„Jeśli nic prawdziwie nie istnieje poza mną, ja sam jestem niczym” – pisał Leszek Kołakowski.
Ten Kołakowski – wielki filozof, eseista, za nieboszczki Polski tzw. Ludowej zmuszony do emigracji, wykładowca najznakomitszych uniwersytetów na świecie, a po upadku komuny członek Polskiej Akademii Nauk, kawaler Orderu Orła Białego. Nie mylić z Lechem Kołakowskim, tym Kołakowskim, który w czasach PRL, w stanie wojennym, został aktywistą PRON, reżimowego tworu klakierów, był nawet jego łomżyńskim wiceprzewodniczącym aż do 1989 r. A że później wiedział, gdzie zainwestować, z rolnika stał się jednym z najbogatszych posłów PiS.
Było, ale się skończyło. Początkiem końca dorobkiewicza Kołakowskiego z Łomży było zagłosowanie przeciw zakazowi hodowli zwierząt na futra, wykorzystywaniu w cyrkach i ograniczeniu…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 5,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/528619-kolo-z-uboju-poczatek-konca-kolakowskiego