To jest bardzo prosta historia. Nie udało się tyle już razy w ciągu ostatnich pięciu lat, więc teraz znaleziono pretekst, by wzbudzić uliczną rewoltę. Ona się oczywiście nie powiedzie. Ale ofiary będą.
Tych ofiar nie zobaczymy. Będą umierać w samotności, bez możliwości pożegnania z bliskimi. Nie odniosą się tuż przed śmiercią do manifestujących, bo ograniczać je będzie rozrywający ból płuc i respirator. Być może niektóre z nich właśnie teraz szykują się do kolejnej manify przed kościołem albo kancelarią premiera. Być może mają błyskawice w profilowych zdjęciach i z nimi pozostaną do swego końca.
Nikomu tego nie życzę, ale faktów się nie oszuka. Nie oczekuję, że je dostrzegą spacerujący po ulicach i wojujący z religią, ale przywołać nie zaszkodzi. Stany Zjednoczone – gwałtowny wzrost zakażeń nastąpił po zamieszkach w ramach Black Lives Matter. Hiszpania – po manifestacji feministek 8 marca w Madrycie zaczął się dramat owocujący składowaniem trumien na lodowiskach. Jak będzie u nas? Wszystko wskazuje na ten sam scenariusz.
Niestety on jest dokładnie zaplanowany. Nie mamy tu do czynienia z żadną spontanicznością. Nikt normalny, cywilizowany w ten sposób spontanicznie się nie zachowuje. To część scenariusza. Bezwzględnego. Rację ma Janusz Korwin-Mikke mówiąc, że mamy do czynienia z próbą siłowego przejęcia władzy przez rewolucyjną lewicę, która „gotowa jest poświęcić ludzi”.
Sami ogłaszają, że idą na wojnę. Wpisali to w swój manifest, w logotypy, na transparenty i wykrzykują przy każdej okazji. Nie LICZĄ SIĘ Z, ale LICZĄ NA ofiary – skoro wypisują na na murach pod adresem Ordo Iuris i polityków PiS, „Spalimy was, ścierwa”, skoro oburzają się (jak szef klubu PO Tomczyk), że policja chroni domy polityków PiS – gdy ziejący nienawiścią i rozzuchwalani przez opozycyjnych polityków, na każdym kroku epatujący agresją skrzykują się przed tymi domami.
W tę wojnę religijną angażują się również polscy muzułmanie. Wspiera ich były szef MSZ Sikorski, który na tę wieść na swoim twitterowym ścieku radośnie zakrzyknął „Allah Akbar!”.
Kościół może wyjść z tego wszystkiego silniejszy - nie liczniejszy, lecz silniejszy. Pod warunkiem, że sam nie ulegnie i wezwie do obrony wiary.
To samo dotyczy państwa. Owszem, mamy do czynienia z głębokim konfliktem w społeczeństwie, z ogromnym protestem wielu tysięcy Polek i Polaków, nad których opiniami i losem należy się pochylić, ale w ramach obowiązującego w Polsce prawa i cywilizacyjnych norm. Dlatego nie pojmuję, co jeszcze robi w kancelarii prezydenta pani Malinowska-Kowalczyk, która namawia głowę państwa do spotkania z liderkami Strajku Kobiet. Wszak z terrorystami się nie rozmawia. Nie wierzę, że Andrzej Duda wierzy, iż te rozwrzeszczane, wzywające do przemocy damy są dla niego jakimkolwiek partnerem do rozmowy. One za nic mają wartości, prawa, wszelkie normy. Nie może być zgody na takie metody, w dodatku w takim czasie.
Chcą chaosu i zniszczeń. A przyklaskują im rewolucyjni samorządowcy – stąd decyzje Jaśkowiaka czy Majchrowskiego, by podległe im straże miejskie nie ochraniały kościołów. Nakręcają siebie i innych kolportowaniem absurdalnych pogłosek o planowanym wprowadzeniu stanu wyjątkowego, czy wojennego. Ale jedyny stan, z jakim mamy do czynienia, to stan anarchii.
W kwietniu mówili, że nie wolno organizować wyborów, nawet korespondencyjnych, bo będą liczne ofiary. Próbowali w ten sposób nie przegrać tych wyborów. Nie udało się. Elekcję przeprowadzono w NAJBEZPIECZNIEJSZYM okresie. Teraz więc już z ofiarami się nie liczą i mimo dziesiątek tysięcy zakażeń i setek zmarłych każdego dnia, prą do najczarniejszego scenariusza. Dlatego Budka – który parę miesięcy temu mówił, że „najważniejsze jest bezpieczeństwo Polaków”, dziś mówi, że „najważniejsze są protesty”.
„Pucz” z grudnia 2016 r. był niewinną zabawą przy tym, co serwują nam dziś. Choć cel miał ten sam – obalić rząd. Nic to, że w Polsce władzę przejmuje się w wyniku wyborów, skoro od lat nie potrafią ich wygrać.
Państwo to wszystko przetrwa i będzie musiało wyciągnąć wnioski oraz konsekwencje. Również karne.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/524357-w-polsce-trwa-proba-zamachu-stanu-beda-ofiary