Gdzie byłaby dzisiaj Polska, gdyby w lipcu premier Mateusz Morawiecki zawetował rodzące się w bólach budżet europejski i Fundusz Odbudowy? Szef rządu w sierpniowym wywiadzie dla tygodnika „Sieci” przekonywał, że na marginesie. Dzisiejsze doniesienia z Brukseli wskazują na to, że racja była po stronie Morawieckiego.
„Chętnych do takiego wistu nie brakowało”
Cofnijmy się do sierpnia i do rozmowy Jacka Karnowskiego z premierem Morawieckim, który dopiero co wrócił z Brukseli. Szef rządu dopytywany, czy zapisy dotyczące praworządności są dla Polski bezpiecznie i czy nie należało sięgnąć po weto, odpowiedział:
Powiedzmy też otwarcie, co leżało na stole obok tego porozumienia, które przywieźliśmy. Co było realną alternatywą. Otóż leżała tam chęć porozumienia się 25 krajów – dogadania się ze sobą na zasadzie umowy międzynarodowej, z pominięciem Polski i Węgier. Chętnych do takiego wistu nie brakowało, byłoby przecież 50 mld euro więcej do podziału z samego tylko Europejskiego Funduszu Odbudowy. Mogli także zmniejszyć budżet Wieloletnich Ram Finansowych np. o połowę, dorzucić te pół biliona do funduszu odbudowy i także podzielić między siebie. My dostalibyśmy ułamek tego, co mamy obecnie. Naprawdę łatwo nie było, ale nam chodziło o wywalczenie pozytywnych konkretów dla Polski.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Jego słowa zdają się potwierdzać dzisiejsze doniesienia z Brukseli na temat rozwiązań, które próbowała przeforsować Holandia.
Choć ze strony Holandii były głosy, by w razie blokady obejść Polskę i Węgry i zgodzić się na finansowanie wydatków poprzez porozumienia międzyrządowe, na razie nikt nie traktuje takich pomysłów na serio. „Chcemy kontynuować z podejściem w ramach wieloletnich ram finansowych” - powiedziało PAP źródło zbliżone do prezydencji
—podaje Polska Agencja Prasowa.
Wywrócenie stolika
Gdyby Morawiecki sięgnął w lipcu po weto, odsunąłby tym samym Polskę od negocjacyjnego stolika. Istniało spore prawdopodobieństwo, że zawiązano by porozumienie ponad głowami Polaków i Węgrów. Słowa Morawieckiego powtórzył dzisiaj wiceszef MSZ.
Gdyby posłuchać głosów zmierzających do zawetowania budżetu w lipcu to dzisiaj Polska byłaby na marginesie. Dzięki temu, że premier Morawiecki razem z Victorem Orbanem i innymi przywódcami doprowadzili do bardzo mądrego kompromisu i zabezpieczyli nasze interesy, to dzisiaj mamy bardzo mocny instrument w ręku – budżet jest wynegocjowany, Fundusz Odbudowy jest wynegocjowany. Dziś spieramy się o to, czy zgodzimy się na wprowadzenie reguł, które będą naruszały traktaty. My się na to nie zgadzamy i bardzo otwarcie o tym mówimy
—wyjaśnił Paweł Jabłoński w audycji Siódma9.
To całkowicie inna sytuacja, niż w przypadku, w którym Polska odeszła od negocjacyjnego stołu już w lipcu. Morawiecki pokazał, że polski rząd chce współpracować, jest otwarty na negocjacje i walczy o ambitny europejski budżet. Taki udało się wypracować, a do Polski mają trafić gigantyczne pieniądze. Dziś kością niezgody jest (tylko i aż) kwestia powiązania tych funduszy z praworządnością.
Czy jednak skoro dzisiaj Polska i Węgry musiały sięgnąć po weto, to czy premier kłamał, gdy w lipcu mówił o sukcesie? Takie argumenty w ostatnich dniach podnoszono. Moim zdaniem nie. Tego weta by nie było, gdyby nie wywrócono do góry nogami lipcowych ustaleń.
Tego samego dnia kiedy o tym rozmawialiśmy, kiedy pojawiła się informacja, że Polska postawiła dość twardy sprzeciw, dostaliśmy informację, że Komisja Europejska ogłasza, że niewdrożenie strategii dotyczącej LGBTQ+ też będzie skutkowało odbieraniem pieniędzy. Oznacza to, że próbuje się w coraz dalsze sfery wchodzić z tymi samymi pomysłami, reinterpretując to niezgodnie z traktami
—podkreślił Jabłoński we wspomnianej audycji.
Również Morawiecki w tygodniku „Sieci” nie wykluczał, że zawarte porozumienie może zostać zerwane. I tak się w rzeczywistości stało.
Rzecz jasna istnieje ryzyko jakichś rozgrywek, spisków i prób oszustwa. Wiele sił w Europie jest bardzo rozczarowanych, że te ustalenia wyglądają tak, a nie inaczej, że Polska otrzymała tak ogromne fundusze, a jednocześnie mechanizm tzw. praworządności jest ujęty tak, że media mówią o zwycięstwie Polski. Proszę spojrzeć tylko na zagraniczną prasę, która szeroko opisywała, że „Polska i Węgry ograły Unię”
—mówił kilka miesięcy temu Morawiecki.
Co dalej? Z medialnych doniesień wynika, że niemiecka prezydencja będzie szukała na tej płaszczyźnie porozumienia. Do szukania kompromisu wezwały nie tylko Polska i Węgry, ale również Słowenia. Co ważne, chętnych do tego, aby kwestię praworządności szybko rozwiązać większością kwalifikowaną nie brakowało, ale nie zgodził się na to Berlin.
Niemcy zostały zapytane przez Danię, czy większość kwalifikowana dla regulacji dotyczących praworządności oznacza, ze Niemcy przekażą tę decyzję szybko do PE, żeby była tam głosowana. Niemiecki ambasador odpowiedział, że nie oraz wyjaśnił, że prezydencja chce w następnym kroku skontaktować się z państwami członkowskimi i starać się znaleźć pole do konsensu. Do takiego konsensus wezwała Słowenia - relacjonował PAP przebieg części spotkania jeden z unijnych dyplomatów
—podało PAP.
Osobiście o porozumienie jestem spokojny. Nie wykluczam jednak, że w jakiś obszarach być może trzeba będzie się cofnąć, aby gdzieś zyskać. Takie są kompromisy, nigdy nikogo w pełni nie zadowalają.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/526778-morawiecki-mial-racje-w-lipcu