Korespondenci donoszą, że rośnie presja na Polskę w związku z wetem naszego kraju i Węgier wobec mechanizmu zniewolenia politycznego - powiązania unijnych funduszy z politycznym dyktatem europejskiej centrali, dla niepoznaki określanym jako „praworządność”.
Gdy minister Konrad Szymański stwierdził w imieniu Polski, że „nikt nie powinien być zaskoczony wczorajszymi wydarzeniami, bo wielokrotnie mówiliśmy, że to jest bardzo wątły kompromis”, irlandzki minister ds. europejskich Thomas Byrne odpowiedział mu:
Nasza sytuacja gospodarcza jest wątła -
— i apelował, by bardzo dokładnie przyjrzeć się, jakie będą konsekwencje dla UE, jeśli nie będzie kompromisu ws. budżetu i funduszu odbudowy.
Rozczarowania obecną sytuacją nie krył minister ds. europejskich Włoch Vincenzo Amendola. Jego kraj ma być największym beneficjentem funduszu odbudowy.
Jesteśmy bardzo sfrustrowani. Dotyczy to nie tylko nas, ale również naszego społeczeństwa. Pandemia i niepewność wynikająca z kryzysu absolutnie się nie skończyły
— mówił Włoch.
Słowak Martin Klus ocenił, że porozumienie ws. pakietu finansowego jest bardzo zrównoważone.
Jeżeli naruszymy tę równowagę, to doprowadzimy do wielkiego kryzysu. Największego kryzysu w europejskiej historii. Wszyscy jesteśmy uzależnieni od jak najszybszego przyjęcia tego pakietu. Oczekują tego zarówno obywatele, jak i podmioty gospodarcze.
W podobnym tonie wypowiadała portugalska minister ds. europejskich Ana Paula Zacarias, której kraj jako następny obejmie przewodnictwo w UE.
Jesteśmy w środku drugiej fali pandemii, stoimy na krawędzi katastrofy społeczno-gospodarczej. Nie czas na rozgrywki. To jest moment, żeby pokazać jedność.
Wszystko prawda, sytuacja gospodarcza Europy jest poważna. Ale jeśli tak, to dlaczego wbudowywać w pakiety ratunkowe coś, co jest oczywistą polityczną smyczą? Czy to fair? Czy wojna w tej sprawie, od której Polska i Węgry nie mogły i nie mogą się uchylić, sprzyja szybkiej odpowiedzi na kryzys? Oczywiście nie. Ona została wypowiedziana w sposób wyjątkowo cyniczny.
Wszystkie te kraje, które wołają o szybką pomoc, powinny apelować nie do Warszawy i nie do Budapesztu, ale do Berlina i Brukseli**. To stamtąd nadeszła agresja, to tam wymyślono, że przy okazji turbulencji wywołanych pandemią można złamać - raz na zawsze! - dwa niepokorne państwa.
Chcecie szybkiego wyjścia z klinczu? Atakujcie tych, którzy to zaczęli. Tych, którzy chcą zabrać narodom europejskim - wszystkim - podstawowy atrybut demokracji, czyli możliwość swobodnego decydowanie o swojej przyszłości. Niech oni się cofną, niech schowają poza traktatowe armaty.
Polska i Węgry bronią dziś sprawy uniwersalnej. Ta smycz, która nad nami wisi, zostanie założona przecież wszystkim, których niewybieralni biurokraci nie będą lubili w przyszłości. Będzie dźwignią stosowaną coraz śmielej i brutalniej.
Unia Europejska stoi przed granicą, której przekroczenie będzie fatalnym błędem. Buduje świat, w którym opowieść o „wspólnocie wolnych narodów, które przezwyciężyły podziały i złą przeszłość, i teraz solidarnie idą razem ku lepszej przyszłości”, będzie mogło wywoływać jedynie śmiech.
To będzie świat, w którym albo zgodzimy się na status poddanych, albo będziemy musieli szukać innego wyjścia. Jesteśmy blisko momentu, od którego trzeba będzie zacząć liczyć nową epokę w historii Europy. Stare opisy nie będą już miały większego zastosowania.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/526971-chcecie-wyjscia-z-klinczu-atakujcie-tych-ktorzy-zaczeli