W sejmie zapewnia, że został zatrzymany, pchnięty na maskę samochodu, uderzony w plecy, unieruchomiony siłą i pozbawiony wolności. W miejscu zdarzenia skarżył się policjantowi, że został pobity i „zostało mu zablokowane przejście”, w Onecie zapewniał, że został „rzucony na maskę samochodu” i przyduszony. Marszałek Włodzimierz Czarzasty nie tylko tworzy jakąś heroiczną opowieść o swoim męczeństwie, ale też potrafi skupić uwagę Sejmu i opinii publicznej na swoim mocno ubarwionym incydencie. Cały 19 listopada w państwie polskim upłynął na rozważaniach jakim to cudem wicemarszałek uniknął jeszcze większych represji.
Z policyjnego nagrania nie wyłania się jednak bohaterski obraz jak z „Barw walki” Mieczysława Moczara, ani jak ze wspomnień o partyzancie Armii Ludowej Janku Krasickim. O ile w ferworze wieczornych protestów mogło dojść do jakiegoś kontaktu fizycznego, to marszałek Czarzasty niekoniecznie był jego ofiarą - i memy wyśmiewające tę wersję zdarzeń jako opowieść o mocarnym SLDowcu faktów nie zmienią. Tymczasem ten szczyt poświęceń lewicowych walk ulicznych, zagłusza kilka istotnych pytań o rolę parlamentarzystów w życiu publicznym.
Poseł jako „krysza”
Interwencje poselskie były z założenia narzędziem do sprawdzania nieprawidłowości w instytucjach publicznych, a nie instrumentem wzmacniania antyrządowych protestów. Mają na celu pilnować urzędników, a nie rozbestwiać łamiących kolejne punkty Kodeksu Wykroczeń członków demonstracji. Nie powinny gwarantować bezkarności, a legitymacja poselska pokazywana nocą z odległości dwóch metrów nie stanowi aktu kanonizacji i nie udziela nadprzyrodzonych mocy przenikania przez kordony policji. Immunitet poselski miał dodawać posłom odwagi w kontrolowaniu władzy, a nie osłaniać parasolem ludzi, którzy przeklinają (art. 141 KW), zakłócają spokój nocy (Art. 51 KW), łamią obostrzenia pandemiczne (m.in. art. 54 KW), albo nawet atakują policjantów i znieważają funkcjonariuszy na służbie (Kodeks karny).
W Ruskim świecie funkcjonuje pojęcie „kryszy”, „dachu”, wysoko postawionego urzędnika „kryje” przestępstwa i wykroczenia swoich nieformalnych podopiecznych. Niektórzy parlamentarzysci Lewicy i Koalicji Obywatelskiej stają się właśnie taką „kryszą” dla protestujących.
Papierowe męczeństwo
Oprócz aspektów prawnych jest jeszcze w życiu politycznym - a jakże! - etyka i estetyka. Te nieustanne opowieści kolejnych parlamentarzystów o tym jak to są ofiarami autorytarnego reżimu zamieniają się w jakąś podwórkową zabawę, w której chłopcy-gawędziarze opowiadają kto widział przez dziurkę od klucza większe cycki sąsiadki albo szybciej uciekał kontrolerowi biletów. Padające porównania policji do Gestapo, OMONu czy ZOMO mają przyprawić uczestnikom protestów aureoli odwagi, ale tak naprawdę - są kpiną z prawdziwego bohaterstwa ofiar niemieckiego nazizmu, białoruskich opozycjonistów czy działaczy antykomunistycznych.
Tym bardziej exPZPRowiec - beneficjent prywatyzacji Włodzimierz Czarzasty, układający litanię o „pobiciu, przyduszeniu, rzuceniu na maskę samochodu” w narracji o demokratycznych zmaganiach z autorytarnym reżimem coś za bardzo przypomina legendy o walce AL-owskich partyzantów z nazizmem, które po latach okazywały się wyssane z brudnego, sowieckiego palca
NA SZCZĘŚCIE JEST WYSTARCZAJĄCO MATERIAŁÓW, NAGRAŃ I WYPOWIEDZI, BY CAŁOŚĆ OCENIĆ SAMEMU. ZAPRASZAM DO OBEJRZENIA:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/527476-czy-meczenstwo-czarzastego-uczcza-nastepne-pokolenia
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.