Donald Tusk rozpoczął kolejną ofensywę w mediach. W kuriozalnym wywiadzie, który na kolanach i z obowiązkowym zachwytem w oczach, przeprowadzała dziennikarka w TVN24, padały mocne słowa o „złodziejach” i rzekomych ofiarach rządów Prawa i Sprawiedliwości. Były premier przekraczał kolejne granice dobrego smaku i braku logiki. Dlaczego tak się zachowuje? Jest przerażony spadkiem poparcia dla gasnącego na ulicach „Strajku Kobiet” i ponurą stagnacją sondaży dotyczących poparcia dla Koalicji Obywatelskiej. Ale nie tylko…
To, że kradną, to już wiemy, ale żeby przy okazji starali się opanować jeden problem. Oni opanowali sztukę zarządzania problemem. (…) Dramatyczna niekonsekwencja to największy grzech tej ekipy
– atakował dziś Donald Tusk w TVN24.
Już sam fakt, że serdeczny przyjaciel Pawła Adamowicza i Sławomira Nowaka mówi o „złodziejach”, którzy jako władza kradną, jest w przypadku Donalda Tuska groteskowe. To właśnie byli współpracownicy i kompanii na prywatnej płaszczyźnie byli i są podejrzewani (a w przypadku Nowaka - podejrzani) o grube przekręty i łapówkarstwo. Top wiceministrów w rządzie PO -PSL zatrzymywało CBA, a śledczy przedstawiali im zarzuty karne. W świadomości przeciętnego Polaka, osiem lat rządów Tuska i spółki, to niekończąca się seria przekrętów, afer i systemowego, wręcz upaństwowionego złodziejstwa. Za tym szła właśnie pogarda, a w mediach ordynarna i oparta na jednej narracji propaganda.
Frustracja i strach
Ale w osobliwym, bardzo nerwowym, wręcz histerycznym, występie Donalda Tuska było widać coś jeszcze. Nie chodzi o zwykły „tuskowy” cynizm i cwaniactwo polityczne. Ten człowiek się boi. Jest przerażony i sfrustrowany. Zrozumiał, ze jego formacja nigdy już nie będzie samodzielnie rządziła. Na spadkach sondażowych PiS nie korzysta Borys Budka, ani nawet lewica. Ta część elektoratu przeszłą do grypy niezdecydowanych i po części wsparła (moim zdaniem jedynie czasowo) Szymona Hołownię.
Z drugiej strony Tusk widzi, że wielki bunt społeczny, jakim miał być „Strajk Kobiet”, to źle zarządzane i przeżarte cynizmem liderów, przedsięwzięcie, które zaraz po tym jak zapłonęło, zaczyna gasnąć. „Przepraszam Donaldzie, ale dla pani Lempart i nastoletniej dzieciarni na ulicach miast, jesteś zwykłym „dziadersem” – powinien dziś usłyszeć Donald Tusk. Usłyszeli to już Tomasz Lis i Tomasz Grodzki, którzy próbowali utemperować uliczną rebelię dla swoich interesów i politycznych celów.
To właśnie słabość polityczna protestów aborcyjnych i pogłębiający się kryzys po stornie opozycji wywołuje u Tuska szał. Z drugiej strony widać też marginalizację Tuska. O wyborach w USA wypowiada się w marginalnej (jak nawet na europejskie światowe standardy) telewizji TVN24. Żadne poważne media nie chcą słyszeć przemądrzałych wypocin dawnego „Króla Europy”. Kolejki zagranicznych reporterów do gabinetu Tuska nie widać. Donald Tusk będzie jednak jeszcze głębiej brnął w tę narrację. Aż w końcu zrozumie, że nikomu nie jest już potrzebny. Nawet swoim niegdysiejszym wyznawcom.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/525405-tusk-mowi-o-zlodziejach-dobre-sobie-to-frustracja-i-strach