Chłody, deszcze i zmęczenie po koronadyskotekach rozproszyło protesty, tzw. „Rada Konsultacyjna” już rozgrywa palcem na wodzie pisane stanowiska, na forach internetowych rozłamy i wątpliwości wśród zwolenników „Strajku Kobiet” zwiastowałyby obumarcie projektu - a jednak w tym roztapianiu się feministycznej rewolucji tkwi jeden nieadekwatny szczegół, który świadczy o jej bardziej perspektywicznym trwaniu.
Zanim jednak wspomnimy o tym szczególe, zaznaczmy, że dziś popis swojej elokwencji dała nowa członkini Rady Konsultacyjnej panna Nadia Oleszczuk, lat bodaj 20, która w rozmowie z red. Beatą Lubecką bohatersko zmagała się z językiem polskim zdobywając się czasem na zdania z dwoma orzeczeniami. Opowiadała, że jak przepracowała dzień w wegerestauracji to było jej bardzo ciężko, że koronawirus jest zły, a aborcja dobra (usunięcie ciąży nazwała zabiegiem medycznym i usługą medyczną), a miejsce dla niej w Radzie zwolnił jej chłopak, ale broń Boże nie ze względu na związek, lecz na jej kwalifikacje, bo jest młoda i jest kobietą. O dziwo przy prostych kwestiach gubiła się w zagadnieniach (przez całą rozmowę nie zrozumiała, że dziewczyny spod znaku „Nie strajkuje” są przeciwniczkami protestów, a nie zwolenniczkami), a nagle wypalała drewnianą mową o „prekaryzacji pracy”, jak z komsomolskich wieców. Sama Oleszczuk należy do skrajnie lewicowej Związkowej Alternatywy Piotra Szumlewicza, publicysty i niespełnionego polityka - choć oczywiście przyszłość może nas zaskoczyć.
W programie „Gość Radia Zet” ostatnio występują coraz bardziej kolorowe typy obyczajowej rewolucji, był „Margot”, była Marta Lempart, teraz była Nadia Oleszczuk. Działaczka jest młoda, poza jakimiś przyparafialnymi inicjatywami nie może jeszcze się pochwalić żadnymi pozamłodzieżowymi osiągnięciami, więc właściwie można by wspomnieć o niej jako o lewicowym folklorze okołostrajkowym.
Po co więc wspominać o niej więcej?
Ano dlatego, że od trzech dni cały świat może na wikipedii przeczytać biogram pani Nadii Oleszczuk w języku angielskim. Powtórzmy to teraz innymi słowami: wikipedia, którą redagują internauci, zamieściła już anglojęzyczny biogram młodej kobiety jeszcze bez osiągnięć z absolutnie nieistotnej i fikcyjnej Rady Konsultacyjnej. Dodajmy dla przykładu, że Krzysztof Wyszkowski , współzałożyciel Wolnych Związków Zawodowych, działacz dziesięciomilionowej „Solidarności”, antykomunista, doradca premierów wolnej Polski, członek Kolegium IPN nie ma biogramu w języku angielskim, a panna Nikt - ma.
Ale to niejedyny sygnał, że „coś się dzieje”, bowiem notki w tej internetowej encyklopedii są tworzone ochotniczo i zespołowo, czyli taka polska biografijka Wyszkowskiego była tworzona na przestrzeni 3 lat przez 20 osób, gdy zaś anglojęzyczną Nadię Oleszczuk jedna osoba opisała w trzy dni, sowicie opatrując przypisami.
Słowem: przygotowana akcyjka. Nikt normalny nie umieszczałby spontanicznie biogramu dwudziestolatki dostającej od swojego chłopaka miejsce w absolutnie nieistotnej radzie, a już na pewno żaden anglojęzyczny wikipedysta-obcokrajowiec nie przeżywałby gdzie ekskelnerka z warszawskiego wegebaru udziela się społecznie. Podobnie jest z innymi hasłami wokół strajku kobiet - bo nawet Rada Konsultacyjna ma swoje miejsce w anglojęzycznej wikipedii, zatem zachodnia medialna nagonka już nabiera konkretnych kształtów.
Profil pani Nadii Oleszczuk ma więc już zaplecze dla zagranicznych komentatorów, polscy obserwatorzy mogą sobie wysłuchać tej kulawej polszczyzny w Radiu Zet, a sama polszczyzna do feministycznej propagandy na Zachodzie nie będzie potrzebna. Kariery członkom Rady Konsultacyjnej marzą się ogromne, a wy, młodzieży polskich miast i miasteczek, maszeruj ulicami i kładź się na pasach, bo osobiste marzenia liderów „Strajku Kobiet” same się nie spełnią.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/525331-jaka-role-naprawde-ma-odegrac-rada-konsultacyjna