Joe Biden po to wystartował w amerykańskich wyborach prezydenckich, by walczyć o Polskę i Węgry, czyli z Jarosławem Kaczyńskim i Viktorem Orbánem.
Oczywiście poza detrumpizacją Ameryki. Tak wynika z reakcji opozycji w Polsce na przekroczenie przez kandydata Demokratów granicy 270 głosów elektorskich. Sam Joe Biden zdaje się zresztą dla nich nie mieć własnego głosu. Zrobi to, czego oni chcą, gdyż to oczywiste i historycznie konieczne. Zresztą Biden ma być jednym z nich, co wynika choćby z gratulacji wysłanych mu przez znanego w całym politycznym Waszyngtonie i świecie Borysa Budkę.
Joe Biden jest tym prorokiem, który przynosi dobrą nowinę uciemiężonym liberałom i lewicowcom na Zachodzie, w tym w Polsce, od dekad żyjących w różnych prawicowych i konserwatywnych dyktaturach, czyli w podziemiu lub gułagach. Reakcją na zwycięstwo Bidena są więc łzy wzruszenia, bezgraniczna wdzięczność (całowanie dłoni i stóp wyzwoliciela), szczęk zrzucanych kajdan oraz plany wyjścia z podziemia (bardzo głębokiego). Kto w Polsce lepiej nadaje się na witających wyzwoliciela Joe Bidena niż Donald Tusk i Adam Michnik? Nikt.
Najlepiej (jak zwykle) wszystko ujął w swoim organie Adam Michnik. Człowiek, bez którego liderzy świata nie podejmują nawet decyzji o zaopatrzeniu biur w długopisy. Powiada zatem demiurg Adam: „Zapytano mnie przed trzema laty, podczas konferencji w Nowym Jorku, co sądzę o rządach Kaczyńskiego i Orbána, a co o rządach Trumpa. Odpowiedziałem przekornie, że po zwycięstwie Trumpa odczułem ulgę. Dlaczego? - zapytał mnie zdumiony amerykański kolega. Dlatego - odpowiedziałem - że okazało się, że nie tylko Polacy ulegli trucicielskiej demagogii, temu szaleństwu, fali ksenofobii, nietolerancji i zakłamania. I dodałem jeszcze, że rządy Kaczyńskiego czy Orbána są nieszczęściem dla Polski czy Węgier, natomiast rządy Trumpa były nieszczęściem dla świata”.
Trzy lata temu, czyli po roku prezydentury Donalda Trumpa, Michnik już wiedział, że ówczesny mieszkaniec Białego Domu należy do przeszłości („rządy Trumpa były”). Prorok? Oczywiście. Ale to pikuś. Demiurg Adam wie, i za nim wiedzieć powinni wszyscy, że Trump (podobnie jak Kaczyński i Orbán) to anomalia, wrzód na zdrowym ciele demokracji. Broń Boże rezultat tego, co z demokracją wyczyniali liberałowie i lewicowcy przez kilka dekad, bo przecież oni nie rządzili, a byli w podziemiu bądź gułagach. Nie było żadnej neomarksistowskiej rewolucji w tych dekadach. Rządziły zamordystyczne prawicowe i konserwatywne reżimy. A Trump, Kaczyński i Orbán to ich łabędzi śpiew.
Teraz w USA, Polsce i na Węgrzech nie zostanie ślad po tych, którzy ich wybierali. Te ponad 70 mln głosów na Trumpa i republikanie wygrywający w odbywających się równolegle wyborach do Kongresu to absolutny margines. Podobnie jak 49,27 proc. głosujących w 2018 r. na Orbána i jego partię na Węgrzech oraz 43,59 proc. głosujących zaledwie rok temu na Kaczyńskiego i PiS, a także prawie 10,5 mln głosujących w lipcu 2020 r. na Andrzeja Dudę. Reżimy Trumpa, Kaczyńskiego i Orbána terrorem zmusiły ich do głosowania na siebie. Oni w żaden sposób nie odzwierciedlają realnych podziałów. Ich po prostu już nie ma
Nareszcie przyjdzie wyzwolenie. Michnik dwa razy na nie czekał: „w Polsce i w Stanach Zjednoczonych”. I „wynik wyborczy w Polsce przyniósł smutek, ale i radość”. Zasmucił Michnika „rezultat, ale ucieszyły tłumy, które na mityngach Rafała Trzaskowskiego skandowały ‘Mamy dość!’” (plus „głosy obywatelskiego gniewu i sprzeciwu wypowiadane przez kobiety demonstrujące na ulicach polskich miast”). To tak samo piękne zawodzenia, jak „’Odejdź!’ pod adresem Łukaszenki, które dobiegły do nas z ulic Mińska i Grodna”. A teraz werble i łzy wzruszenia: „W Waszyngtonie ujrzałem te same twarze rozradowane własną wolnością i te same głosy na wieść o porażce Trumpa”.
Wiadomo, zanim wybuchła pandemia Trump sfałszował wszystkie dane dotyczące tempa wzrostu, bezrobocia, dochodów Amerykanów, optymizmu konsumenckiego, inwestycji, konkurencyjności. Tego naprawdę nie było, a będzie dopiero za rządów Bidena. Dlatego Michnik może z czystym sumieniem (czy co tam ma w tym miejscu) powiedzieć, że „dziś świat zmienił się na lepsze”. Lepsze? Najlepsze! Najlepsze z najlepszych!
W ujawnianiu prawdy o strasznych i narzuconych siłą rządach konserwatywnych nie mogło zabraknąć Donalda Tuska, człowieka skrzywdzonego i zmuszonego do ukrywania się w Brukseli z tego powodu, że tak wspaniale rządził przez 7 lat Polską i przez 5 lat Unią Europejską. To były najwspanialsze lata Polski od chrztu w 966 r. i Europy od początku panowania Karola Wielkiego (od 768 r.). I o ile Tusk oraz Karol Wielki integrowali, to „Donald Trump był prezydentem wyjątkowym w swojej niechęci i negacji intensywnej współpracy atlantyckiej”.
Tusk Trumpa nie wyprostował, mimo wielu rozmów z nim. Niepomny tego, co radzi mu mędrzec Donald z Gdańska, amerykański Donald „bardzo wyraźnie podkreślał swoją organiczną niechęć do zjednoczonej Europy. Mówił, że UE dla niego to coś gorszego niż Chiny. A Chiny przecież stały się jego obsesją”. Co tylko potwierdza, że dwóch Donaldów to o wiele za dużo. Dlatego będzie tylko jeden i jeden przejdzie do historii – Tusk.
Z Trumpem odejdą w niebyt ci w Polsce, którzy „postawili wyłącznie na Trumpa. A przecież każde dziecko, w tym Tusk i Michnik, wie, że „współpraca z radykalną prawicą na całym świecie była jednym z najgorszych błędów w historii polskiej dyplomacji”. Tym bardziej że do końca 2020 r. ślad nie zostanie po tych ponad 70 mln Amerykanów głosujących na Trumpa. Ale polski zaścianek nie jest w stanie tego zrozumieć („Nie wiem, czy oni są do tego zdolni. Politycy PiS wydają się obecnie mentalnie zamknięci i pogubieni”), choć Tusk Wielki rozumie i tłumaczy.
Mało, że Tusk Wielki wszystko rozumie, to jeszcze podpowiada: „Musi u nas nastąpić powrót do przestrzegania fundamentalnych standardów demokracji. (…) Jeśli ataki na fundament demokracji będą się w Polsce powtarzały, rząd PiS utraci zdolność do budowy dobrych relacji z Waszyngtonem. (…) I dotyczy to wszystkich kwestii: od łamania praworządności, po agresywną politykę wobec środowisk LGBT”. Jedyna nadzieja? Powrót Tuska do władzy, bo przecież nikt inny sobie nie poradzi. A wtedy ten wielki demokrata da popalić wrogom demokracji. Dlatego z góry przestrzega: „Wielu liderów politycznych musi obawiać się, co nastąpi, gdy stracą władzę. To także memento dla polityków w Europie i Polsce. Utrata władzy oznacza też utratę bezkarności”. Dla Tuska Wielkiego nie oznaczało, bo on jest czysty jak czysta była Arktyka za panowania Karola Wielkiego.
Dobrze, że Michnik i Tusk dali wszystkim Polakom wskazówki (politgramotę) niezbędne w czasach zamętu i pożegnania z prawicowymi zamordystami, którzy od dekad gnębili USA oraz Europę. Czyli dali nam Misia, który „odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. To jest Miś na skalę naszych możliwości. My [tym Misiem] otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie - mówimy - to jest nasze, przez nas wykonane, i to nie jest nasze ostatnie słowo!”. Gdyby tego nie było, „chodzilibyśmy jak po…bani” – jak to już lata temu przewidział mój nieodżałowany przyjaciel Maciej Rybiński.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/525593-chwala-michnikowi-i-tuskowi-za-prawde-o-rzadach-trumpa