Prof. Monika Płatek, należąca do Rady Konsultacyjnej Strajku Kobiet, postanowiła na łamach „Gazety Wyborczej” zaatakować policję za to, że ta zdecydowanie reagowała na działania protestujących w Warszawie zwolenników aborcji.
CZYTAJ TAKŻE:
Doświadczenie policji powinno wskazywać bardzo jasno na to, że w przeciwieństwie do Marszów Niepodległości urządzanych 11 listopada przez chuliganów i skrajną prawicę marsze Strajku Kobiet to marsze pokojowe
— stwierdziła prof. Monika Płatek. Być może nie zauważyła, jak wobec policjantów na protestach zachowuje się chociażby liderka Strajku Kobiet - Marta Lempart. Wykrzykiwała w stronę policjantów wulgaryzmy. Poza tym, wszelkie zgromadzenia powyżej 5 osób są obecnie nielegalne ze względu na epidemię koronawirusa.
Okazuje się, że są w policji jakieś taktyki działania. Pytanie, dlaczego te taktyki nie są stosowane w momencie, gdy dochodzi do niszczenia miasta, awantur, bicia, podpalania mieszkań, tylko wtedy, gdy mamy do czynienia z pokojową demonstracją
— powiedziała prof. Płatek. Warto, aby przypomniała sobie, jak policja zachowywała się wobec uczestników Marszów Niepodległości, odbywających się za rządów koalicji PO-PSL. Ponadto nieprawdą jest, że policja nie reagowała na działania chuliganów w czasie tegorocznego Marszu Niepodległości - widać to chociażby na nagraniu z 11 listopada z ronda de Gaulle’a, upublicznionego przez policję.
Prof. Płatek atakuje policję
Generalnie, jeżeli podczas protestu były jakieś problemy, to były sprowokowane przez policję. To policja wywołała zagrożenie. Jeden z posłów, zdaje się Bartłomiej Sienkiewicz stwierdził, że tak naprawdę była to próba doprowadzenia do zaostrzenia sytuacji na ulicy po to, aby dać sobie prawo do stosowania środków przymusu bezpośredniego. Tak to wyglądało
— mówiła. To ciekawe, że prof. Płatek powołała się akurat na Bartłomieja Sienkiewicza - byłego szefa MSW w czasie rządów PO-PSL, gdy policja potrafiła brutalnie traktować uczestników Marszu Niepodległości.
To, z czym się zderzamy, to brak poszanowania podstawowych reguł. Wczorajsza sytuacja kojarzy mi się z poligonem. To były ćwiczenia poligonowe na spokojnych obywatelach, przypomnienie, jak się ich traktowało w stanie wojennym. Może było to też dążenie policji do odreagowania swojej bezczynności, bezradności wobec ludzi, którzy rzeczywiście są groźni i agresywni, jak to było 11 listopada. To, co mnie najbardziej zaskakuje, to totalny brak poszanowania reguł przez policję
— stwierdziła prof. Płatek. Czyżby nie widziała, że policja podczas tegorocznego Marszu Niepodległości podejmowała zdecydowane działania wobec chuliganów?
Polska nie jest krajem ani demokratycznym, ani praworządnym. I trzeba to wyraźnie podkreślić
— powiedziała prof. Monika Płatek. Po czym podzieliła się swoją refleksją, że w Polsce może mieć miejsce taka sytuacja… jak w Syrii, gdzie doszło do krwawej wojny domowej.
To, czego ja się boję, to scenariusz z Syrii. Dziesięć lat temu kobiety w Syrii wychodziły na ulice walczyć o prawa człowieka. Dziś ulice w Syrii nie wyglądają jak ulice. Mam nadzieję, że u nas do tego nie dojdzie
— mówiła.
Warto, aby prof. Monika Płatek jako prawniczka wzywała zwolenników aborcji do przestrzegania prawa i zaprzestania protestów w czasie epidemii koronawirusa. Zamiast tego woli jednak atakować policję, która pilnuje porządku podczas tych zgromadzeń.
tkwl/wyborcza.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/527444-prof-platek-oskarza-policje-w-gw-wywolala-zagrozenie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.