Codziennie chodzę na te strajki, protesty i marsze. Przechadzam się na smutno, w czym kontrastuję z dyskotekowo-furiacką atmosferą warszawskich wydarzeń proaborcyjnych. Cóż, jestem też ponad dwa razy starszy niż większość uczestników, bo wiele z tych dziewczyn, ale chłopaków też, nie ma jeszcze dowodów osobistych.
Nad tą wulgarnością unosi się jednak jakaś siła, która zaskoczyła wielu konserwatystów. Żywioł protestów rozlewający się po polskich miastach z jednej strony budzi w nas oburzenie, ale z drugiej i pytania - czy damy radę, czy słusznie że Trybunał Konstytucyjny akurat teraz…, czy może Jarosław Kaczyński powinien jednak… i tak dalej. Obawa przed powrotem wahadła obyczajowego w drugą stronę podsycany jest dodatkowo przez katolików, którzy od przepraszalnego mrugania do warszawskich salonów zaraz dostaną zespołu suchego oka. Kalkulacje polityków, doradców prezydenta i dziennikarzy sięgają już poziomu obliczeń potrzebnych do lotów w kosmos - co zrobić, jak się przeciwstawić, ile ich jest, czy się rozejdą?
CZYTAJ TAKŻE:
Lewackie szaleństwa kiedyś się skończą. Musimy tę nawałę przeczekać!
Jednak dziś, zmęczony tymi obliczeniami i myśleniem nad hipotetycznymi scenariuszami, które mogą się zdarzyć (katastrofa pandemiczna? władza się cofnie? rozruchy na ulicach?), byłem bardziej podatny na inne wrażenia. Widok środkowych palców wyciągniętych w stronę kościołów, wrzasków na widok modlących się obrońców Krzyża św., prymitywnych haseł, nasunął jedno skojarzenie: przecież to jest „sprawa smaku”. „Tak, smaku”.
Przecież nas te panie nie mogą skusić. Nie Marta Lempart, dumna podobno ze swojego lesbijstwa, biegająca ze swoją partnerką wokół auta z głośnikami, która już chyba milion złotych zebrała na tych krzykach i bluźnierstwach. Nie Klementyna Suchanow, oskarżana przez Michała Sz., „Margot” o przemoc seksualną - aktywista LGBT sugerował, że feministka udostępniała mu mieszkanie, ale jednocześnie - jak twierdzi „Margot” - stosowała wobec niego (chłopaka dwukrotnie młodszego?) „przemoc seksualną”. Komu jak komu, ale o szczęśliwe macierzyństwo tym paniom trudno będzie walczyć we własnym zakresie, a co dopiero z niesieniem radości innym matkom - obecnym i przyszłym.
Kolorowe „Julki” (slangowe określenie lewicujących dziewczyn, reagujących agresywnie na kontrargumenty) każące „PiSowcom” „wyp…dalać”, facet przebrany za jednorożca czy tłumek pokazujący palcem na kościół i mówiący „Patrz, średniowiecze” (a cóż, Ty, Tłumku, dałeś cywilizacji?) - to nas ma przestraszyć? „Piekło w tym czasie było byle jakie”, krzyczące na dźwięk modlitwy, „samogonna Mefisto w leninowskiej kurtce” wołająca przez megafon „j.bać kler”, chłopcy z maseczkami na których widnieje osiem gwiazdek, prawnuczęta Aurory z knajackim językiem, bardzo zblazowane dziewczyny o różowych włosach.
Nawet ich retoryka jest tak właśnie parciana - nie że przekleństwa, ale Kaczyński wszystkiemu winny, księża jako czarne charaktery, „łańcuchy tautologii, parę pojęć jak cepy”, „żadnej dystynkcji w rozumowaniu”.
CZYTAJ TAKŻE:
Tymczasem w ostatnim tygodniu większość prawicy zajęła się samobiczowaniem - jednych obleciał strach, inni debatują, żałują, przepraszają, trzęsą się na widok sondaży, tłumaczą się i obiecują kompromis tak grzeczny, jakby Trybunału Konstytucyjnego nie było. A przecież to nie wymaga wielkiego charakteru, trzeba mieć odrobinę niezbędnej odwagi, być po prostu po dobrej stronie - po której właśnie jesteśmy.
Właśnie w tydzień po pierwszych obrzydliwych protestach, które „nakazują wyjść, skrzywić się, wycedzić szyderstwo”, Zbigniew Herbert obchodziłby swoje 96 urodziny. Książę Poetów nie miałby wątpliwości.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/524303-lempart-jako-samogonna-mefisto-w-leninowskiej-kurtce