Rewolucje społeczne zawsze zasysały margines społeczny, któremu i tak było wszystko jedno jak się potoczy sytuacja, skoro niewiele miał do stracenia - ale żeby awangardę buntu montować z kabaretowych kuglarzy?
Przecież Marta Lempart organizuje już nie protest, a igrzyska - a to koronadyskotekę, a to koncert wulgarnych okrzyków, a to Radę Konsultacyjną złożoną z niepiśmiennych panienek z trudem walczących o poprawne złożenie zdania w języku polskim, podczas wywiadów każe wszystkim „wypier***lać”, albo leży na kanapie (przypadek rozmowy z „Wyborczą”) i zamawia jakieś tam wegeżarcie. Dziennikarze mainstreamu zachwyceni - zapraszają do rozmów, jakby było z kim rozmawiać, politycy maszerują karnie w jej marszach, machając legitymacjami poselskimi jak partyjnymi książeczkami na demonstracjach Mao Zedonga.
W dzisiejszym wywiadzie dla Beaty Lubeckiej w programie Gość Radia Zet groteska liderki Strajku kobiet wspina się wyżej. Lempart oburzyła się na pytanie słuchacza, czy aby nie jest za radykalna i zaczęła opowiadać o sobie jako o męczennicy systemu. Jak to w przypadku feministek, robi to komicznie, z kabaretową przesadą, relacjonując, że
Ja tu leżę obłożona mlekiem, jest mi niedobrze, pewnie nie będę mogła jeść. Moje poczynania są radykalne?
Liderka Strajku Kobiet ma na myśli incydent, w którym po szarpaninie z policją dostała gazem po oczach, po czym teatralnie padła na asfalt wykrzywiając się z bólu lepiej niż Neymar na meczach reprezentacji Brazylii. Wśród demonstrantów porada, że „na gaz dobre jest mleko” robi furorę jak sekretny komunikat przed chwilą złamany z jakiejś rządowej Enigmy.
No ale już samo sformułowanie „ja tu leżę obłożona mlekiem” nadaje się do księgi groteskowych cytatów, bo mlekiem ma się przemywać oczy, a nie leżeć w tymże mleku jak Kleopatra. Zresztą kilka godzin po mlecznej kąpieli Lempart ze swoimi egipskimi poddanymi występuje na konferencji prasowej i opowiada o brutalności policji i grozi masowym demaskowaniem tajniaków.
Strajk Kobiet nielegalnie się gromadzi, seryjnie łamie paragrafy Kodeksu Wykroczeń, potem napiera na policję i przy reakcji tejże albo histerycznie rzuca się do ucieczki albo po Hollywoodzku odgrywa role bitych ofiar PiSowskiego patriarchatu.
Jasne że dziwi ten wysyp politycznych troglodytów, irytuje zachwyt nad tym lewicowo-liberalnych dziennikarzy, oburza uczestnictwo i nakręcanie spirali emocji przez posłów, a same protesty - owszem - są dla stabilności państwa niebezpieczne. Ale ta zabawa trwa już pond trzy tygodnie, więc pora spojrzeć i na to z innej strony.
Jesienna chandra, pandemia, lockdown, widmo światowego kryzysu ekonomicznego, to niejedyne powody do zmartwień. Uliczny kabaret feministek dostarcza przecież czasem rasowej komedii i choć niejedna cywilizacja upadała w okrzykach igrzysk, to przynajmniej obecne widowiska mają posmak groteski, przy której można się popukać w głowę i zdrowo pośmiać.
ZOBACZ KONIECZNIE KOMENTARZ JARKA JAKIMOWICZA I ARTURA CEYROWSKIEGO:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/527231-na-jesienna-chandre-najlepsze-sa-skecze-ze-strajku-kobiet