Spadek Prawa i Sprawiedliwości w sondażach wydawał się idealną okazją dla Polskiego Stronnictwa Ludowego, które pod szyldem Koalicji Polskiej podjęło próbę docierania do szerszego elektoratu. I w momencie, gdy ludowcy mogli odwołać się do konserwatywnych wyborców, zdecydowali się na zakończenie współpracy z Kukiz‘15. Lepszej okazji na przebicie szklanego sufitu już mieć nie będą.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Owszem, Paweł Kukiz nie jest osobą łatwą do współpracy. Wiemy, jak kończyły się jego poprzednie sojusze. Każdy średnio rozgarnięty obserwator sceny politycznej zauważy, że burzliwe rozstania nie były dziełem przypadku. Były kandydat na prezydenta jest po prostu konfliktowy. Wydawało się jednak, że szyld Koalicja Polska przyćmił nieco tę niedobrą cechę. Muzyk wypowiadał się w sposób bardziej stonowany, nie szukał sporów (przynajmniej w błysku fleszy), podkreślał znaczenie współpracy z PSL. Roztaczał przed odbiorcami iście sielankową wizję. Momentami aż mdliło człowieka od tych przesłodzeń, zważywszy na wcześniejsze słowa o „zorganizowanej grupie przestępczej”.
Agenda KO
Teraz okazuje się, że PSL-owski aktyw zdecydował się wypchnąć kukizowców z własnych szeregów. I o ile każda partia wiodąca w sojuszu ma do tego prawo, tak dziwić może kopiowanie przez ludowców agendy narzucanej przez Koalicję Obywatelską. Kością niezgody była bowiem postawa Kukiz‘15 wobec weta ws. budżetu UE. W tym przypadku mówienie jednym głosem z rządem okazało się barierą nie do przeskoczenia. Summa summarum PSL pozbawił się znacznej części swojej prawej nogi, którą z takim mozołem, eksponował, a Paweł Kukiz et consortes będą szukać szczęścia w innej konfiguracji.
Zastanawia jednak moment, jaki ludowcy wybrali na taki zabieg. Chyba najgorszy z możliwych. Osłabienie PiS po obostrzeniach i strajkach ulicznych dawało perspektywę na przedstawienie oferty zawiedzionemu elektoratowi. PSL jednak z tej szansy nie skorzystał.
Casus Brzeczka
Po raz kolejny sytuacja mogła uczynić z Władysława Kosiniaka-Kamysza bohatera mimo woli, tak jak przed wyborami prezydenckimi. Wówczas tę szanse koncertowo zaprzepaścił. Teraz zrobił to po raz kolejny, mimo że miał wszystkie asy w rękawie. Ale czasem i to za mało. O to, jak to jest może zapytać trenera piłkarskiej reprezentacji Polski Jerzego Brzęczka.
Selekcjoner ma w talii 2-3 piłkarzy na światowym poziomie (w tym najlepszego napastnika globu), armię uzdolnionej młodzieży, a serwuje nam grę godną lat 90., wiecznego „gdyby nie słupek, gdyby nie poprzeczka…”. I tak jak Kosiniak-Kamysz ma w końcu mieć swój moment. Już niebawem, już za chwilę… A moment nie nadchodzi. Podobnie może być z prezesurą Kosiniaka-Kamysza. Trudno tu wierzyć w przełom.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/528400-psl-jak-brzeczek-cel-byle-nie-zepsuc-a-i-to-za-wiele