W historii upadku I Rzeczypospolitej zawsze fascynował mnie jak bardzo niewyobrażalny wcześniej proces utraty niepodległości został „rozmasowany” przez ambasadorów Prus, Rosji i Austrii. Dokonywało się to krok po kroku i niewielu, jak opisany brawurowo przez Jarosława Marka Rymkiewicza poseł z Nowogródka Tadeusz Rejtan na Sejmie Rozbiorowym w 1773 roku czy kilku posłów na Sejmie Grodzieńskim w 1793 roku rozumiało, co się dzieje, widziało nieodwracalność pewnych procesów, wołało, że nie wolno. Potem zrozumiała to większość, ale było już za późno.
Wolność i suwerenność łatwo stracić, trudno odzyskać.
Dziś jesteśmy w takim właśnie momencie.
Posłuchajmy mądrych ludzi.
Definicja praworządności przygotowana przez Komisję Europejską jest niezwykle rozległa. Nie dotyczy ona tylko ustroju sądowniczego, wymiaru sprawiedliwości, ale dotyczy sfer zupełnie nieobjętych żadną współpracą europejską, żadnym traktatem – sfer społecznych, światopoglądowych czy wręcz intymnych, jeśli mówimy np. o kwestiach LGBT.
To nawet za czasów Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej komunistom się nie śniło, żeby w takie sfery życia wkraczać.
Komisja domaga się – i jest wspierana przez niektóre państwa – otrzymania prerogatyw rządu, czyli zdolności nakładania podatków i zaciągania pożyczek i poprzez tzw. mechanizm praworządności – bardzo szeroko definiowanej – zdolności monitorowania i oceniania rządów w krajach europejskich, a – mając uprawnienia do zabierania czy do zatrzymywania im funduszy – zdolności obalania tych rządów. To znaczy, że KE uzyskałaby prawo weta, niezgadzania się na realizację przez rząd państwa członkowskiego jego programu wyborczego, z którym ten rząd zdobył władzę. Rozumiemy to? Uznałaby: wygraliście wybory, ale nie macie prawa wykonywać tego programu, bo nie damy wam pieniędzy. To jest ingerencja w proces demokratyczny w państwach członkowskich
— stwierdza Witold Waszczykowski w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
Można powiedzieć, że na naszych oczach Unia przemienia się organizm polityczny narzucający innym swoją doktrynę ideologiczną - tak jak Związek Radziecki miał swoją doktrynę dyktatury proletariatu i narzucał ją państwom satelickim. Już nikt w UE nie zważa, że KE ma ściśle wyznaczone granice kompetencji i ma być bezstronna politycznie.
Wkraczamy w trudną epokę. Od 1989 roku minęło 30 lat, a to był okres, który możemy nazwać epoką wolności. Lecz historia ma swój rytm. Epoka wolności się kończy. Unia Europejska staje się organizacją opresywną i zideologizowaną
— mówi z kolei wPolityce.pl prof. Zdzisław Krasnodębski, europoseł PiS.
Ja nazwę te działania po imieniu: mamy do czynienia z próbą odebrania nam suwerenności, nawet w sferze kultury
— stwierdził wicepremier Kaczyński.
Może ktoś powie, że to przesada? Niestety, nie. To sami niemieccy politycy mówią o „zagłodzeniu” Polski i Węgier”, to oni określają „mechanizm praworządności” mianem „narzędzia tortur”, to oni pysznią się, że są „ten nowy instrument będzie bolesny”, jak w ostatniej wypowiedzi Michale Roth, niemiecki minister ds. Europy.
Nie jest przypadkiem, że dzieje się to wszystko w czasie niemieckiej prezydencji. To pragnienie panowania nad innymi, niezależnie od sztandarów powiewających nad Bramą Brandenburską, jest silniejsze od nich!
Czytajcie dziennik Hansa Franka - ten sam znajdziecie język.
Nawet nie ukrywają, że to, co nazywają „mechanizmem praworządności” ma być w istocie mechanizmem zniewolenia.
Porównanie do kolejnych traktatów rozbiorowych podsuwanych zastraszonym lufami karabinów lub sakiewkami dukatów kolejnym polskim sejmom nasuwa się w sposób oczywisty. Ale jesteśmy dziś mądrzejsi i silniejsi. Żaden polski rząd nie ma prawa zgodzić się na „mechanizm praworządności”, tak jak żaden polski Sejm nie miał i nie ma prawa przegłosować utraty suwerenności.
To jest poza zasięgiem prawnym i moralnym jakiegokolwiek polskiego przedstawicielstwa.
Rządzący muszą wiedzieć, że pole manewru mają tu bardzo wąskie. Nie ma ceny, nie ma zysku, który uzasadniałby zgodę na założenie Polsce kajdan. Nie ma słów, zapewnień, bezpieczników, które przekonałyby Polaków, także wyborców Zjednoczonej Prawicy, że ten mechanizm nie będzie nadużywany. Słowo dane Polsce i Węgrom już zresztą złamano.
Rząd musi wiedzieć, że opinia publiczna wie iż rozstrzyga się przyszłość Polski na kilka dekad.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/526444-to-mechanizm-zniewolenia-a-nie-praworzadnosci