Decyzja polskiego Trybunału Konstytucyjnego, który 22 października uznał aborcję eugeniczną za niekonstytucyjną, była dziś przedmiotem dyskusji w Parlamencie Europejskim.
Częścią dyskusji było także przedstawienie projektu rezolucji dot. „faktycznego zakazu prawa do aborcji w Polsce”. Projekt opracowały lewicowo-liberalne grupy polityczne w Parlamencie Europejskim, a jednym z sprawozdawców projektu jest Robert Biedroń.
Tylko ta informacja wystarczy, aby domyślać się co jest treścią tej rezolucji. O etycznym problemie aborcji mówi ona z radykalnie lewicowej, „postępowej” perspektywy. Rezolucja m.in. wzywa Komisję Europejską do wywarcia presji na państwa członkowskie (oczywiście Polskę) i zmuszenia ich do zliberalizowania przepisów dotyczących aborcji. Każde ograniczenie aborcji w rezolucji nazywane jest „dyskryminacją ze względu na gender”. Cała rezolucja jest pełna takiego progresywnego języka, co nie dziwi, gdy wiadomo, kim są jej autorzy.
To co ciekawe, to fakt, że rezolucję podpisali przedstawiciele Europejskiej Partii Ludowej (w jej imieniu polscy europarlamentarzyści z PO Andrzej Halicki i Elżbieta Katarzyna Łukacijewska). Oznacza to, że grupa chadeków w Parlamencie Europejskim popiera swoim autorytetem dokument, który podejmuje problem zabijania nienarodzonych osób z ekskluzywnej, „postępowej” perspektywy.
W czasie ostatnich dni było to powodem kłótni miedzy polskimi europosłami. Na portalach społecznościowych Biedroń nazwał swoich kolegów z PO „zdrajcami Polek”. Presja na PO (bo ich zgoda była kluczowa przy kształtowaniu stanowiska EPL), nad którą z pewnością pracowały znacznie poważniejsze i wpływowe osoby niż Robert Biedroń, ostatecznie się powiodła. EPL podpisała dokument, w którym zakaz aborcji jest kwestią „gender-based przemocy”. To, że złoży do niego parę poprawek, niewiele zmienia.
Takie rezolucje w PE nie mają bardziej konkretnego znaczenia politycznego. Ale mogą nam powiedzieć coś o wydarzeniach politycznych.
Ta rezolucja mówi nam o dwóch rzeczach.
Po pierwsze, europejscy chadecy kontynuują proces tonięcia w polityce lewicowo-liberalnej i zatracania swojej tożsamości politycznej.
Po drugie, PO również wpisuje się w ten proces. Ich „coming out” w Parlamencie Europejskim wyraźnie mówi jedno. To tylko kwestia czasu, zanim poparcie dla aborcji na żądanie stanie się oficjalną polityką tej partii.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/528095-jak-po-zrobila-w-brukseli-coming-out-w-sprawie-aborcji