Pandemia Covid-19, słabnąca więź transatlantycka, rosnące ambicje Chin, masowa migracja, islamski terroryzm i niestabilne sąsiedztwo. Zewnętrzna presja na Unię Europejską przez ostatnie kilka lat wyraźnie wzrosła. Równie długa jest lista unijnych ambicji: wieść światowy prym w dziedzinie innowacji, w przemyśle i ochronie klimatu, by wymienić tylko niektóre z nich. Stać się mocarstwem, by nie być rozgrywanym przez Waszyngton i Pekin. Tyle co do teorii. Bo w praktyce Unia Europejska jest zajęta głównie sama sobą. Najpierw był spór o ratowanie euro, potem kłótnia o migrantów, a gdy tylko nieco przycichła, rozpoczęła się bitwa o praworządność, zawieszona tylko na chwilę, na początku pandemii, gdy przykryła ją awantura o maseczki i respiratory. Teraz bitwa o praworządność zakończyła się zapowiedzianym przez Polskę i Węgry wetem wobec przyszłych ram finansowych UE na lata 2021-2027 oraz funduszu odbudowy, na który czekają szczególnie kraje południa Europy, które od lat znajdują się w gospodarczej stagnacji, a pandemia ją jeszcze pogłębiła.
Dla zwolenników powiązania funduszy europejskich z praworządnością jest to sprawa pilna i nadrzędna. Trzeba zrobić porządek na unijnym podwórku, wskazać miejsce w szeregu. Kto nie przestrzega zasad, ten nie może liczyć na wyrozumiałość. Tyle, że zasady te są wyznaczane arbitralnie, pod unijne wartości da się podciągnąć niemal wszystko (od praw osób LGBTQI po kształt sądownictwa), unijne regulacje są łamane nagminnie, choćby kryteria z Maastricht przez Francję, i pozostaje to bez konsekwencji, a Bruksela nie ma kompetencji, by organizować krajom członkowskim ich systemy sprawiedliwości. Bez względu na to, jakie złe by one nie były. Bo ostatecznie w przypadku praworządności chodzi o to samo, o co chodziło w przypadku sporu o ratowanie euro czy migrantów: o suwerenność. Stopniowe przenoszenie tej suwerenności do Brukseli wypchnęło Wielką Brytanię z europejskiej wspólnoty i sprawiło, że ostatnie lata były w Unii jednym wielkim kryzysem. Od sporu do sporu, od szczytu do szczytu. Podziały, które się ujawniły przy tej okazji – na północ, południe, wschód i zachód, potrafiły rozgrywać zarówno USA jak i Chiny, dzieląc Unię na tę dobrą i na tę złą.
Dziwi więc gotowość naszych europejskich partnerów do dalszego pogłębiania tych podziałów. Bo kwestia praworządności nie zniknie, bez względu na to, czy niemieckiej prezydencji uda się wypracować przed następnym wideoszczytem UE w czwartek akceptowalny dla Polski i Węgier kompromis, czy zapadnie decyzja o ominięciu polskiego weta, czyli uruchomienie funduszu odbudowy za pomocą umowy międzyrządowej. Problem pozostanie, i będzie zajmował europejską wspólnotę przez kolejne lata. I będzie tak nawet wtedy gdy zmieni się rząd nad Wisłą. Jest to zbyt wygodna broń by jej nie używać. Powstaną w ten sposób nowe pokłady konfliktów. Unia Europejska przetrwała tak długo dzięki umiejętności wypracowania kompromisu między państwami członkowskimi. Nikt nie był stawiany pod pręgierzem, nie wywierano presji na rządy by się podporządkowywały tworzonym ad hoc wymogom. Niektórzy zapewne teraz powiedzą: ale wtedy nie było populistów! Tyle że ciąg przyczynowo-skutkowy jest wręcz odwrotny: tak zwani populiści to wynik głębokiego kryzysu w Unii, która przestała być postrzegana jako gwarant bezpieczeństwa i dobrobytu. Wobec tego kryzysu ujawniły się tendencje do tworzenia struktur dominacji. Wystarczy przypomnieć sobie unijna trojkę wizytującą Grecję, czy Brukselę opiniującą budżet Włoch.
Lekiem na to wszystko, zdaniem Brukseli i wielu naszych europejskich partnerów ma być…jeszcze więcej dominacji. Dalsze dzielenie państwa na dobre i na złe, tym razem pod hasłem praworządności. Wynikiem takiego podejścia będzie chaos. Na pewno nie uczyni Unii Europejskiej bardziej sprawczej, czego - i co do tego panuje akurat konsensus wśród europejskich elit - wobec przyspieszającej przebudowy ładu światowego, najbardziej potrzebuje.Znów Unia będzie zajęta sama sobą, a kolejne kryzysy już czekają za rogiem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/526779-spor-o-praworzadnosc-czyli-unia-znow-jest-zajeta-sama-soba
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.