Scenariusz jest od lat ten sam i zawsze prosty jak korytarze pionowe w szklanym pałacu Michnika.
Najpierw medialna histeria i wezwania idące z MEDIÓW ORAZ OD DZIENNIKARZY do udziału w protestach. Tak jak w tej publikacji „Gazety Wyborczej” z 27 października 2020 roku: „GW” razem z Lempart: „Jutro strajk kobiet. Trzeba tę Polskę na chwilę zatrzymać”; „Walka kobiet jest naszą walką”
Tak jak w 2016 r. do strajku kobiet przyłącza się Agora, wydawca m.in. „Gazety Wyborczej”
— czytamy.
Walka kobiet jest także naszą walką. Powtórzymy tamten gest solidarności, by każda nasza koleżanka miała szansę wziąć udział w proteście
— zapowiedział Jarosław Kurski, zastępca redaktora naczelnego redakcji.
Jaką rolę w świetle tych słów pełni Agora? Redakcji czy organizatora protestów?
Czy można potem się dziwić, że policja może mieć problem z rozróżnieniem pomiędzy bojówkarkami Lempart z aktywistkami „Wyborczej”?
A kiedy fotoreporterka z aktywistycznej redakcji, obecna w tłumie szturmującym, znajdzie się w radiowozie - krzyk i histeria na cały świat, że media krzywdzą. Oczywiście, jeśli krzywdzą, konsekwencje też trzeba wyciągnąć. Ale gołym okiem widać, że sprawa nie jest tak prosta, jak ją malują. Pierwszy szereg naporu na zdobywany gmach to niekoniecznie miejsce dla dziennikarza. Szarpanie z policjantem, to nie zadanie fotoreporterki.
Przypomnijmy oczywistość: dziennikarz na demonstracji nie może być demonstrantem, powinien być mieć wyraźne oznaczenia, powinien obserwować, a nie uczestniczyć.
No dobrze, może ktoś zapytać, ale dlaczego w ogóle policja interweniuje? Czy nie może pozwolić przejść protestom spokojnie?
Mimo złamania zasad stanu epidemicznego, byłoby to dla spokoju społecznego najlepiej. Ale to też pułapka. Bo celem tych protestów nie jest pokojowy przemarsz, ale praktyczna realizacja hasła „wyp……..” oraz „je… …”.
Pan Lis mówi o tym otwarcie: Wariant „ulica” uruchomiony. Lis wzywa do rewolucji: Wszyscy razem, to jest ten moment. Jeszcze możemy obronić Polskę przed szaleńcami.
Jeżeli zatem policja odsuwa się, by agresywni i wulgarni demonstranci przeszli możliwie najspokojniej przez miasto, oni idą pod gmachy, które chcą zdobyć. Jeśli policja dalej się usuwa i ustawia wyłącznie pod wejściami, oni próbują je sforsować. Także wejście do komisariatu.
CZYTAJ I ZOBACZ BARDZO WAŻNĄ RELACJĘ: To mają być pokojowe protesty? Tak wyglądają strajki feministek. Agresywni demonstranci sami prowokują i atakują policjantów
Wprowadzani do akcji są posłanki i posłowie, zaangażowane reporterki, którzy mają być tarczą umożliwiającą siłowe osiągnięcie celu.
Cały czas trwa poszukiwanie zwarcia, poluje się na obrazy i sytuacje przedstawiające rzekomą agresję wobec protestujących.
Co ma zrobić policja? Może jeszcze podać bojówkom zapałki i benzynę? Dowieźć opony, by planowany przez Lisa „majdanik” szybciej wyszedł?
Potężna medialna przewaga III RP (ostrzegałem, że to się zemści) powoduje, że strona agresywna ma poczucie iż każdy konflikt jest w stanie medialnie wygrać.
Jakie jest wyjście z tej sytuacji? Państwo polskie musi przestrzegać trzech zasad.
Po pierwsze, przypominać obowiązujące zasady prawa i ich bronić. Każdego dnia.
Po drugie, nazywać jasno cele demonstrantów - a jest nim zdobycie gmachów rządowych, majdan, a nie pokojowy protest.
Po trzecie, dokumentować w każdy możliwy sposób przebieg każdego agresywnego protestu. W większości dotychczasowych głośnych przypadków pokazanie nagrania kończyło dyskusję, ujawniało kłamstwa i prowokację.
Podkreślam też, że dziś polską racją stanu jest zachowanie spokoju. Nie nakręcanie emocji, nie wzywanie do podpalenia Polski, nie absurdalne debaty o rzekomym Polexicie.
PS. Mediów, które wyłamują się ze stadnego pragnienia krwawej rewolucji, które czują się też odpowiedzialne za Polskę, nie ma wielu. Dlatego bardzo proszę: jeśli cenią Państwo ten portal i tygodnik „Sieci”, wykupcie e-prenumeratę, zyskajcie dostęp do STREFY PREMIUM portalu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/527878-jak-odroznic-bojowkarki-lempart-od-aktywistek-wyborczej