Czy Wojciech Łączewski, były sędzia i podejrzany w śledztwie, w którym, jak twierdzi prokuratura, składał fałszywe zeznania, usłyszy nowe zarzuty? Wiele na to wskazuje. Łączewski najwyraźniej bardzo boi się procesu, skoro sugeruje, że ujawni rzekomo „cyniczną” rozmowę Jarosława Kaczyńskiego z Lechem Kaczyńskim, odbytą tuż przed katastrofą smoleńską. Szkopuł w tym, że takiej rozmowy, prowadzonej z pokładu samolotu nie było. Nie ma śladu takowej w żadnym z prowadzonych postępowań. Co więc chciał osiągnąć Łączewski?
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
W październiku prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Wojciechowi Łączewskiemu, byłemu sędziemu, który skazał niegdyś w haniebnym procesie m.in. Macieja Wąsika oraz Mariusza Kamińskiego, którzy stoją dziś na czele służb specjalnych. Teraz Łączewski zaczyna kontratakować w „Gazecie Wyborczej”, której nie przeszkadzają poważne zarzuty, które na nim ciążą.
Pan minister Ziobro, któremu podlega prokuratura, usiłuje zrobić ze mnie bandytę. Dlaczego? Posiadam ogromną wiedzę o tym, co wyczyniało CBA za czasów Mariusza Kamińskiego, znam też zapis ostatniej rozmowy braci Kaczyńskich.(…)Mnie oczywiście wiąże tajemnica sędziowska, tajemnica narady i ustawa o ochronie informacji niejawnych. Ale teraz jestem oskarżony. Gwarantuję, że podczas składania wyjaśnień nakreślę sądowi, z jakiego rodzaju ludźmi mamy do czynienia. Zamierzam wnieść o dopuszczenie dowodów z określonych dokumentów z akt ściśle tajnych, by sąd mógł zorientować się, jak skrajnie nielegalnie potrafią działać panowie Kamiński, Wąsik czy inni
– mówi Łączewski w „GW”.
Szantaż?
Co więc sugeruje Wojciech Łączewski? Chce się ratować szantażując obóz władzy i własne państwo posługując się nieprawdziwą informacją? Wiedza dotycząca postępowania ma być jego azylem i kartą przetargową? Wiele na to wskazuje.
Dam przykład. Jeżeli opinia publiczna poznałaby treść rozmowy braci Kaczyńskich, której zapis znam z akt ściśle tajnych, to gwarantuję, że zupełnie inaczej oceni sytuację po 10 kwietnia 2010 r. Nie wiem, czy sąd będzie tym wątkiem zainteresowany, ale jestem w stanie wskazać konkretną teczkę i konkretne karty z dokumentami, które pozwalają spojrzeć na pewne sprawy w innym świetle.(…). Uważam, że ten stenogram powinna poznać opinia publiczna, by wyrobiła sobie zdanie, do czego Jarosław Kaczyński jest zdolny
– twierdzi Łączewski.
Państwo ma się ugiąć?
Były sędzia mówi dalej o „cynizmie” Jarosława Kaczyńskiego, a to może stanowić już treść owej rozmowy, której temat porusza Łączewski. Oznacza to, że łamie on tajemnicę sędziowską i jednocześnie może naruszać prawo. To kwestia prawna, ale są też inne - moralne i etyczne. Czy Polak, który jest stroną w postępowaniu sądowym ma się dzisiaj bać, że jego rozmowy, zeznania i ustalenia sądu będą przedmiotem szantażu po latach? Jaką ocenę wystawia dziś Wojciech Łączewski polskim sędziom? Co z zaufaniem i godnością urzędu? A może były sędzia myśli, że państwo ugnie się pod jego sugestiami? Prokuratura ma się ugiąć? Skąd wiedza sędziego, że proces będzie jawny? Zna już werdykt przed rozprawą?
Chce grzebania w prywatnych rozmowach?
Rodzą się też inne pytania. Czy sędzia Wojciech Łączewski chce, by upubliczniono jego prywatne rozmowy z bliskimi i znajomymi w których mogą pojawiać się (jak wieść niesie) znane nazwiska? Czy chce, by cała Polska mogła grzebać w jego życiu prywatnym? Wydaje się, ze nie, ale wojna, którą chce wywołać były sędzia może skończyć się dla niego marnie. Łączewski nie jest już sędzią, co jest wynikiem jego zachowania i wymuszonego poniekąd wyboru. Całe środowisko sędziowskie powinno jednak wyciągnąć konsekwencję z zachowania byłego kolegi.
Wojciech Biedroń
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/524867-szokujaca-spowiedz-laczewskiego-w-gw-mowi-o-kaczynskich