”Wcześniej czy później ci działacze Platformy, którzy będą niezadowoleni z przywództwa Borysa Budki, będą w naturalny sposób wskazywali na Rafała Trzaskowskiego albo kogoś, kogo wskaże prezydent Warszawy na ewentualnego lidera. Pewnie także poprzednie kierownictwo Platformy nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa” – mówi w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl politolog prof. Rafał Chwedoruk, komentując sondaż dotyczący tego, kogo Polacy uważają za lidera opozycji.
wPolityce.pl: Czy zaskakuje pana wynik sondażu, w którym ankietowani zapytani o lidera opozycji, wskazali na Szymona Hołownię?
Rafał Chwedoruk: Nie jest to jakimś szczególnym zaskoczeniem, albowiem wciąż żyjemy w cieniu niedawnej kampanii prezydenckiej, co pokazuje sytuacja, w której i obecny prezydent Warszawy, i znany celebryta są na czele. Empiria lat poprzednich pokazuje, że bardzo łatwo jest na chwilę – w wyniku pojedynczej kampanii – pojawić się w roli lidera opozycji, natomiast dużo trudniej jest się utrzymać. Niegdyś mieliśmy do czynienia z Ryszardem Petru, który w zasadzie w jednym z wystąpień sam siebie obsadził w takiej roli i zanim na dobre ta sugestia została przez opinię publiczną przepracowana, to okazało się, że jedynym realnym liderem jest Grzegorz Schetyna, a o liderze słabnącej Nowoczesnej pamiętali głownie autorzy memów. Wyborcy partii liberalnych są wyborcami, których stosunek do partii przez nich popieranych można określić mianem letniego – jest to głosowanie warunkowe, sytuacyjne, w dużym stopniu przeciwko Prawu i Sprawiedliwości. Ci wyborcy potrafili w mniejszym bądź większym procencie migrować w kolejnych kampaniach wyborczych. W 2015 r. między PO a Nowoczesną, w innych kampaniach między PO a Lewicą, w niektórych elekcjach nawet pomiędzy PO a PSL-em. Stąd bardzo trudno o stworzenie wyrazistego przywództwa. Wiąże się z tym zarówno rozdrobnienie partyjne opozycji, gdzie można mówić o 3-4 konkurujących ze sobą ośrodkach, z których oczywiście żaden – poza samą Platformą, najlepiej prezentującą się w sondażach – nie przyzna się do chęci zawarcia szerszej koalicji, bo siłą rzeczy demobilizowałby własnych zwolenników. Nader wszystko kryje się za tym zróżnicowanie interesów i poglądów. Interesów, bo w oczywisty sposób, obok wielkomiejskiej klasy średniej, wśród – maksymalnie licząc – owych 10 mln, które można sobie wyobrazić w takiej plebiscytowej sytuacji, jak w ostatnich wyborach prezydenckich, są grupy społeczne o różnym potencjale ekonomicznym, różnych interesach. Można tam znaleźć nie tylko mieszkańców wielkich miast, ale w tym historycznym podziale, również z mniej zamożnych ośrodków dawnego zaboru pruskiego czy ziem odzyskanych. To także na mniej zamożnych terenach opozycja potrafi uzyskiwać wysokie poparcie, nawet w niektórych enklawach na ścianie wschodniej. Ta wielopartyjność i różnica interesów czyni opozycję dosyć elastyczną i zdolną do przetrwania, ale też jednocześnie powoduje permanentne dryfowanie między dwoma biegunami – z jednej strony była próba Koalicji Europejskiej, z drugiej zaś strony ostatnie wybory parlamentarne były startem przeciwko sobie trzech dużych komitetów. Nie spodziewałbym się łatwego przełomu w tej materii. Natomiast oczywiście, jeśli nic się nie zmieni, to faworytem takiego wewnętrznego starcia będzie Platforma Obywatelska, która ma przewagę zasobów nad resztą konkurencji.
Mimo tej ogromnej dysproporcji, wśród wyborców opozycji, w sondażu prowadzi Trzaskowski z 32 proc., ale tuż za nim jest Hołownia, na którego wskazało 30 proc. ankietowanych. Dlaczego tak się dzieje?
Wśród wyborców opozycji są zarówno tacy, którzy chcą jakkolwiek pojętej zmiany - zmiany dotyczącej nie tylko tego, kto rządzi, ale także tego, kto jest w opozycji. Są też tacy, którzy w większym stopniu mogą czuć się beneficjentami czy to sytuacji w kraju, czy np. sytuacji w mieście, w którym żyją, a wciąż środowiska związane z Platformą są w wielu miastach ugrupowaniem związanym z prezydentem bądź największym podmiotem w radzie miasta. Wreszcie pojawia się również kontekst najmłodszego pokolenia wyborców – pokolenia, jak pokazuje każda kolejna elekcja, wrażliwego na kontekst popkultury. Ktoś, to jest związany z szeroko pojęta popkulturą może liczyć na większe zainteresowanie, bo młodzi ludzie we współczesnym społeczeństwie są konsumentami popkultury. Tego doświadczał Paweł Kukiz swego czasu, również styl uprawiania polityki Janusza Palikota, który starszym wyborcom wydawał się kontrowersyjny albo jednoznacznie nieakceptowalny, a wśród młodych zyskiwał poparcie. W jakimś stopniu Robert Biedroń podczas swojej kampanii do Parlamentu Europejskiego zbliżył się do pewnego przerostu marketingu nad treścią, co dla części młodych wyborców było atrakcyjne. Tu też to zróżnicowanie jest naturalne i zrozumiałe. Może okazać się, że reżyserem będzie praktyka i cykl kampanii wyborczej rozstrzygnie – tak jak niegdyś było z ruchem Kukiza czy Palikota, kiedy wybory samorządowe faktycznie dekonstruowały te formacje. W tym sensie, kolejnym czynnikiem, który może wpłynąć na to, kto zostanie efektywnym liderem opozycji, może być kalendarz wyborczy, który oczywiście może ulec korektom ze względu na dynamikę wydarzeń w kraju. Natomiast długoterminowo rozstrzygnięcia mogą być tylko dwa. Albo jakaś forma koalicji, szczególnie sytuacja, w której Szymon Hołownia dołączyłby do któregoś z podmiotów opozycyjnych, albo powtórka z poprzedniej kadencji i hegemonia jednego z podmiotów. Konsekwencją tego wszystkiego jest to, że przeżywający duże problemy obóz rządzący ma czynnik sprzyjający mu w momentach kryzysowych w postaci podziałów wśród opozycji, co w takim wymiarze symbolicznym ma szczególnie znaczący efekt. Można sobie wyobrazić sytuację, kiedy znaczących podmiotów opozycyjnych byłoby mniej i sytuację, w której notowania PiS spadają o kilka procent, a KO nieco rosną. Wówczas na trwałe te formacje mogłyby się zbliżyć do remisu. A w obecnej sytuacji trudno to sobie wyobrazić. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że olbrzymi procent wyborców Hołowni – można próbować śledzić to w różnych badaniach, ale z tych względów, o których mówię, wśród młodych wyborców jest to trudne do uchwycenia – to są potencjalni wyborcy głównie Platformy Obywatelskiej, a nie Prawa i Sprawiedliwości. Jak sądzę, tego typu sytuacja – nie nazwałbym jej patem, bo ona raczej jest dynamiczna i pewnie nie jeden zwrot jeszcze się pojawi – będzie przez dłuższy czas trwałym elementem, a ostatnie protesty i stosunek do nich opinii publicznej po stronie opozycyjnej dość dokładnie pokazuje, że i tam mamy do czynienia z wewnętrznym podziałem. Trochę innym niż w elektoracie PiS-u. W elektoracie PiS-u podział dotyczył zwolenników tego, co było do tej pory i nieco mniej licznej grupy akceptującej zaostrzenie prawa werdyktem Trybunału. Natomiast elektorat opozycyjny to grupa, z jednej strony, która akceptowała rozstrzygnięcie z lat dziewięćdziesiątych oraz rosnąca – choćby ze względów demograficznych – grupa tych, którzy chcą dostosowania polskiego ustawodawstwa do norm panujących we wszystkich, oprócz Malty, państwach europejskich. Już widać tutaj pewne zaczątki polemik, jeśli chodzi o poważne partie, między Platformą a Lewicą, na tym tle.
A czy sama Platforma nie stoi cały czas przed problemem przywództwa? Mamy do czynienia z paradoksalną sytuacją, w której lider największej partii opozycyjnej – Borys Budka – jest traktowany jako lider opozycji zaledwie przez 1 proc. ankietowanych – zarówno ogółu wyborców, jak i elektoratu samej opozycji.
Dziś post factum można powiedzieć, że obecny lider PO objął władzę w tej partii w najgorszym możliwym dla siebie momencie. Stało się to, o czym się nie pamięta, w trakcie faktycznie trwającej kampanii prezydenckiej. Trudno powiedzieć, czy kiedykolwiek wcześniej zdarzyło się, aby jakakolwiek partia zmieniała swojego lidera w trakcie kampanii, i to kampanii, w której ta partia mogła uzyskać dobry wynik – uzyskała, ale w wyniku zupełnie niestandardowych okoliczności. Siłą rzeczy nowy lider nawet nie miał czasu walczyć o wzrost własnej popularności, ba – o legitymizację własnej władzy wewnątrz Platformy. Dobry wynik Rafała Trzaskowskiego wprowadził kolejny element, który – nawet jeśli nie ma, a zapewne nie ma póki co konfliktu i różnic interesów pomiędzy Rafałem Trzaskowskim, a Borysem Budką, to wcześniej czy później będzie rodził napięcia. Wcześniej czy później ci działacze Platformy, którzy będą niezadowoleni z przywództwa Borysa Budki, będą w naturalny sposób wskazywali na Rafała Trzaskowskiego albo kogoś, kogo wskaże prezydent Warszawy na ewentualnego lidera. Pewnie także poprzednie kierownictwo Platformy nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa. To jest niewątpliwie jeden z czynników, który samej Platformie nie ułatwia rywalizacji wewnątrz opozycji. Natomiast być może tej partii pomoże coś, co pomogło jej poprzednio. W poprzedniej kadencji PO była na samym początku w nieporównywalnie gorszym stanie niż dzisiaj. Powszechnie prorokowano jej zmierzch. Jednak wykorzystując swoje zasoby i to, że inne podmioty przeżywały jeszcze większe problemy, wykorzystując słabość reszty opozycji, PO powróciła do roli partii numer 1 wśród opozycji, więc być może to się powtórzy. Natomiast warto też zwrócić uwagę na jedną rzecz, która wcześniej czy później, jak sądzę, ujawni swoje znaczenie w polskiej polityce – tzn. w kręgu osób współpracujących z Szymonem Hołownią można znaleźć też osoby, które były bardzo blisko Platformy Obywatelskiej. Są to osoby, które pełnił z ramienia Platformy ważne funkcje publiczne i raczej były bliskie Donaldowi Tuskowi niż innym nurtom w tej partii. Tworzy to dodatkowy kontekst całej tej sytuacji i może okazać się, że relacje pomiędzy różnymi podmiotami na opozycji ulegną gwałtownej zmianie. Jeśli do tego dodamy jeszcze, że z list PSL-u do parlamentu trafiły osoby, które bardziej były kojarzone z Platformą niż z jakimkolwiek innym podmiotem, to to też tworzy dość osobliwą całość. Natomiast finałem i tak może być albo próba powtórki z Koalicji Europejskiej, albo powtórka z ostatnich wyborów sejmowych i o to będzie toczyła się walka wśród opozycji. Jeśli miałby być pierwszy wariant spełniony, to o to, kto miałby być osobą koncentrującą wokół siebie resztę opozycji. Z kolei mniejsze podmioty będą zapewne próbowały do ostatniej chwili walczyć o samodzielny start i będą niejako skazane – wcześniej czy później – na poszukiwanie różnic z Platformą w aspektach programowych. Sytuacja, w której Prawu i Sprawiedliwości, i to pewnie w sposób trwały, ubyło kilka procent poparcia, była równoległa z momentem, w którym opozycja jest być może w apogeum wewnętrznych przekształceń, bez prostej recepty na to, jak osłabienie rządzących wykorzystać.
Rozmawiał Krzysztof Bałękowski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/527772-wywiad-prof-chwedoruk-opozycja-w-apogeum-przeksztalcen