Chodzi po prostu o nadzór pedagogiczny. Gdyby to był marsz wolności rybołówstwa, albo propagowania hodowli kanarków, to też byłaby to rzecz absolutnie niedopuszczalna. Na lekcjach nie można prowadzić agitacji politycznej - pamiętajmy, że marsze zwolenników aborcji miały wymiar polityczny, program itd. - bo szkoła jest wolna od agitacji politycznej
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Mieczysław Ryba, historyk, wykładowca KUL.
wPolityce.pl: Minister edukacji i szkolnictwa wyższego prof. Przemysław Czarnek zapowiedział, że będą wyciągane konsekwencje wobec nauczycieli, którzy namawiają uczniów do udziału w strajku zwolenników aborcji. Zapowiedź ta wywołała falę krytyki na szefa MEN ze strony opozycji i niektórych mediów. Jak pan postrzega tę sytuację?
Prof. Mieczysław Ryba: Nauczyciele w godzinach pracy są odpowiedzialni za uczniów, niezależnie od tego, czy są to zajęcia zdalne, czy też nie. Gdyby zajęcia odbywały się w klasie i nauczyciel powiedział uczniom: „proszę iść na marsz”, to jest to działanie wbrew prawu. To jest narażanie tych uczniów na niebezpieczeństwo. Takie rzeczy są karalne. To nie jest jakieś pacyfikowanie poglądów nauczycieli, tylko jeżeli nauczyciele takie decyzje podejmowali, że namawiali młodzież na marsz, a szczególnie jeśli robili to w czasie lekcji, to po pierwsze jest epidemia koronawirusa, a po drugie nie można tego robić w czasie lekcji. Chodzi po prostu o nadzór pedagogiczny. Gdyby to był marsz wolności rybołówstwa, albo propagowania hodowli kanarków, to też byłaby to rzecz absolutnie niedopuszczalna. Na lekcjach nie można prowadzić agitacji politycznej - pamiętajmy, że marsze zwolenników aborcji miały wymiar polityczny, program itd. - bo szkoła jest wolna od agitacji politycznej. Wyobraźmy sobie sytuację odwrotną – chodziłoby o Marsz Niepodległości w dobie epidemii. Ci sami, którzy mówią teraz, że Czarnek nie ma racji, mówiliby: „Czarnek musi reagować, ponieważ musi wykonywać prawo”. To jest sytuacja, która ilustruje, jak bardzo te środowiska są zideologizowane i jak nie rozumieją, na czym polega prawo oświatowe w Polsce.
MEN podkreśla też, że nie ma zgody na zachęcanie młodzieży do wulgarnych zachowań. Chodzi zapewne m.in. o wulgarne hasła, które pojawiają się na protestach.
Nie tylko o wulgarne hasła, ale mamy także do czynienia z dewastacją wielu pomników patriotycznych, religijnych, mamy do czynienia z profanacja Mszy świętej, a zatem działaniem przestępczym. Jeśli mówimy o procesie wychowania, to kultura jeżyka to jedna z podstawowych rzeczy, która jest wymagana. Natomiast same hasła na proteście, pomijając już zachowania, były niezwykle wulgarne. Jeśli ktoś chce na bazie takiej kultury wychowywać dzieci, to powinien sobie odpowiedzieć na pytanie, gdzie jest i czy nadaje się do takiego zawodu. Nauczyciel powinien nade wszystko dbać o bezpieczeństwo dzieci i ich moralne wychowanie. Tutaj ideologia owładnęła ludźmi, którzy uznali, że to jest nie wiem, strajk podobny do strajku szkolnego dzieci z Wrześni? Porównywanie tego jest tak kuriozalne, że nawet nie nadaje się do komentarza.
Strajk Kobiet zwołał „Obywatelski Komitet Pedagogiczny” , który domaga się dymisji ministra Czarnka. To jednak nie koniec żądań – jest wśród nich m.in. wycofanie religii ze szkół, wprowadzenie zajęć antydyskryminacyjnych i edukacji seksualnej, edukacji klimatycznej. Postulatów całkiem sporo.
Jeden z dziennikarzy określił to mianem postulatów już nie z liceum, ale z podstawówki. Ani od strony finansowej nie jest to możliwe, ani od strony prawnej, ponieważ jest konkordat, który trzeba by było wypowiedzieć. To są postulaty infantylne i skrajnie radykalne. W sferze realnej, to co najwyżej napędzają kariery polityczne kilku osobom, które stanęły na czele tego strajku i nic więcej.
not. as
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/525236-prof-ryba-namawianie-uczniow-do-protestow-jest-karalne