„Za polityczną amatorszczyznę zawsze w końcu trzeba zapłacić. Teraz swój rachunek odbiera pani ambasador Mosbacher” - napisał kilka dni temu Michał Karnowski, stawiając tezę, że działalność ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce mogła zaszkodzić prezydentowi Donaldowi Trumpowi w walce o głosy Polonii:
Nie zrobiła natomiast nic, by silny (mimo jej działalności) za czasów Trumpa sojusz polsko-amerykański podkreślić. By wyborców o polskich korzeniach aktywizować. Nie zmierzymy nigdy dokładnego efektu tych działań. Ale na pewno głosów Polonii Donaldowi Trumpowi one nie przyniosły. A mogły odebrać.
Do tych słów odniosła się, w wywiadzie dla wp.pl, sama pani ambasador:
Pytanie: Na koniec chciałbym zapytać o pani przyszłość oraz rolę jako ambasadora w Polsce. Już po wyborach portal wPolityce piórem Michała Karnowskiego stwierdził, że to po części pani odpowiada za wyborczą porażkę Donalda Trumpa, nie dość mobilizując Polonię oraz wypowiadając się na polaryzujące tematy, m.in. dotyczące mediów w naszym kraju oraz kwestii LGBT. Jak pani odbiera podobne oskarżenia?
Ambasador Mosbacher: Nie czytałam tego felietonu, ale jeśli faktycznie ktoś tam twierdzi, że Donald Trump nie wygrał przeze mnie, ponieważ mówiłam o prawach osób LGBT, a w związku z tym Polonia się nie zmobilizowała… Czy dobrze rozumiem?
Wydaje mi się, że tak.
(Śmiech). Gdybym była tak wpływowa, sama startowałabym w wyborach prezydenckich. To niepoważne. Jeśli jestem oceniana tylko przez ten jeden pryzmat, biorąc pod uwagę to, jak wiele zrobiliśmy przez te lata w relacjach polsko-amerykańskich, to byłoby bardzo smutne. Pracowałam bardzo ciężko, a jeśli coś wiem o polityce USA, to to, że wybory nigdy nie dotyczą jednego zagadnienia. Mogę pana zapewnić, moja postawa z pewnością nie znajduje się wśród pięciu najważniejszych powodów, dla których Amerykanie nie głosowali na Donalda Trumpa.
Najważniejsze zdanie z tej - ślizgającej się po powierzchni problemu - wypowiedzi brzmi: „moja postawa z pewnością nie znajduje się wśród pięciu najważniejszych powodów, dla których Amerykanie nie głosowali na Donalda Trumpa”. Jest to zdanie w oczywisty sposób prawdziwe. Co więcej, być może postawa pani Mosbacher nie była nawet wśród 100 pierwszych powodów wyborczych decyzji Amerykanów. Niczego to jednak nie zmienia.
Dlaczego niczego to nie zmienia? Ponieważ sekret sukcesów wyborczych polega na pokierowaniu w jedną stronę tysięcy, dziesiątek tysięcy drobnych często strumyczków. Płynąc razem, tworzą one potężną rzekę, która daje zwycięstwo. I być może postawa pani Mosbacher w Polsce wpływu na ostateczny wynik nie miała, ale może jednak miała. A w przypadku osoby nominowanej przez prezydenta Trumpa sama wątpliwość w tej kwestii jest w istocie kompromitująca. Zwłaszcza na tle niewielkich różnic, które mogą zaważyć o wyniku głosowania.
Ale kwestia wyborów w USA to w sumie sprawa wtórna. Z naszego, polskiego punktu widzenia istotniejsze jest co innego: kierunek, w którym pracowała pani Masbochar w tym obszarze, w którym decyzje należały do niej samej, a nie do geopolityki. A był to kierunek z punktu widzenia naszej niepodległości po prostu zły, fatalny. Choćby w sferze medialnej robiła wszystko, by obronić wyrosłe po 1989 struktury umacniające postkomunizm. Z kolei w sferze światopoglądowej wspierała rewolucję, która podmywa fundament naszej wspólnoty narodowej, i która wzmacnia polityczną bazę opozycji. W sumie, także za jej sprawą, koniunktura sprzyjająca naszej niepodległości nie została należycie wykorzystana.
Niby nic, ale jednak dużo. Tu, w tej części świata, między Rosją a Niemcami, kwestia umacniania niepodległości nie jest sprawą błahą. I żadna salonowa wesołość tego nie przesłoni. I proszę nie przywoływać tu kwestii współpracy wojskowej z USA, bo te kwestie i tak by się toczyły. To nie jest coś, co można uznać za kwestię równoważącą opisany powyżej wysiłek hamujący - w tej sferze, w której pani ambasador osobiście nadawała ton.
Cóż, pomnika nie będzie. A mógłby być. Zostanie pamięć o straconej szansie. I w Polsce, i w USA.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/525927-pani-mosbacher-nie-powinna-tak-latwo-sie-usprawiedliwiac