Wystarczyłoby tak niewiele. W obliczu dramatycznych obrazków z Marszu Niepodległości brnięcie w narrację, że „co złego, to nie my” i wymyślanie wszystkim agresywnym przypadkom, że byli policyjnymi prowokatorami albo antifiarzami, jest mało poważne. Kto był kiedyś na pochodzie 11 listopada ten wie - paru tępych osiłków skorych do agresywnych wyskoków znajdzie się w każdym tłumie. Czasem jakiś kibol, czasem grupka wstawionych kumpli, a czasem nawet faktycznie jakaś ekstremistyczna grupa „zbawców Słowiańszczyzny” czy wojowników pogaństwa - taki jest folklor masowych demonstracji; także wśród strajkokobietowej gejozy widziałem meneli, pijanego jednorożca i milczących typków o oczach niezmąconych żadną refleksją.
Dlatego w obliczu wymknięcia się sytuacji spod kontroli - choćby wierzyć, że każdy agresywny gość był opłacanym przez samą Angelę Merkel tęczowym agentem BND - postawa organizatorów Marszu Niepodległości powinna być dokładnie odwrotna do obecnej. Wcześniej ci sami ludzie potrafili sprzątać po strajkokobietowej patologii, czyścić pomniki, bronić kościołów - przecież tą samą logiką można by zrobić zrzutkę pieniędzy na remont spalonej pracowni, pozbierać śmieci z trasy i na spokojnie, choć stanowczo, domagać się wyjaśnień ze strony policji. Dodatkowo zidentyfikować sprawców aktów wandalizmu albo przynajmniej pokazać - tu nam się udało, a z drugiej strony kilka rzeczy nie wyszło. Incydenty z 11 listopada znieść z podniesioną głową, przyjąć konsekwencje, otrzepać się i pójść dalej.
Wybrano drogę najprostszą - twierdzić, że na Marszu szli sami święci, tropić na zdjęciach ślady prowokacji, skoncentrować się tylko i wyłącznie na błędach policji (tak samo robi Strajk kobiet). I tak po 102 rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości pozostanie nie tylko seria kadrów walk ulicznych, zakrwawiony fotoreporter i spalona pracownia - ale i banalne antyrządowe przemówienie Roberta Winnickiego, organizatorzy Marszu chodzący demonstracyjnie bez maseczek i Grzegorz Braun opychający pokątnie książkę o „PLANdemii”.
CZYTAJ TAKŻE:
Kryzys w czasach zarazy po polsku czyli Strajk Kobiet, Marsz Niepodległości i policja
Tęskno za ruchem narodowym nie spod znaku Winnickich czy Bosaków, ale Rybarskich, Heydlów, Konopczyńskich, Kozickich i Grabskich. Nie za działaczami wiecznie pokazującymi, że wszyscy wokoło ich krzywdzą, kasują konta, nie pokazują w mediach, biją na ulicach, ale takich którzy formułują wielką myśl intelektualną, na co dzień zajmują się zinstytucjonalizową pracą u podstaw (prasa, szkoły, stowarzyszenia), a w chwilach próby - pokazują rozmach, potrafiąc też przyjąć swoje porażki.
Może powtórzenie wielkości dawnego ruchu narodowego jest niemożliwe?
ZOBACZ TAKŻE:
|
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/526460-marsz-niepodleglosci-okazal-sie-wizerunkowa-klapa
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.