Dzięki wypowiedzi posła Platformy Obywatelskiej Jakuba Rutnickiego nie mamy już złudzeń co do intencji opozycji w czasie obecnego ataku niektórych sił w Unii Europejskiej na polską suwerenność:
Oczywiście, trzeba wspierać ten mechanizm, bo trzeba doprowadzić do tego, aby PiS jak najszybciej utracił władze w naszym kraju, a my obiecujemy, jako Platforma Obywatelska, że każde euro, które zostało zmarnowane przez partaczy z PiS-u, zostanie odzyskane.
Rosnące poczucie pewności siebie po stronie opozycyjnej sprzyja szczerości. Zawsze szczery - nie jest pewne, czy świadomie - poseł Krzysztof Mieszkowski wskazuje cel jeszcze bardziej dalekosiężny:
Państwo PiS chce Polski narodowo-katolickiej, nie europejskiej. A my w Polsce jesteśmy Europejczykami polskiego pochodzenia.
Mocne zdanie. Przypomina się pamiętna wypowiedź Palikota, który już w 2012 roku stwierdzał:
Przyszedł czas, by powiedzieć Polakom, że muszą się wyrzec swojej polskości.
Ciekawe, że nikt tak nie mówi w Niemczech, we Francji, w innych krajach zachodnich. Nie mówi, bo to by brzmiało niesamowicie prowincjonalnie. U nas też brzmi prowincjonalnie, też jest postawą więcej niż żałosną, ale ludzie głęboko zakompleksieni tego nie widzą. Tak jak nie widzą, jak żałosne jest udawanie za granicą, że nie jest się Polakiem.
To jest zresztą stara jak świat pułapka, obejmująca nie tylko relacje międzynarodowe, ale i klasowe: desperacko uciekając przed jakimś „piętnem” - realnym lub urojonym - w istocie potwierdzamy naznaczenie i przynależność. Bo ktoś, kto nie ma problemu, nie ucieka. Ktoś, kto nie ma kompleksów, nie wstydzi się polskości. Nawet jeśli widzi - bywa, że potężne - wady naszego narodu. Miłość do Ojczyzny nie polega na tym, że nie widzimy jej wad, ale na tym, że odwołujemy się do czegoś znacznie ważniejszego i głębszego niż bieżąca ocena jej kondycji, zawsze przejściowa. I że niesiemy w sobie poczucie obowiązku, a nie chęć ucieczki.
Dziś widać jasno, że opozycja gotowa jest na wszystko, włącznie z redukcją statusu państwa polskiego do poziomu skrępowanej prowincji, byle tylko odzyskać władzę. A że i ona nie będzie miała wówczas realnej władzy, sprawczości? W istocie nigdy nie była tym zainteresowana. Ona nie chce prowadzić Polski ku lepszej przyszłości; ona chce zarządzać w imieniu. Czuje się wówczas znacznie bezpieczniej niż warunkach pełnej suwerenności. Pasuje jej to psychicznie, i sprawia, że nie trzeba myśleć samodzielnie, nie trzeba się zderzać z potężnymi siłami, nie trzeba walczyć. Można „żyć”.
Sytuacja obozu niepodległościowego nie jest dziś łatwa. Jest wyjątkowo trudna. Nie jest to jednak powód do załamywania rąk. To, co jest po drugiej stronie, musi skłaniać do szczególnej odpowiedzialności, wysiłku, myślenia. Przecież jeszcze Polska nie zginęła.
„Europejczycy polskiego pochodzenia”… Czy spełni się sen zaborców w „nowoczesnym” wydaniu? To zależy od każdego z nas.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/527826-europejczycy-polskiego-pochodzenia-spelni-sie-sen-zaborcow