Poseł Konfederacji, Artur Dziambor poinformował w mediach społecznościowych, że jego stan zdrowia nie jest najlepszy.
Niestety, płuca w rozsypce. W szpitalu jeszcze trochę pobędę, ale powrót do formy to miesiące
-napisał na TT.
Panu posłowi życzę rychłego powrotu do zdrowia. Warto jednak zauważyć, że Artur Dziambor, to poseł tej samej partii, której politycy całkiem niedawno w Sejmie ostentacyjnie poruszali się bez maseczek. Partii, której jeden z liderów w książce udowadnia, że pandemia nie istnieje, której przedstawiciele nawet na Marszu Niepodległości występowali bez maseczek, czym zachęcali młodych ludzi do podobnych, nieodpowiedzialnych zachowań.
Ilu ludzi ma jeszcze umrzeć, zachorować, żeby wszyscy „niewierni Tomasze” zrozumieli, że ta epidemia nie jest zmyślona, a całkiem prawdziwa? Czy partyjni koledzy uznają teraz, tropem Edyty Górniak, posła Dziambora za statystę?
Dużo rozmawiam z lekarzami, którzy w szpitalach walczą o zdrowie na pierwszej linii frontu. Nikt z nich nie uważa, że ma do czynienia z aktorami. Większość za to zgadza się, że wprowadzanie ludzi w błąd, wmawianie im, że wirus nie jest groźny po prostu ściąga realne zagrożenie na tysiące Polaków i ostatecznie prowadzi system ochrony zdrowia do załamania. Im więcej ciężko chorych pacjentów w szpitalach, tym trudniej ich uratować.
Co więcej lekarze i pielęgniarki też chorują i umierają. Ostatnio za sprawą Jerzego Polaczka, posła PiS głośna stała się historia koordynator oddziału Covid-19, profesor Karoliny Sieroń, która została zakażona Covid-19 i sama stała się pacjentką. Ale jest wielu pracowników służby zdrowia, którzy chorują i umierają w ciszy. Chorują, bo leczyli, m.in. takich chojraków, korona sceptyków, antycovidian, antymaseczkowców, do jakich chwilę wcześniej należał właśnie poseł Dziambor. Ci, którzy są zdrowi resztką sił walczą o życie innych.
Niektórzy pacjenci w jednej chwili całkiem normalnie mówią, a za 15 minut umierają. To zaskakuje najbardziej doświadczonych lekarzy, to wynik tzw. burzy cytokinowej, która jest wynikiem nadmiernej reakcji układu immunologicznego na wirus. Cytokiny zwalczają komórki organizmu, bo wirus je do tego prowokuje (to w takim uproszczeniu). My nawet nie jesteśmy w stanie przewidzieć, że ta burza nastąpi i człowiek odejdzie. Dochodzi do nagłego zatrzymania krążenia i koniec. To jest dla nas niepojęte. Poza tym mamy wielonarządowe powikłania. Wielu ozdrowieńców, to później osoby niepełnosprawne. Już powstają poradnie leczenia powikłań. Znam pacjentów, którzy pół roku po chorobie nie są w stanie wrócić do aktywności zawodowej
-mówił mi dr Krzysztof Tyburczy, specjalista medycyny ratunkowej, który wie, jak wygląda walka o życie na SOR-ze. Rozmowa z doktorem została opublikowana w bieżącym numerze Sieci i polecam ją tym wszystkim, którzy nie wierzą, że Sars-Cov-2 zabija.
Polecam także tym, którzy uważają, że epidemia przestanie istnieć, jeśli przestaniemy liczyć chorych.
Może więc podawajmy zajętość stanowisk tlenowych?
-odpowiada na takie argumenty dr Tyburczy.
Jasno widać, że instalacje tlenowe w szpitalach po prostu nie wyrabiają. Teraz oddział covidowy zużywa w dobę więcej tlenu niż rok temu cały szpital przez miesiąc. Zużycia tlenu nie da się ukryć, zafałszować. Dziś litr tlenu jest na wagę złota
-wyjaśnia dr Tyburczy.
Oby płuca posła Dziambora, które dziś są w rozsypce, uchroniły przed rozsypką mózgi jego partyjnych kolegów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/526699-pluca-posla-dziambora-sa-w-rozsypce-czy-koledzy-uwierza