izraelu. W rewanżu nastąpi atak, ale tym razem ze strony Stanów Zjednoczonych, wymierzony we wszystkie obiekty irańskiego programu nuklearnego. Donald Trump, w opinii rosyjskiego eksperta waha się i już, nawet bez uderzenia ze strony Iranu, jest gotów do ataku, a teraz odwet amerykański miałby być więcej niż pewny. Plan minimum, również korzystny z amerykańskiej i izraelskiej perspektywy, przewiduje, że Teheran nie zdecyduje się na uderzenie odwetowe. To z kolei, zdaniem Markova byłoby faktycznym zaakceptowaniem tego, że wrogie służby specjalne mogą na terenie Iranu przeprowadzać zamachy mające na celu zgładzenie wysokich rangą funkcjonariuszy reżimu. W opinii Markova oznacza to przybliżenie perspektywy „kolorowej rewolucji” a z pewnością istotną destabilizację wewnetrzną. Teheran w gruncie rzeczy znalazłby się, w świetle tego rodzaju interpretacji w pułapce. Rozwiązaniem złym byłby z jego perspektywy zarówno wymierzony w Izrael odwet jak i brak odpowiedzi na zamach. Jeszcze gorszym posunięciem mogłoby być uderzenie już po tym jak władzę w Stanach Zjednoczonych obejmie administracja Bidena. Takie posunięcie byłoby odebrane w kategoriach wrogiego posunięcia wobec demokratycznego Prezydenta, który opowiadał się za powrotem Stanów Zjednoczonych do międzynarodowej umowy zawartej z Iranem w kwestii jego programu jądrowego i mogłoby postawić pod znakiem zapytania perspektywę poprawy relacji i niewykluczanego zniesienia sankcji.
Najbliższe tygodnie, to jak się wydaje, czas zaostrzającej się sytuacji wokół Iranu. Pierwsze informacje w tym duchu już zaczynają zresztą napływać. Agencje poinformowały, że w poniedziałek, w Iraku zginął Muslim Szahdan, jeden z dowódców Korpusu Strażników Rewolucji. Teheran zdementował tę informację, ale międzynarodowe media donoszą o egzekucji Szahdana i trzech jego ochroniarzy, która przeprowadzona została przy użyciu dronów.
Okoliczności piątkowego zamachu na Mohsena Fakhrizadeha też są dość niejasne. Oficjalna wersja głosi, że został on zastrzelony po tym jak wysiadł z samochodu, którym podróżował na północy kraju wracając do Teheranu. Fakrizadeh miał uznać odgłosy wystrzałów za zapowiedź awarii samochodu, którym się poruszał, wysiadł i został zastrzelony, zresztą na oczach żony, przez automatyczny, kierowany zdalnie karabin maszynowy zamontowany w zaparkowanym nieopodal samochodzie.
Jednak ta wersja wydarzeń, w opinii cytowanych w mediach, izraelskich i rosyjskich ekspertów ds. bezpieczeństwa brzmi zupełnie niewiarygodnie. Po pierwsze, jak zauważają, nie ma żadnego racjonalnego powodu dlaczego Fakrizadeh, na którego już w przeszłości organizowane były zamachy i który podróżował opancerzonym samochodem w towarzystwie trzech samochodów ochrony miałby opuszczać pojazd, tym bardziej po to aby sprawdzić podejrzane odgłosy w silniku. Po drugie eksperci wątpią aby w grę wchodziło użycie karabinu maszynowego sterowanego satelitarnie, ponieważ opóźnienie sygnału uruchamiającego tego rodzaju sprzęt wynosi nawet 1 sekundę, co w sytuacji kiedy mamy do czynienia z szybko przemieszczającą się kolumną samochodów powoduje, iż można po prostu nie trafić w cel. Eksperci rosyjscy informują też, że w świetle dostępnych danych wywiad irański, dla którego udany zamach na „ojca” irańskiej bomby atomowej jest kompromitującą porażką, wiedział o planowanym zamachu, ale otrzymane informacje najwyraźniej zlekceważył. W ich opinii w przygotowaniu operacji musiało brać udział duża grupa agentów mogących liczyć na wsparcie sił w samym Iranie.
Te informacje pośrednio potwierdził Ali Szamchani, kierujący irańską Wyższą Radą Bezpieczeństwa Narodowego, który powiedział w trakcie poniedziałkowych uroczystości pogrzebowych Fakrizadeha, że udział w zamachu wzięła opozycyjna irańska organizacja Mujahedin-e-Khalq.
Zdaniem irańskich mediów zamach na Fakrizadeha miałby być pierwszym rezultatem poufnego spotkania izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu, który w towarzystwie szefa Mossadu Yossi Cohena miał dwa tygodnie temu, jak informują dzienniki izraelskie i amerykański The Wall Street Journal, odbyć tajną podróż do Arabii Saudyjskiej po to aby tam spotkać się z następcą tronu Mohammed bin Salman. Spotkanie, miało zbiec się z wizytą szefa Departamentu Stanu Mikea Pompeo którego bliskowschodnia podróż, jak oceniają obserwatorzy, miała na celu zaprogramowania zaostrzenia polityki wobec Iranu, jeszcze przed końcem kadencji Donalda Trumpa.
Oczekiwana zmiana administracji w Białym Domu przyniosła w ostatnich dniach wyraźne ożywienie dyplomacji krajów regionu. Jak donosi portal Al.-Monitor specjalizujący się w sprawach bliskowschodnich Hakan Fidan, szef tureckich służb specjalnych miał poufnie przed kilkoma dniami rozmawiać ze swym izraelskim odpowiednikiem. Zainicjowanie dialogu, który został zerwany przez Turcję w maju 2018 roku po zaostrzeniu sytuacji w strefie Gazy, miałoby być wywołane dążeniem Ankary poszukującej możliwości kompromisu z Izraelem w kwestii rozgraniczenia stref wydobycia węglowodorów we wschodniej części Morza Śródziemnego. Turcja chciałaby też poprawić swoją pozycję negocjacyjną w obliczu spodziewanego, po grudniowym szczycie, zaostrzenia polityki Unii Europejskiej wobec Ankary i skorzystać z pośrednictwa dyplomacji Izraela po to aby zbudować relacje z nową amerykańską administracją. Obserwatorzy zwracają również uwagę, że w czasie ostatniej wojny Azerbejdżanu z Armenią, Izrael w sposób jawny wspierał Baku, zarówno dyplomatycznie jak i dostarczając, także w gorącej fazie konfliktu, Azerbejdżanowi uzbrojenie. Oczywiście do pełnej normalizacji stosunków na linii Izrael – Turcja jest jeszcze daleko, ale pierwsze zwiastuny, zmiany nastrojów już można dostrzec.
Co ciekawe, krajem który w najostrzejszych słowach skrytykował zamach na Mohsena Fakhrizadeha była Rosja. MSZ w specjalnym oświadczeniu napisał, że „Ktokolwiek stał za morderstwem i próbuje je wykorzystać w swoich interesach politycznych, musi zostać pociągnięty do odpowiedzialności.” Gdyby bowiem okazało się, że szef irańskiego programu jądrowego został zgładzony w wyniku wspólnej akcji służb specjalnych kilku krajów, w tym i izraelskiego, Mossadu, to mogłoby to oznaczać zapowiedź szerszego, anty-irańskiego porozumienia regionalnych graczy. A to narusza układ sił, osłabia Teheran, ale również i Moskwę, która chce odgrywać rolę regionalnego czynnika równowagi.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/528914-po-zabojstwie-szefa-iranskiego-programu-nuklearnego