Co oznacza skowyt wśród opozycji? Że znowu w życiu im nie wyszło. Im oraz ich zagranicznym kolegom, współsprawcom gwałtu. A tak ładnie wszystko szło. Nie protestowały rządy Europy, gdy miesiącami, latami, łamiąc traktaty próbowano mieszać się do ustroju polskiego sądownictwa. Nie protestowały, gdy Komisja Europejska wysmażyła na nasz temat raport na poziomie merytorycznym tak niskim, że jego wartość jest radykalnie mniejsza niż papieru, na którym go wydrukowano. Nie protestowały, gdy w pozatraktatowym „trialogu” uknuto „porozumienie” mające być przedostatnim akcentem bezprawia wobec ostatnich dwóch odważnych stolic – Warszawy i Budapesztu.
Gdyby Budka, Bosacki, Szejna, Gasiuk-Pihowicz, Rosati, Tusk i inni kipiący dziś złością, bo nie udało się złamać polskiego rządu, żyli pod koniec XVIII wieku, portrety części z nich może dostrzeglibyśmy w Muzeum Narodowym na obrazie Norblina. Targowica też krzyczała, że w Polsce zagrożona jest wolność. Zupełnie jak dziś partyjni działacze skamlący w Brukseli i Berlinie o sankcje wobec Rzeczpospolitej.
Bredzą, że stracimy wielkie pieniądze, że wychodzimy z Unii, że zdrady rząd dokonuje. Jeśli polski rząd ma zdradzać unijnych eurokratów, by dbać o interes Polski, można tylko wstać i bić brawo.
Euro-zamordyści chcą postawić nas pod ścianą. Podeptać traktaty i bezprawnie ingerować w obszary, w które ingerować nie mają prawa. Ta „solidarna” wspólnota chce nas szantażować (jak to wśród przyjaciół): albo urządzicie sobie kraj tak, jak wam każemy, albo was zagłodzimy.
No to głodźcie. Ale przy okazji sami się nie najecie i zobaczymy, kto pierwszy zmieni front.
Zapowiedź premiera Morawieckiego budżetowego weta wobec skandalicznych planów KE i PE to wspaniała wiadomość. Skoro Bruksela chce iść na rympał, nie ma powodu, by nie odpowiedzieć jej pięknym za nadobne.
Jak to wszystko się skończy? Być może do Polski i Węgier dołączą inne, mniejsze państwa, które przecież też obawiają się szantażu Brukseli w przeróżnych sprawach, ale nie chcą się przeciwstawić tak otwarcie. Być może zamordystyczne plany Niemców, Francuzów, Holendrów powstrzymają rządy z południa kontynentu – w Lizbonie czy Rzymie, które na gwałt potrzebują pieniędzy z Funduszu Odbudowy i nie zechcą umierać za gnębienie Polski „praworządnością”. A być może zmiękną Niemcy, bo udająca się niebawem na emeryturę Angela Merkel nie będzie chciała w finale swojej kariery zostawić Unii bez budżetu, w środku chorej wojny ideologicznej wypowiedzianej dwóm państwom członkowskim. Ona też potrzebuje sukcesu.
Jedno jest pewne – zmięknąć nie może polski rząd. I, jeśli zajdzie taka konieczność, wcielić swą zapowiedź weta w życie.
Wbrew lamentom opozycji, Polska bez nowego budżetu UE sobie poradzi. Ze starej siedmiolatki w funduszach spójności dostajemy ponad 23 proc. więcej niż należeć się nam będzie w nowej, zaś jeśli chodzi o pakiet po koronawirusie, jesteśmy w stanie odbić go sobie na wolnym rynku (nie wszystkie kraje Europy mają tak dobrą sytuację gospodarczą i wiarygodność) w postaci korzystnych mechanizmów kredytowych.
Są to więc nieporównywalnie niższe koszty niż w długiej perspektywie ponieślibyśmy godząc się na meblowanie Polski według sztanc z Berlina, Brukseli czy Hagi.
Ugięcie się pod naciskiem przyniosłoby katastrofalne skutki i dla naszego kraju i całej Wspólnoty. Dzisiejszy opór będzie procentował przez lata. Kto wie czy długofalowo nawet nie uratuje Unii Europejskiej?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/526395-tylko-weto-z-unijnymi-zamordystami-trzeba-grac-ich-metodami
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.