Między praworządnością a suwerennością nie ma sprzeczności, jest znak równości. Jeśli rząd PiS będzie szanował prawo, to nie będzie żadnego problemu z wypłatą środków dla naszego kraju. Wystarczy postępować w sposób praworządny -
— ogłosił na antenie TVP poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego Dariusz Klimczak. Zdanie pięknie okrągłe, nawet wewnętrznie logiczne. Ale jednocześnie tak bezdennie naiwne, a nawet głupiutkie, że musi wzbudzać śmiech ludzi, którzy tę pułapkę zaprojektowali. Pewnie nie wierzą, że naprawdę wychowali ludzi, którzy na serio wyciągają szyje, by włożyć je w gotowe smycze. Ale nie, po doświadczeniach ostatnich dekad wiedzą już, że w Europie środkowo-wschodniej, nie tylko w Polsce, nigdy nie brakuje ludzi gotowych forsować pomysły szkodliwe dla ich własnych krajów, o ile w zamian zostaną pochwaleni.
Stajemy niemal bezradni wobec wyjątkowej bezczelności, mającej niewiele precedensów w historii. Mówią „praworządność”, a tak naprawdę proponują zwykły zamordyzm. Rodzaj relacji, który musi kojarzyć się z epoką komunizmu. I jeszcze chcą, byśmy złożyli pod tym podpis - tak, by w przyszłości nie można było powiedzieć słowa. Mamy oddać nie tylko suwerenność, ale i prawo sprzeciwu.
W istocie to jest skok na suwerenność, przeprowadzany - co wyjątkowo obrzydliwe - w czasie pandemii, pod jej osłoną. W czasie, gdy wszyscy jesteśmy oszołomieni, gdy rządy mają milion problemów wywołanych koronawirusem. Unia - ta nieformalna, ale najrealniejsza z istniejących - pozostaje wierna swojemu niepisanemu motto: nie ma takich kłopotów, których nie można wykorzystać dla zwiększenia swojej władzy.
Wszyscy musimy pamiętać: kariery przeminą, nadejdą nowe generacje, nowe epoki, nowe czasy. Zostanie pytanie, czy w krytycznej chwili stanęliśmy po stronie prawa państwa polskiego do samodzielności, do podmiotowości, czy też podpisaliśmy „traktat”, z którego nie wyplączą się być może całe pokolenia.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/527571-w-istocie-to-jest-skok-na-suwerennosc-pod-oslona-pandemii