Opozycja w walce z rządem Zjednoczonej Prawicy przyjęła założenie, że wszystko, co może zaszkodzić obozowi Jarosława Kaczyńskiego, jej z kolei musi przynieść wyłącznie same korzyści. Tak jest również w kwestii powiązania funduszy europejskich z mechanizmem praworządności. A przecież sprawa jest na tyle złożona, że nie można wykluczyć, że w dłuższej perspektywie może zaszkodzić nie tylko Unii Europejskiej, ale także samej opozycji.
Rozmyta definicja praworządności
Zacietrzewienie opozycji w walce z obozem władzy powoduje, że jej przedstawiciele nie widzą lub nie chcą widzieć potencjalnych zagrożeń związanych z przyjęciem mechanizmu praworządności, który jest tak skonstruowany, że pod „brak praworządności” można będzie de facto podpiąć wszystko. Ciekawą opinią na ten temat podzielił się z Wirtualną Polską były eurodeputowany Paweł Piskorski.
Choć Piskorski do Parlamentu Europejskiego dostał się z list Platformy Obywatelskiej i dziś podkreśla, że jego zdaniem Prawo i Sprawiedliwość w sposób „oczywisty” łamie praworządność, to jednocześnie dostrzega wiele zagrożeń płynących z ew. przyjęcia mechanizmu w takiej formie, w jakiej próbuje się go dziś przepchnąć. W jego opinii próba wprowadzenia mechanizmu praworządności jest de facto próbą przyspieszenia procesu integracji europejskiej.
To jest przemiana znacznie większa niż któryś z przyjętych do tej pory traktatów. To jest rewolucja praktyczna, faktami dokonanymi zmieniająca Unię, to jakie ma mieć kompetencje, zakres zadań, zdolności finansowe, uprawnienia w relacjach z krajami członkowskimi i jak ma być rządzona
—tłumaczy Piskorski w rozmowie z WP.
CZYTAJ WIĘCEJ: Były polityk PO: To jest rewolucja praktyczna, faktami dokonanymi zmieniająca Unię. W sensie formalnym PiS ma rację
Długa lista wątpliwości
Obecny przewodniczący Stronnictwa Demokratycznego podkreśla, że mechanizm ten może doprowadzić nawet do bankructwa państwa, wobec którego użyje się zapisów mechanizmu. Piskorski podkreśla, że przyjęte rozwiązania zakładają, że przypadku, gdy fundusze zostaną wstrzymane, to państwo jednocześnie będzie musiało zwrócić pieniądze do tej pory spożytkowane. W rozmowie z WP przywołane zostały również argumenty podnoszone przez niektórych polityków, którzy ostrzegają, że dzięki temu mechanizmowi będzie można wymusić na państwach członkowskich wprowadzenie zmian, które dzisiaj leżą jedynie w ich gestii. Co były europoseł ma na myśli? M.in. to przed czym ostrzegał Sebastian Kaleta w telewizji wPolsce.pl, a mianowicie, że może się okazać, że niepraworządny jest chociażby zakaz adopcji dzieci przez pary homoseksualne.
CZYTAJ WIĘCEJ: TYLKO U NAS. Kaleta: Za chwilę usłyszymy, że nie otrzymamy środków unijnych, bo nie ma w Polsce małżeństw homoseksualnych
Opozycja w swej ślepej walce z rządem zdaje się nie dostrzegać tych zagrożeń. A przecież powinna, jeżeli zakłada, że już w 2023 r., to ona będzie rządzić. Chyba, że wychodzi z założenia, że nic ze strony tego mechanizmu jej nie grozi. Takie myślenie może okazać się dla niej zgubne. A co w przypadku, gdy okaże się, że wypłata funduszy zostanie zagrożona z powodu chociażby braku w Polsce zgody na zawieranie małżeństw homoseksualnych? Co zrobi rząd w takiej sytuacji, gdy z jednej strony będzie miał Brukselę, a z drugiej Polaków, którzy dzisiaj wciąż w zdecydowanej większości są przeciwko takim rozwiązaniom? Część Koalicji Obywatelskiej pewnie by temu przyklasnęła, ale z pewnością nie wszyscy jej wyborcy.
Idźmy jednak dalej. A co jeśli o tym, co jest „praworządne” za kilka lat będą decydować AfD lub ugrupowanie Marie Le Pen? Takiego scenariusza przecież wykluczyć nie można, zwłaszcza w czasach pandemii, która może zmieść z powierzchni ziemi każdą władzę. Bruksela zdaje się być przekonana, że do takiego scenariusza nigdy nie dojdzie, a przecież taki mechanizm to wiatr w żagle dla znienawidzonych przez establishment populistów.
Piskorski przywołuje również słowa Donalda Tuska, który takie rozwiązanie jeszcze dwa lata temu krytykował. Ale i byłego premiera opozycja jakby już nie słyszała. Być może dlatego, że i on zmienił w tej sprawie zdanie, szef frakcji Europejskiej Partii Ludowej Manfred Weber skrytykował weto Polski i Węgier.
Wcale nie jest również przesądzone, jak Polacy zareagowaliby na wstrzymanie przez Brukselę wypłat z powodu rzekomo łamanej praworządności. Czy zwyciężyłaby narracja o złym rządzie, którego działania doprowadziły do przykręcenia kurka z pieniędzmi, czy raczej narracja o Brukseli, która nęka konserwatywny rząd przed czym wielu przecież ostrzegało, a do czego opozycja przyłożyła rękę? Historia trudnych relacji rządu w Warszawie z Brukselą pokazała, że Polacy choć są narodem nad wyraz euroentuzjastycznym, to nie zawsze stawali po stronie Unii. Być może okazałoby się, że kolejne bitwa Brukseli z rządem w Warszawie wzmocniłaby obóz Zjednoczonej Prawicy. I trzeba byłoby powiedzieć, że ogromna w tym zasługa jego przeciwników.
Opozycja tych wszystkich zagrożeń płynących z ew. przyjęcia mechanizmu praworządności w obecnym kształcie zdaje się nie widzieć. Jeżeli nawet je dostrzega, to nikt nie ma na tyle odwagi, aby je głośno wyartykułować. A przecież w tej sprawie można byłoby zagrać całkowicie inaczej. Opozycja mogłaby stanąć po stronie rządu, co pomogłoby jej zerwać z łatką „targowicy” i skutecznie wytrąciłoby ten argument z rak rządzących. Do tego jednak potrzeba nieszablonowego myślenia i minimum odwagi, aby działać wbrew podpowiedziom Tomasza Lisa i „Gazety Wyborczej”, a tego niestety brakuje, choć jak do tej pory wsłuchiwanie się w głos z tych ośrodków medialnych żadnego sukcesu opozycji nie przyniosło.
A co polskiemu rządowi radzi Piskorski?
Negocjacje, negocjacje, negocjacje
—podkreśla były eurodeputowany.
I ja się pod tymi słowami podpisuję.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/527391-mechanizm-praworzadnosci-zagraza-rowniez-opozycji