Wysoki Sądzie, niech Sąd siądzie… Dobrze, już nie trzeba całować po rękach, zresztą, zaraz wyjaśnię, dlaczego to chwilowo nie są ręce, a kopyta. A więc złapali mnie na lasso i przywiązali do słupa, konkretnie dwóch. Albo powiązali ze słupami, jak zwał, tak zwał. Pomijam już fakt, że poza Teksasem jest to zakazane, ale gdzie my żyjemy? Na Dzikim Zachodzie?
Zresztą zaraz się przekonamy, czy mamy tu jeszcze cywilizację zachodnią, czy może już tylko wszechpolską dzicz. Pragnę bowiem wyjaśnić, iż z przyczyn tożsamościowo-wolnościowych, a także idąc z duchem czasu, który każe nam zredefiniować wytarte jak siodła pojęcia, od chwili obecnej aż do końca tej farsy nie podlegam jurysdykcji miejscowego wymiaru sprawiedliwości, a jedynie Państwowej Inspekcji Weterynaryjnej. I zgodnie z wykładnią Rzecznika Praw…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/524605-konskie-zdrowie-jestem-nazywany-koniem-od-dawna