„Można jeszcze do tego dodać wzorotwórczy efekt, który dotarł do nas z Zachodu. Tam tego rodzaju wystąpienia – nie powiem, że są normą – są o wiele częstsze” - tak w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl prof. Henryk Domański, socjolog z Polskiej Akademii Nauk komentuje formę protestów z ostatnich kilku dni.
wPolityce.pl: Czy kulminację protestów mamy już za sobą i należy spodziewać się stopniowego wyciszenia, czy jednak będą się one jeszcze nasilać?
Prof. Henryk Domański: Może nie nasilać, ale trwać. Wczorajsze protesty – ich zakres i skala – były dosyć daleko idące. Myślę, że raczej nie powinno się to zwiększać. Z danych, które podaje policja jest to chyba ok. 400 tys. osób. Nie sądzę, żeby ta liczba została przekroczona, biorąc pod uwagę to, że mamy pandemię i nawet osoby uczestniczące do tej pory w tych protestach są świadome, że jest to jednak zagrożenie. A poza tym nie wszyscy są skłonni do powtarzania tego i codziennego przyłączania się do tego typu protestów. Myślę, że raczej będzie się utrzymywać jeszcze przez kilka dni na tym samym poziomie. Wszystko wygląda na to, że ci, którzy biorą w tym udział są niezadowoleni czy wręcz wrodzy wobec tego wyroku TK, który jest oczywiście kojarzony z polityką Prawa i Sprawiedliwości. Dokonuje się połączenie – z jednej strony obrona interesów, wolności kobiet, z drugiej strony niechęć do obozu rządzącego Jedno nakłada się na drugie. Do tej pory tego rodzaju demonstracje w obronie praw kobiet były skuteczne i myślę, że w młodym pokoleniu istnieje świadomość tego, że warto takimi narzędziami się posługiwać i z tego powodu sądzę, że te protesty będą podtrzymywane przez jakiś czas. Trudno oczywiście powiedzieć jak długo.
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego to tylko pretekst do zaprezentowania emocji antyrządowych? Tego rodzaju hasła przeważają.
O tym mówiłem, że jest to kojarzone z działaniami Prawa i Sprawiedliwości. Trybunał Konstytucyjny jest traktowany jako instytucja, która w gruncie rzeczy nie jest trybunałem, bo została obsadzona w dużym stopniu i za sprawą obozu rządzącego – przez reprezentantów tego obozu, więc jest delegitymizowana. Przeprowadzenie takiej zmiany w Sejmie byłoby chyba bardziej korzystne dla Prawa i Sprawiedliwości, bo wymusiłoby np. na Koalicji Obywatelskiej i PSL-u zajęcie stanowiska. Na pewno część z nich głosowałaby za wzmocnieniem zaostrzenia prawa antyaborcyjnego. Natomiast wyrok Trybunału Konstytucyjnego – instytucji, która kojarzy się z działaniami Prawa i Sprawiedliwości – jeszcze bardziej obciąża obóz rządzący. To są też wystąpienia antyrządowe, bo istnieje przekonanie, że to rząd stoi za chęcią zaostrzenia tej ustawy. Zresztą zapowiadał to, deklarowali to liderzy Prawa i Sprawiedliwości – chyba najbardziej ze wszystkich formacji politycznych w Polsce – i sam prezydent.
Czy inicjatywa ustawodawcza, o której mówił ostatnio Jarosław Gowin, a wczoraj również para prezydencka, może rozładować napięcie? Wiemy, że liderki protestów mają zdecydowanie dalej idące żądania – chcą liberalizacji prawa aborcyjnego.
One w ogóle nie chcą dialogu, są trochę niespójne w tych wypowiedziach – chodzi oczywiście głównie o panią Lempart. Od kilku dni widać, że idzie to w kierunku koncyliacyjnym – złagodzenia wymowy zaostrzenia tego prawa antyaborcyjnego, żeby to uściślić – komu wolno stosować aborcję, a komu nie. Wydaje się, że takie działania zostaną podjęte. Władza zdaje sobie sprawę, że nie ma innego wyjścia i nie ma co ryzykować utraty poparcia i popularności. Nie mówiąc już o reakcjach zagranicznych. Będzie to pewnie trzeba przeprowadzić przy sprzeciwie wielu osób, ale do tego już się przyzwyczailiśmy. W interesie władzy jest to, żeby załagodzić to właśnie w ten sposób.
A sama forma protestów nie jest zaskakująca? Skąd np. atakowanie kościołów, skoro hierarchowie nie naciskali na Trybunał w tej sprawie.
To jest najbardziej zaskakujące. Kościół w ciągu ostatnich tygodni nie przejawiał w tej sprawie żadnej aktywności. Działania na rzecz zaostrzenia prawa antyaborcyjnego nie wychodziły z Kościoła. Chodziło raczej o wywiązanie się przez obóz rządzący ze zobowiązań i doprowadzenie tego do końca. Aczkolwiek nie można wykluczyć też czynników politycznych, że chodziło o to, żeby wzmocnić poparcie ze strony elektoratu prawicowego, który PiS tracił na rzecz Konfederacji, chociaż Konfederacja tutaj też jest niespójna. I z drugiej strony, żeby osłabić wewnętrzne sprzeczności, frakcje – chodzi głównie o Solidarną Polskę – które wspierały działania antyaborcyjne. Natomiast dlaczego przeciwko Kościołowi? Kościoły – w sensie terytorialnym, jako budynki – są bezbronne i najłatwiejsze do zaatakowania. Wydaje mi się, że to jest pierwszy powód. Po drugie, Kościół był na pewno kojarzony z daleko idącym zakazem aborcji i to funkcjonuje w świadomości społecznej. Ten radykalizm ujawnił się kilka miesięcy temu w wystąpieniach popierających mniejszość LGBT. Proszę zwrócić uwagę, takiego radykalizmu, jak widzieliśmy na Krakowskim Przedmieściu, wcześniej nie było – np. bieganie po samochodach czy opluwanie policji. Wydaje mi się, że ma to efekt wzorotwórczy. Zwłaszcza młodzież się tego nauczyła i zapragnęła to powtórzyć. Dodałbym do tego – i to jest chyba najważniejsze – od kilku miesięcy młode pokolenie nie może się aktywizować, młodzi ludzie nie mogą wyjeżdżać za granicę. Jednak wyjazdy zagraniczne, chęć poznawania to bardzo ważny czynnik, wartość, do której ludzie się przyzwyczaili – nie tylko młodzi, ale głównie. To im odebrano, siedzą w domach i muszą coś zrobić z tą aktywnością. Ja bym to traktował jako istotną rzecz, która skłaniała tych młodych ludzi do takiego radykalizmu, którego do tej pory nie było. Można jeszcze do tego dodać wzorotwórczy efekt, który dotarł do nas z Zachodu. Tam tego rodzaju wystąpienia – nie powiem, że są normą – są o wiele częstsze. Gdyby to wszystko razem złożyć do siebie, to wydaje mi się, że to był powód, że akurat kościoły – trudniej zaatakować urząd Rady Ministrów na Alejach Ujazdowskich, nie da się tego zrobić. Wiedzieli też, że będzie to miało efekt medialny i rzeczywiście miało.
Not. kb
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/524252-wywiad-prof-domanski-radykalizm-ujawnil-sie-wczesniej