„Kaczyński i Orban blokują unijny budżet. Uważają, że polityka północno-zachodniej UE jest arogancka, pouczająca i hiper-moralna - i nie tylko oni” – pisze publicysta Christoph von Marschall na łamach niemieckiego dziennika „Der Tagesspiegel”.
Według niego potrzeba naprawdę ogromnej dawki euroentuzjazmu by znieść obecne spory w Unii Europejskiej.
Kontynent zmaga się z koronakryzysem już od dziewięciu miesięcy. Potrzeba było wielu szczytów UE by uzgodnić pakiet pomocowy dla krajów dotkniętych pandemią. Ale nadal nie obowiązuje
—podsumowuje von Marschall. Jak dodaje, najpierw „skąpcy” z Północy sugerowali, by każdy „sam sobie pomagał”. Aż w końcu, w lipcu, doszło do porozumienia. Teraz jednak Polska i Węgry mówią: Zgodzimy się tylko wtedy, gdy mechanizm, do którego dążyli wówczas niektórzy płatnicy netto przestanie obowiązywać lub przynajmniej pozostanie bezzębny: chodzi oczywiście o mechanizm praworządności.
Fundusz odbudowy ma być finansowany z pożyczek. Muszą się na to zgodzić nie tylko wszystkie państwa UE, ale także parlamenty narodowe. Jak również parlamenty regionalne w niektórych krajach
—wyjaśnia publicysta. Według niego pierwsza reakcją wielu państw było oburzenie.
Jak oni mogą! Być może pamięć pomoże przetrawić skandal: Francja i Niemcy wielokrotnie łamały kryteria stabilności z Maastricht, obiecując poprawę, ale nigdy tej obietnicy nie spełniły. A Grecja okłamała Unię, poszła na kompromis podczas kryzysu zadłużenia, ale nie zastosowała się do wymogów. Tyle, że wtedy byli to lewicowi populiści, jak premier Tsipras i jego minister finansów Varoufakis, w skórzanych kurtkach. Im Niemcy są prędzej w stanie wybaczyć, niż prawicowym populistom w Polsce i na Węgrzech. Tych wielu na Zachodzie uważa ich za poniżej ich godności
—twierdzi von Marschall. Według niego już w lipcu można było przewidzieć, że Polska i Węgry wykorzystają wymóg jednomyślności w głosowaniu (nad budżetem). Ale wtedy nastroje były takie: upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, decydujemy się na solidarną pomoc w koronakryzysie i jednocześnie zrobimy coś przeciwko niepokojącym wydarzeniom (w Polsce i na Węgrzech).
UE w pułapce
Unii Europejskiej nie udało się jak dotąd odwieść PiS i Orbána od ich strategii umocnienia władzy. A ci czują się na dodatek zachęceni, gdy widzą, że Niemcy również przedkładają prawo krajowe nad prawo europejskie, jeśli uznają to za konieczne
—uważa publicysta. Tym samym dobry zamiar połączenia pomocy dla dotkniętych pandemią państw z mechanizmem praworządności stał się pułapką. Pomoc nie może zostać wypłacona.
Zwolennicy warunkowości składają święte przysięgi: nie cofniemy się o krok. Nalegamy na skuteczny mechanizm praworządności. Jeśli jednak rozmawiasz z nimi poufnie, to nieco inne myślenie już dawno się pojawiło. Czy wytrzymamy?
—czytamy na łamach „Tagesspiegel”. Zdaniem von Marschalla Polska i Węgry nie są same.
Wszystkich dziesięciu nowych członków na wschodzie postrzega północno-zachodnią UE jako arogancką, pouczającą i hiper-moralną. Mówią: walczyliśmy o obalenie komunistycznych dyktatur, zwłaszcza Polska i Węgry. Grupa ta reprezentuje dziesięciu z 27 członków UE. Także niektórzy wewnętrzni wrogowie polityczni rządów Kaczyńskiego i Orbana traktują oskarżenie, że ich kraje nie są demokratycznymi państwami jako zniewagę dla ich narodu. To raczej wzmocni niż osłabi poparcie dla Orbana i PiS. Dla mieszkańców Południa szybka wypłata pomocy jest ponadto znacznie ważniejsza niż jej związek z rządami prawa. Nie minie dużo czasu, zanim będą błagać kraje północnego zachodu: Znajdźmy kompromis z krajami na wschodzie
—uważa von Marschall.
Ale: czy w ogóle można tu ustąpić, zapytają zwolennicy warunkowości. Chodzi w końcu o podstawowe wartości UE: demokrację i praworządność. To prawda. Oczywiście UE nie może zrezygnować z demokracji i rządów prawa, a nawet ich relatywizować. Ale zupełnie szczerze: Twierdzenie, że mieszkańcy Wschodu nie są już państwami prawa, również jest przesadą. To, co dzieje się w Polsce i na Węgrzech, jest alarmujące. Ale Polska i Węgry są dalekie od warunków, takich jakie panują w Rosji, Chinach czy Turcji. W Polsce i na Węgrzech tych, którzy myślą inaczej, nie wtrąca się do więzień. Niepokojące zmiany w dużej mierze zachodzą z wykorzystaniem zasad demokracji i praworządności. Każdy, kto zagłębi się w szczegóły, prędzej czy później zetknie się z tymi pytaniami: czy na przykład sędziowie są powoływani (w tych krajach) według zupełnie innych zasad niż w Niemczech czy we Francji? Czy partie rządowe w Wielkiej Brytanii lub Niemczech nie angażują się w powoływanie dyrektorów i redaktorów naczelnych nadawców publicznych?
—pyta publicysta. Według niego jak dotąd Europejski Trybunał Sprawiedliwości nie napotkał żadnych oczywistych poważnych naruszeń praworządności w swoich procedurach odwoławczych. Najpoważniejszym zarzutem było to, że granica emerytury sędziów w Polsce nie jest taka sama dla kobiet i mężczyzn, a na Węgrzech jest zbyt niska. Zostało to szybko skorygowane.
Szczegółowe raporty wyjaśniają, co jest nie tak w politycznej praktyce w Polsce i na Węgrzech. Można podzielić wiele obaw. Ale gdzie są dowody systemowych naruszeń prawa? Bert Brecht już zauważył w Operze za trzy grosze: Rekin nie jest rekinem, jeśli nie możesz tego udowodnić
—dodaje. Jego zdaniem niezrozumiałe jest także, dlaczego wszyscy skupiają się na Polsce i Wegrzech.
Bo stawiają opór. A większy niepokój powinna budzić sytuacja w Bułgarii i Rumunii. Podobnie na Malcie i Słowacji; doszło tam do morderstw politycznych. A na ile wiarygodna jest praworządność we Włoszech? Albo w Belgii, gdzie Flamandowie i Walonowie mają własne sądownictwo i władze, co prowadzi do zaniechania ścigania poważnych przestępstw, takich jak przestępstwa seksualne wobec nieletnich lub korupcja?
—pyta von Marschall dalej.
Kluczowy moment
Jego zdaniem zbliża się moment, by dokładnie rozważyć, czy Zachód UE może wygrać starcie z Polską i Węgrami. Albo czy nie powinniśmy więcej myśleć o tym, jak w innym razie Unia Europejska zakończyłaby takie prestiżowe pojedynki. Kompromis, który pozwala każdemu zachować twarz.
Co jest kluczowe dla większości z 500 milionów obywateli UE? Że UE pomoże im szybko w sytuacji zagrożenia pandemicznego? Albo że toczy spór o zasady, nawet jeśli większość na tym cierpi? Można by zamiast tego cierpliwie poczekać, aż demokratyczne wybory doprowadzą w pewnym momencie do zmiany rządu. W Polsce dopiero niedawno PiS przeszedł poważny kryzys. Szef PiS Jarosław Kaczyński i Viktor Orban nie będę rządzić wiecznie
—konkluduje von Marschall.
JJW, tagesspiegel.de
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/527387-tagesspiegel-apeluje-o-kompromis-ws-praworzadnosci