Rada Konsultacyjna „Strajku Kobiet” miała być swoistym komitetem rewolucyjnym, gdzie swoje miejsce znajdą tak bolszewicy, jak i mienszewicy aborcyjnej rewolucji październikowej. Szkopuł w tym, że radykalizm i osobliwe postaci zdominowały ten organ tak bardzo, że do głosu doszły najbardziej krzykliwe organizmy w lewackiej rodzinie polskiej. Efekt? Towarzystwo wzięło się za łby szybciej, niż ktokolwiek mógłby się tego spodziewać.
Już w pierwszych dniach październikowej rewolty Szymon Hołownia usłyszał od rewolucjonistek: „wypierd…aj”, a i Jan Śpiewak nie szczędził „ciotkom rewolucji” cierpkich słów. Potem „dziewuchy” uderzyły we frakcję „dziadersów”, czyli m.in. w Tomasza Lisa oraz Marszałka Grodzkiego -obaj, dość nieudolnie, próbowali podpiąć się w frekwencyjny sukces protestów. Obaj nie potrafili jednak niczego zaproponować więc zrobili to co potrafią najlepiej, czyli pouczali, dąsali się się i prawili morały. Efekt? Błyskawiczny. Odpowiedziała im „Krytyka Polityczna”, czyli nieformalny organ zjednoczonej partii postępu i ulicznej zadymy.
Dziadersom wydaje się, że „wypierdalać” to nie do nich. Że złość na ulicach dotyczy tylko polityków PiS-u. Owszem, ich również, ale wystarczyłoby posłuchać wznoszonych przez kobiety haseł i poczytać postulaty Strajku Kobiet, żeby wyprowadzić swoje nieomylne ego z błędu. Kobiety wyszły na ulice po swoje prawa, a nie po to, żeby pomóc wam wrócić do władzy lub wzmocnić tę, którą już macie.(…).W międzyczasie Tomasz Lis kręcił nosem na hasła wznoszone na demonstracjach i wyznaczał kobietom „granice dobrego smaku”, Bronisław Komorowski dowodził w TVN24, że większość protestujących „chce powrotu tego, co było”, Andrzej Zoll mówił, że wyrok TK spoko, ale przydałoby się jeszcze zakazać aborcji z gwałtu, a u Żakowskiego w TOK FM-ie zupełnie na serio padła propozycja, by między kobietami a rządem mediował… Episkopat. Brakowało jeszcze tylko wielkiego obrońcy demokracji Romana Giertycha
– wyliczała, w artykule pt. „Drodzy „dziadersi. wyperd…ać jest także do was”, Kaja Kuto, dziennikarka „Krytyki Politycznej”.
Syrena kontra wyleniałe koty
Skład Rady Konsultacyjnej „wsparli” też nieco wyleniali politycznie gracze, tacy jak szef Obywateli RP Kasprzak i wielki przegrany kolejnych wyborów, znany ze swojej współpracy z SB - Michał Boni. Skompromitowani, bez pomysłów i programu politycy, niczym znudzone koty, rozłożyli się na kanapach Rady. Korozja tego gremium jest już niemal pewna, a słabnące protesty uliczne (dziś widzielismy tę słabiść w pełnej krasie) jeszcze bardziej skomplikują jej działania. Szczególnie, że młodzi gniewni lewicy już oskarżyli Lempart i spółkę o „rewizjonizm”.
Gdzie kobiety z mniejszych miast i wsi? Gdzie związkowczynie? Gdzie osoby, które mówią publicznie o swoim doświadczeniu aborcji? Gdzie osoby z niepełnosprawnościami? Gdzie osoby pracujące seksualnie czy osoby wykonujące pracę opiekuńczą? Powiemy za siebie - nie widzimy w tej radzie swojej reprezentacji
– pytały „Syreny” na swoim profilu w mediach społecznościowych.
I tak, zanim jeszcze rewolucji udało się trafić pod wszystkie strzechy, w radzie rewolucyjnej doszło do podziałów i (jak to w bolszewickich projektach bywa) do medialnej jatki. Kto wie, może już niedługo zwycięskie frakcje będą wycinały ze zdjęć swoich dawnych sprzymierzeńców? To ważna lekcja dla cór rewolucji i ich ciotek. To także ważny sygnał do społeczeństwa. Można zbudować barykadę na ulicy, ale na niej domu nie sposób postawić. Zawali się już po chwili. Nie biegnijcie sięc za tymi doktrynerami. Mięsa armatniego im nie zabraknie. Po co wam to rozczarowanie?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/524777-corki-i-ciotki-rewolucji-juz-zajely-sie-bijatyka