Deklaracja z Budapesztu może okazać się kluczem do wygranej. Morawiecki i Orbán mówią Brukseli: naszą bronią jest solidarność

Wspólna deklaracja premierów Morawieckiego i Orbána, ogłoszona po dzisiejszym spotkaniu w Budapeszcie, może okazać się kluczem do zwycięstwa w tym boju o wszystko. CZYTAJ: Deklaracja premierów RP i Węgier: Nie zaakceptujemy propozycji, która zostałaby uznana przez drugie państwo jako nie do przyjęcia

Najważniejsze jest przesłanie jedności i solidarności, stanowiące klamrę dokumentu:

Postanowiliśmy ujednolicić nasze stanowiska w tych sprawach. Ani Polska, ani Węgry nie zaakceptują żadnej propozycji, która zostałaby uznana przez drugie państwo jako nie do przyjęcia.

To deklaracja tak jednoznaczna, jak to tylko możliwe.

To powiedzenie: nie podzielicie nas, nie rozegracie, nie wyizolujecie, nie przekupicie.

Ale to także sygnał do wszystkich polityków i urzędników w Polsce i na Węgrzech, że separatystycznego pokoju nie będzie. A zapewne nie jest tak, że nie ma ludzi, którzy by o tym myśleli. Partia białej flagi ma mniej przestrzeni do intryg.

Wspólne stanowisko premierów Orbána i Morawieckiego wzmacnia stanowisko każdego z państw z osobna. Zwiększa szanse na wygraną. Parafrazując okładkę wydawanego w Polsce niemiecko-szwajcarskiego dziennika dla Polaków:

— można powiedzieć, że Morawiecki i Orbán odpowiadają: szach i mat. I jednocześnie dopisują ważny rozdział do pięknych dziejów współpracy i solidarności polsko-węgierskiej. Bo w tej rozgrywce siłą słabszych, szantażowanych, zastraszanych, oszukiwanych jest właśnie solidarność.

Dobrze, że doszło do tej wizyty. Dobrze, że premier Morawiecki pojechał do Budapesztu, choć reprezentuje przecież większy kraj.

W polsko-węgierskiej deklaracji znajduje się także akapit odnoszący się do ustaleń lipcowego szczytu Unii Europejskiej:

Wynik negocjacji pomiędzy prezydencją Rady i Parlamentem Europejskim nie jest zgodny z porozumieniem osiągniętym przez szefów państw i rządów na lipcowej Radzie Europejskiej.

Dobrze, że premierzy o tym przypomnieli. Bo skoro już zawetowaliśmy, to nie możemy zadowolić się kolejnym zwodem Berlina i Brukseli. Innej linii okopów już nie ma.

CZYTAJ: NASZ WYWIAD. Saryusz-Wolski: „Niemiecka prezydencja oszukiwała i działała w złej wierze. Z tą stroną nie ma już o czym rozmawiać”