Są trzy pewne rzeczy na świecie: śmierć, podatki oraz to, że jeśli Czarnecki kogoś nagrał, to przez Giertycha pchnie to w świat Czuchnowski. Ta spółka mimo dotychczasowych niepowodzeń uparcie gra według tego samego scenariusza. A że mecenas ma nóż na gardle (do tego rekwizytu jeszcze wrócimy), jest tuż przed dniem sądu i lubi tanie operetki, to zafundował gawiedzi taką a nie inną atrakcję w niedzielę.
Trudno powiedzieć, co było tego dnia gorsze – gra kadry Brzęczka z Włochami, czy wycinanki Giertycha.
Leszek Czarnecki, jak podawały media, siedzi w Stanach Zjednoczonych. Dotarł tam via Berlin, dokąd w bagażniku wywiozła go małżonka Jolanta Pieńkowska (w USA bankier ma jedną z rezydencji i stara się o amerykańskie obywatelstwo, by uniknąć ewentualnej ekstradycji). Dlatego od trzech miesięcy nie można mu postawić zarzutów (m.in. narażenia klientów Idea Banku na straty w wysokości ponad 120 mln zł). Nie ma go pod żadnym z polskich adresów. Jutro sąd ma rozpoznać wniosek o aresztowanie biznesmena. Jeśli się do niego przychyli, pozostanie wysłanie za Czarneckim listu gończego i sprowadzenie do kraju we współpracy ze służbami innego państwa.
Również jutro sąd odniesie się do środka zapobiegawczego w postaci zakazu wykonywania zawodu, jaki zastosowała wobec Romana Giertycha prokuratura w ujawnionych przed miesiącem sprawach związanych z domniemanymi przekrętami w biznesach Ryszarda Krauzego. To może być trudny dzień dla duetu Giertych-Czarnecki. I to tłumaczy wczorajszą aktywność obu w próbie zainteresowania opinii publicznej historią z Adamem Hofmanem.
Czy coś w niej faktycznie jest na rzeczy? Na dziś wygląda, że nie. Można Hofmana nie lubić, można się zżymać na jego sukcesy w biznesie, można pamiętać o tym, jak niebanalnie wyrażała się (w grubych, czterocyfrowych sumach) przyjacielska pomoc dlań ze strony Roberta Pietryszyna, ale nie można bezkrytycznie przyjąć opowieści Giertycha o rozmowie u Czarneckiego. Bo tu się nic kupy nie trzyma.
Pan mecenas zapowiada (choć nie wprost), że upubliczni całość rozmowy swego bogatego klienta z Hofmanem i Pietryszynem. Jeśli to zrobi, dopiero wówczas będzie można ocenić, kto mówi prawdę. Bo na dziś wygląda to na tanio reżyserowany spektakl.
Stan na noc z niedzieli na poniedziałek jest następujący. Giertych twierdzi, że ktoś bliski obozowi władzy jako jego wysłannik najpierw zaproponował Czarneckiemu operację kupna TVN24, by następnie kontrolę nad stacją przejął Skarb Państwa. Później miał go namawiać do zatrudnienia byłego prezesa Pekao SA Michała Krupińskiego, a ten w podzięce miałby załatwić u ministra Ziobry bezpieczną przyszłość Czarneckiego. Wojciech Czuchnowski w „Wyborczej” ujawnia, że chodzi o Adama Hofmana. Jest sensacyjnie, można powiedzieć: grubo.
Odpowiada jednak Hofman: to kłamstwa! I sugeruje wytoczenie procesu „GW”.
Giertych dosypuje do pieca i publikuje króciutki, dwuminutowy fragment rozmowy Czarneckiego z Hofmanem i Pietryszynem. Co na nim jest? Rzeczywiście panowie rozmawiają o Krupińskim, ale czyim pomysłem było wprzęgnięcie go do bankowych biznesów Czarneckiego? Tego na podstawie krótkiego wyrywku ustalić się nie da. Ślady „korupcyjnej propozycji”? Brak. Musimy uwierzyć na słowo Giertychowi i Czuchnowskiemu – jak wiadomo, postaciom krystalicznym i godnym najgłębszego zaufania.
Ale! Po ujawnieniu fragmentu nagrania oświadczenie wydaje Adam Hofman. Dowiadujemy się z niego po pierwsze, że firma Hofmana i Pietryszyna od 1,5 roku świadczy dla Czarneckiego usługi PR i ma na to potwierdzenie w comiesięcznych raportach. Już można wątpić w „wysłanie” Hofmana przez kogoś ze szczytów władzy. Po drugie, że ich spotkania odbywały się – na życzenie Czarneckiego – m.in. w Miami i Monte Carlo, i to nie raz, więc pryska czar przykuwającego uwagę hasła ukutego przy Czerskiej „Misja Monako”. Po trzecie, twierdzi, że to Czarnecki poprosił go o znalezienie doradcy ds. bankowości „z drugiej strony” i w czasie kolejnych spotkań rzeczywiście omawiano m.in. kandydaturę Krupińskiego, ale do współpracy dwóch dużych bankierów nie doszło. Nagranie jest tak niejasne, że równie dobrze może potwierdzać i tę wersję. Podobnie, według Hofmana, to Czarnecki miał forsować pomysł kupna TVN24 i dopytywał swoich PR-owców, jakie mógłby odnieść z tego korzyści.
Klasyka. Słowo przeciwko słowu. Przynajmniej dopóty dopóki nie usłyszymy całych rozmów w tych wątkach. Idę jednak o zakład, że tercet Czarnecki-Giertych-Czuchnowski nie da nam tej satysfakcji. Może się okaże, że w pozostałych fragmentach ujawniane są jakieś tajemnice handlowe i nie można tego puścić miastu i światu. Albo pojawiają się opowieści z życia prywatnego, którego szczegółami nie wypada się dzielić z gawiedzią. Albo jakiś inny nieznoszący sprzeciwu powód, który zmusi nas po prostu do głębokiej wiary w słowo mecenasa z zarzutami prokuratorskimi.
Na pewno z tej historii płynie ważny wniosek dla kontrahentów Leszka Czarneckiego – zachowywać najwyższą ostrożność w czasie wszelkich rozmów, bo biznesmen ma słabą pamięć i lubi rejestrować swoje spotkania.
I drugi, dla wszystkich obserwatorów życia publicznego: im większe kłopoty będzie miał Roman Giertych, tym częściej będzie kąsał, albo raczej zadawał ciosy. Zawsze widowiskowo, ale często na oślep. W 2014 r. w wywiadzie dla „Newsweeka” tak mówił o Jarosławie Kaczyńskim i upadłym rządzie PiS-LPR-Samoobrona: „Z nożem w zębach czekałem na okazję, żeby mu się odwinąć”. Tego noża do dziś nie odłożył. Ale trudno oprzeć się wrażeniu, że to on sam wydaje się coraz bardziej pokaleczony.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/526644-czarnecki-giertych-wyborcza-bum-kapiszon