Premier Mateusz Morawiecki przedstawił na wczorajszej konferencji tzw. „Plan 100 dni solidarności”, czyli zasad bezpieczeństwa, w tym luzowania wprowadzonych obostrzeń w związku z pandemią koronawirusa. I jak to zazwyczaj bywa, jednych on zadowolił, inni go skrytykowali. Jedni egoistycznie pytali o ferie na stokach narciarskich, a inni alarmowali, że zaproponowane rozwiązania to prosta droga do ich bankructwa. Jedno jest pewne i opinię tę podzielają również politycy opozycji: najważniejsze, że plan został przedstawiony. Tego oczekiwali Polacy.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Rząd walcząc z pandemią popełnił kilka błędów. Krytykowany był m.in. za zbyt późne informowanie o wprowadzeniu kolejnych restrykcji. Tak było m.in. z decyzją ws. zamknięcia cmentarzy. Nie brakowało decyzji niezrozumiałych, ale część po prostu próbowano takimi uczynić. Można byłoby tu użyć argumentu, że nie popełnia błędów tylko ten, kto nic nie robi, ale osobiście uważam, że lepiej rozejrzeć się dookoła. Mało kto na świecie uniknął błędów. Skapitulowała nawet Szwecja, gdzie główny krajowy epidemiolog odpowiedzialny za szwedzką strategię walki z Covid-19 przyznał, że zaskoczyła go liczba zakażeń. Czymś wymownym jest milczenie w tej sprawie osób, które jeszcze kilka miesięcy temu stawiały Szwecję za wzór walki z pandemią. Wczorajszą konferencję premier Morawiecki rozpoczął więc od przeprosin za popełnione błędy. Przyznał on, że nie wszystkie przewidywania były trafne. To naprawdę znacząca zmiana narracji. Warto docenić władzę, że potrafi przyznać się do błędów, bo naprawdę nie często się to politykom zdarza. Pamiętajmy, że mamy do czynienia z największym kryzysem od II wojny światowej. W niemal każdym państwie są grupy niezadowolone z wprowadzonych restrykcji. Często złość i frustracja wyrażana jest na ulicach. Tak jak na całym świecie, tak i w Polsce ludzie tracą pracę, upadają firmy. Nie jesteśmy tutaj wyjątkiem. Rząd często musi działać po omacku.
Każdy z nas chciałby wiedzieć „co dalej?”. Wczorajsza konferencja i przedstawiony plan w pewnym stopniu odpowiada nam na to pytanie. Przynajmniej do końca stycznia wiemy, jak będzie wyglądała nasza rzeczywistość. Co zostanie otwarte, a co zamknięte. Możemy zacząć planować święta Bożego Narodzenia. Również uczniowie wiedzą na czym stoją. W czasach niepewnych taka wiedza jest na wagę złota. Uporządkowuje chaos. Przynajmniej w pewnym stopniu, bo spora doza niepewności na pewno pozostanie. A co dalej?
Rząd liczy, że po nowym roku do Polski trafi kilka milionów sztuk szczepionki, co pozwoli rozpocząć szczepienia, a tym samym powoli zaczniemy wygaszać pandemię. Minister Andrzej Niedzielski przyznał niedawno, że w planach jest zaszczepienie 31 mln Polaków. To ogromne przedsięwzięcie nawet jeżeli założymy, że w pierwszej kolejności zaszczepione zostaną osoby z grupy największego ryzyka.
Ale co po szczepionce?
To pytanie musi należeć do najczęściej zadawanych na Nowogrodzkiej, a także w gmachu przy alejach Ujazdowskich. Michał Kolanko z „Rz” pisał wczoraj, że w Kancelarii Premiera opracowywane są nowe pomysły „dotyczące wyjścia z postcovidowego kryzysu gospodarczego i społecznego”, które jeszcze w grudniu zaprezentować ma Morawiecki.
Zaprezentowanie Polakom ścieżki wychodzenia z pandemii jest niezwykle ważne nie tylko dla osobistej pozycji Morawieckiego w obozie Zjednoczonej Prawicy, ale także dla samego obozu władzy. Mówił o tym prof. Rafał Chwedoruk w rozmowie z serwisem Gazeta.pl.
Zwracam uwagę na moment, który dla wszelkiej zmiany społecznej jest ogromnie istotny: to moment wychodzenia z traumy - kryzysu gospodarczego, pandemii, wojny. Wtedy gwałtownie wzrastają społeczne aspiracje. Wtedy obywatele są gotowi na daleko idące zmiany i biada temu, kto nie zrozumie wagi tego momentu.
Dam przykłady z historii. Winston Churchill, choć wygrał II wojnę światową, to w lipcu 1945 r. przegrał wybory. Pokonała go Partia Pracy Clementa Attleego, bo Churchill nie zrozumiał, że masa poborowych z klasy robotniczej ma swoje aspiracje i chce powszechnej i darmowej edukacji oraz służby zdrowia. Patrząc na nasz grunt, to przy wychodzeniu z traumy kryzysu gospodarczego przegrała PO, bo dość że nie zauważyła wzrostu aspiracji Polaków, to jeszcze podniosła wiek emerytalny.
Dla PiS wychodzenie z traumy pandemii będzie trudniejszy niż sama pandemia. Jeśli PiS chce przetrwać, to musi się szykować na najważniejszy czas: wiosnę-lato 2021 r.
—podkreślił politolog.
Prawo i Sprawiedliwość o tych emocjach nie może zapomnieć. Łatwo nie będzie, bo gdy polepszy się pogoda, to na sile mogą ponownie zyskać protesty organizowane przez Ogólnopolski Strajk Kobiet. Wiele sił może przeć do politycznego przesilenia. Nagromadzenie konfliktów jest faktem. Narastającą w społeczeństwie frustrację, nawet gdy nie przez rząd zawinioną, łatwo będzie podpalić. Wystarczy iskra.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/527652-plan-100-dni-solidarnosci-to-krok-w-dobrym-kierunku