”To, o czym do tej pory wspominałem, to wszystko są kwestie obopólnie korzystnych interesów polsko-amerykańskich, które nie powinny moim zdaniem podlegać różnicowaniu ze względu na agendę czysto polityczno-ideologiczną. To są bowiem rzeczy, które nie mają zabarwienia ideologicznego. Natomiast jeśli chodzi o kwestie bardziej polityczno-ideologiczne, to oczywiście kwestia, do jakiego stopnia nowa administracja amerykańska – jeśli zwycięży Joe Biden i w styczniu obejmie urząd – będzie się kierowała tymi przesłankami w relacjach z innymi państwami. To jest rzecz, która pozostaje otwarta” - mówi portalowi wPolityce.pl minister Krzysztof Szczerski, Szef Gabinetu Prezydenta RP.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Jakie są priorytety Polski jeśli chodzi o nową administrację USA?
Minister Krzysztof Szczerski: Priorytety na nową kadencję amerykańskiego prezydenta w dużej mierze opieramy o te podstawowe rzeczy, które do tej pory konstytuowały polsko-amerykańskie relacje. Przede wszystkim jest to kwestia bezpieczeństwa. Ratyfikowana przez pana prezydenta w poniedziałek umowa o wzmocnionej współpracy wojskowej tworzy ramy do pogłębiania relacji w zakresie bezpieczeństwa, ponieważ sankcjonuje amerykańską obecność w Polsce jako trwałą. W związku z powyższym dostosowuje też kwestie organizacyjne i prawne do nowej formuły obecności amerykańskiej w Polsce, którą my chcemy rozwijać. Obecność w Polsce nie tylko żołnierzy, ale i amerykańskiego sprzętu o wielkiej wartości, która wzmacnia polskie bezpieczeństwo jest obustronnie korzystna. Daje nam pogłębione gwarancje bezpieczeństwa w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego. Będziemy chcieli jakościowo i ilościowo tą amerykańską obecność rozwijać właśnie na podstawie zawartych obecnie przez prezydenta umów polsko-amerykańskich stanowiących dorobek ostatnich lat. Ale także będziemy wspólnie z nową administracją amerykańską działać na rzecz wzmocnienia Sojuszu Północnoatlantyckiego, bo zawsze kierowaliśmy się zasadą, iż podstawą polskiego bezpieczeństwa jest silny sojusz polsko-amerykański w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego. Będziemy zatem także wspierać każde działania administracji amerykańskiej, których celem będzie wzmocnienie Sojuszu i sojuszniczych zdolności do reagowania w ramach doktryny NATO 360 stopni, czyli takiej, która by odpowiadała na wszystkie zagrożenia, jakie wobec państw natowskich mogą występować, natomiast oczywiście z naszym największym nastawieniem na zdolność odstraszania i obrony na wschodniej flance NATO. To jest pierwszy priorytet. Tradycyjne relacje polsko-amerykańskie mają dzisiaj zupełnie nową jakość. Obecność a także kwestia formalna jeżeli chodzi o nowo podpisaną umowę o wzmocnionej współpracy obronnej, wzajemnie się uzupełniają. Jest realna obecność, ale i w sensie formalnoprawnym nowe, znacznie lepsze uwarunkowania tych relacji.
Drugi element, który jest także w polityce amerykańskiej wspólnym, ponadpartyjnym konsensusem to zainteresowanie inicjatywą Trójmorza. To jest nowy instrument, który został stworzony w ostatnich latach. To też pokazuje, że to Trójmorze jako pomysł ekonomiczny, polityczny sprawdza się w praktyce, bo nie tylko, że ono dobrze funkcjonuje, to jeszcze na przykład jeśli chodzi o stosunek amerykański do tej inicjatywy, ma charakter uniwersalny – jest popierany przez obie główne amerykańskie partie polityczne, co znalazło wyraz w rezolucji Kongresu. Została ona przyjęta ponadpartyjnie i to amerykańskie zainteresowanie Trójmorzem potwierdza. Jest zatem rzeczywiście co aktywnie rozwijać - amerykańską obecność inwestycyjną w naszym regionie właśnie poprzez fundusz Trójmorza, poprzez projekty infrastrukturalne, poprzez współpracę w zakresie transportu, energetyki i sieci informatycznych, ale też oczywiście dochodzi element, który jest elementem ważnym dla obu stron amerykańskiej sceny politycznej czyli kwestia bezpieczeństwa sieci informatycznej, w tym rozwoju technologii 5G w warunkach bezpiecznych, takich które spełniałyby standardy bezpieczeństwa transatlantyckiego. Także w ramach Trójmorza: inwestycje infrastrukturalne oraz bezpieczeństwo sieci – to są też duże obszary, które są przed nami w rozwoju relacji polsko-amerykańskich niezależnie od barw partyjnych po stronie amerykańskiej. One wszystkie cieszą się tam ponadpartyjnym poparciem, co niestety w Polsce nie jest standardem i warto, żeby polska opozycja się temu przyjrzała, że w tak bardzo ostrym, rywalizacyjnym konflikcie politycznym, jaki dzisiaj ma miejsce w Stanach Zjednoczonych – bo widzimy na własne oczy, jak bardzo tam ta scena jest podzielona i jak wielka jest rywalizacja – to w sprawach dotyczących międzynarodowego interesu amerykańskiego tak bardzo podzielona scena amerykańska potrafi mówić jednym głosem i to poparcie dla Trójmorza, dla obecności amerykańskich wojsk, dla polsko-amerykańskiej umowy wojskowej, bezpieczeństwa sieci telekomunikacyjnych czy dla rozwoju infrastruktury w Ameryce przekracza granice partyjne. Polska opozycja nie potrafi tych granic partyjnych przekroczyć i nie możemy liczyć na takie jednoznaczne wsparcie, na jakie może liczyć amerykański prezydent, niezależnie od tego, z jakiej partii pochodzi.
Ale oczywiście mamy też projekty, które dzisiaj są dopiero zarysowywane, a o których będziemy chcieli rozmawiać z przyszłą administracją amerykańską, w jakim kierunku one mogłyby się rozwijać. To jest kwestia współpracy cywilnej w energetyce jądrowej, bo to jest najnowszy obszar, który badamy jeśli chodzi o pole współpracy polsko-amerykańskiej. To jest kwestia przyszłości i dyskusji z nową administracją amerykańską, w jaki sposób, w jakim kierunku to nowe pole mogłoby się rozwijać. Także nowym polem współpracy jest kwestia współpracy w obszarze badań kosmicznych i technologii kosmicznych. Polacy mają duży potencjał i go pokazują. Nasi młodzi naukowcy, nasi młodzi informatycy mają osiągnięcia w tym obszarze i chcielibyśmy tutaj nie tylko w ramach Europy tę współpracę w dziedzinie badań kosmicznych rozwijać, ale także w relacjach polsko-amerykańskich – to będzie zapewne do końca obecnej kadencji prezydenckiej tylko zarysowane, ale będzie możliwe do rozwoju także z przyszłą amerykańską administracją.
Jest jeszcze jeden bieżący obszar – kwestia walki z pandemią i wypracowania, produkcji szczepionki i leku. To też w ostatnim czasie od lipcowej wizyty prezydenta w Waszyngtonie było zarysowane jako pole współpracy polsko-amerykańskiej, a na pewno po styczniu zostanie przedmiotem współpracy z nową administracją.
Jeszcze nie mamy oficjalnego wyniku wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych, ale czy nie obawia się Pan, że w sytuacji, kiedy zwyciężyłby Joe Biden, nastąpią naciski na Polskę ze strony USA, abyśmy realizowali lewicową agendę?
To, o czym do tej pory wspominałem, to wszystko są kwestie obopólnie korzystnych interesów polsko-amerykańskich, które nie powinny moim zdaniem podlegać różnicowaniu ze względu na agendę czysto polityczno-ideologiczną. To są bowiem rzeczy, które nie mają zabarwienia ideologicznego. Natomiast jeśli chodzi o kwestie bardziej polityczno-ideologiczne, to oczywiście kwestia, do jakiego stopnia nowa administracja amerykańska – jeśli zwycięży Joe Biden i w styczniu obejmie urząd – będzie się kierowała tymi przesłankami w relacjach z innymi państwami. To jest rzecz, która pozostaje otwarta. Będziemy obserwować, do jakiego stopnia będzie to treścią tej polityki, a jeśli będzie treścią tej polityki, to czy będzie to polegało na podnoszeniu spraw w celu rozmowy. Na to jesteśmy zawsze gotowi. Pan prezydent Andrzej Duda ma świeżo odnowiony mandat od polskiego społeczeństwa do realizowania takiego programu politycznego. Do tego zobowiązał się podczas kampanii wyborczej i tego oczekuje od niego większość Polaków, bo większość Polaków przy rekordowej frekwencji wybrało prezydenta Andrzeja Dudę z bardzo jasnym programem politycznym, który prezentował w czasie kampanii wyborczej. Rekordowa frekwencja była także w Stanach Zjednoczonych, więc silny mandat będzie miał również nowy prezydent USA i wszystko na to wskazuje, że będzie to mandat od większości w sensie ideologicznym znacznie bardziej na lewo od polskiej sceny politycznej. Pytanie jest takie: czy te różnice będą źródłem dialogu? Do tego dialogu jesteśmy zawsze gotowi i jesteśmy na niego otwarci, bo dwaj przywódcy demokratyczni o silnych mandatach od swoich społeczeństw w naturalny sposób taki dialog mogą prowadzić. Nie sądzę, żeby to miało przybierać formę taką, jaką znamy z praktyki europejskiej, kiedy próbuje się warunkować współpracę względami ideologicznymi, bo to jest zupełnie inna, nieznana wcześniej zasada, którą dzisiaj usiłuje się usankcjonować prawnie w Europie. To znaczy, że nie chodzi o to, że różnice są źródłem dialogu, tylko różnice są źródłem nacisku, a to jest rzecz, która – jak powiedziałem – jest nową praktyką zwłaszcza w Europie, a tym bardziej nacisku formalnoprawno-finansowego, co dzisiaj próbuje się realizować. I to jest rzecz stanowiąca cechę europejską. Nie sądzę, żeby miała się ona stać normą ogólnoświatowej relacji między państwami. Nie sądzę, aby różnice w postrzeganiu pewnych ideologicznych spraw oznaczały, że się czyni z nich narzędzie nacisku czy wywierania wpływu na wewnętrzną scenę polityczną w jakimś kraju. To jest praktyka, którą próbuje się dzisiaj stosować w Europie w ramach Unii Europejskiej, praktyka pozatraktatowa, która nie sądzę, żeby miała się stać normą.
Ale przewodnicząca KE Ursula von der Leyen powiedziała dzisiaj, że „nadszedł czas na nowy program transatlantycki dostosowany do dzisiejszego świata”. W jej koncepcji jednym z jego elementów miałby być zrównoważony rozwój, w którym zawierają się takie lewicowe postulaty, jak aborcja czy seksualizacja dzieci. Osobiście obawiam się, czy ten impuls do tego nie wyjdzie z UE do Stanów Zjednoczonych.
Nie, dlatego, że Komisja Europejska nie ma kompletnie żadnych kompetencji w tym względzie. Te słowa więc są puste jeśli chodzi o treść. To może być postulat, który jest bez treści, dlatego, że KE nie ma żadnych kompetencji w tym względzie, w związku z tym na poziomie transatlantyckim KE może mówić o tych obszarach, w których otrzymała kompetencje ze strony państw członkowskich. Ona nie otrzymała ich w sprawach aborcji, czy jakichkolwiek innych dotyczących ładu społecznego i wartości społecznych, które obowiązują w krajach członkowskich UE, więc tak naprawdę tego typu postulaty mogą wychodzić ze strony europejskiej, ale one nie mają podstaw w mandacie, który KE otrzymuje z państw członkowskich. Relacje międzypaństwowe, relacje transatlantyckie to naprawdę jest obszar, który w ramach UE nigdy nie został przekazany do kompetencji organów ponadnarodowych. W obszarach, które leżą w kompetencji UE, jak handel międzynarodowy, kwestie współpracy gospodarczej, przemysłowej, innowacji technologicznych, to rzeczywiście możemy budować nowy program transatlantycki z nową administracją amerykańską. Także jeżeli chodzi o współpracę w dziedzinie zwalczania skutków pandemii, nowego impulsu rozwojowego dla świata – proszę bardzo, tutaj także będzie dużą rolę odgrywała Unia Europejska jako całość, ale nie w obszarach, w których ona nie ma żadnych kompetencji. To jest zatem – wydaje mi się – postulat bez treści.
Pani von der Leyen mówiła też o nowej transatlantyckiej agendzie w dziedzinie bezpieczeństwa. Czego należy się spodziewać?
Polska stoi tradycyjnie na stanowisku, że podstawą bezpieczeństwa europejskiego jest więź euroatlantycka, która jest realizowana przez Sojusz Północnoatlantycki. Nic nie może wyprzeć podstawowej sieci bezpieczeństwa europejskiego realizowanej przez NATO, więc jakakolwiek rola KE czy UE w tym względzie jest drugorzędna, jest uzupełniająca. Oczywiście w ramach tej współpracy na rzecz bezpieczeństwa ważną rolą byłoby to, gdyby UE na przykład postawiła na rozwój i wsparcie infrastruktury transportowej, komunikacyjnej w naszej części Europy, poprzez Trójmorze. To też zwiększa bezpieczeństwo, bo pozwala na większą mobilność wojskową. Jest bardzo dużo zadań, które Komisja Europejska, Unia Europejska mogłaby w ramach zwiększenia bezpieczeństwa europejskiego realizować – na przykład zablokować Nord Stream 2. To mogłaby być nowa agenda bezpieczeństwa transatlantyckiego, bo przecież ma wymiar bezpieczeństwa energetycznego, więc można odczytać tą zapowiedź, że von der Leyen być może chce podjąć decyzję o zablokowaniu na poziomie europejskim Nord Stream 2 jako wyraz nowej agendy transatlantyckiej w zakresie bezpieczeństwa. To by było akurat bardzo korzystne. Są więc obszary, gdzie rola KE i UE może być większa i na tym się skupmy. Natomiast na pewno nie ma żadnego miejsca na to, żeby w ramach dyskusji o bezpieczeństwie europejskim wypierać rolę Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/525945-ideologiczna-presja-usa-bidena-na-polskeszczerski-odpowiada