Bardzo dwuznaczne słowa rzecznika Episkopatu ks. Leszka Gęsiaka komentującego wściekłe ataki na obóz konserwatywny po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie dopuszczalności aborcji eugenicznej wprawiły katolicką opinię publiczną w zdumienie.

TU WIĘCEJ O TYM: Rzecznik KEP: Nikt nie może być zmuszany do heroizmu. To nie jest tak, że jedno prawo do życia może niwelować prawo drugiego

Ksiądz Gęsiak stwierdził:

To jest decyzja polityczna. To nie Kościół tę wojnę wywołał. Naprawdę nie chcieliśmy tej wojny.

Jak zauważył na tych łamach Jacek Karnowski, te słowa nie tylko stoją w sprzeczności z oświadczeniem arcybiskupa Stanisława Gądeckiego, ale też będą miały swoje konsekwencje, bo 

Nie stając w obronie sędziów i Trybunału w takim momencie, umywając ręce od sporu, duża część Kościoła odbiera sobie prawo do kierowania pod adresem obozu rządzącego postulatów, które w realizacji są bardzo trudne albo trudne, które wymagają odwagi i wiążą się z ogromny ryzykiem.

Rozumiem niepokój Kościoła, ale warto podkreślić dwie sprawy. Barbaria, którą obserwujemy, jest i istnieje, jeśli nie zaatakuje teraz, to później. Trzeba tej prawdzie stawić czoło. I druga kwestia, dużo ważniejsza: pomazany farbą pomnik można wyczyścić, świątynię odbudować, ale roztrzaskanego zaufania wiernych - w tym polityków - szybko odzyskać się nie da.

Jeżeli ton wypowiedzi rzecznika - księdza Gęsiaka zostanie podtrzymany, autoryzowany, nikt już długo nie zaryzykuje pójścia w życiu publicznym tropem nauczania Kościoła, wskazań Episkopatu. W tym sensie to moment naprawdę fundamentalny - rozstrzyga się czy utrzymany zostanie wpływ nauki społecznej Kościoła na życie publiczne w Polsce, na prawo, na edukację, na wszystko.

Wyrok Trybunału był bowiem także powiedzeniem „sprawdzam” tym siłom społecznym i politycznym, które nawoływały Zjednoczoną Prawicę do bardziej zdecydowanej obrony życia, które z tych pozycji ją atakowały.

Ale wielu publicystów katolickich przez lata na tym budujących swoją niepokorność, dzisiaj milczy. Wiele redakcji nie zabiera głosu. Ze strachem przyjmują, że słowa i idee mają swoje konsekwencje?

I ostatnia, smutna sprawa. Co robią liderzy Konfederacji? Poseł Artur Dziambor, którego podpis widnieje pod wnioskiem do TK, dystansuje się.

CZYTAJ WIĘCEJ: Cóż za nagła zmiana! Poseł Konfederacji poparł wniosek do TK, teraz zapewnia: Całkowity zakaz aborcji nie może mieć miejsca

Krzysztof Bosak mówi w mediach o „otwieraniu przez władzę konfliktu wokół aborcji”, a Robert Winnicki w podobnym tonie buduje swoje wystąpienie w Sejmie.

Ci sami ludzie budowali wielomiesięczne kampanie wzywające PiS do większej ochrony życia, a dzisiaj chcą na tym zbijać punkty.

Cwaniaki.

Ale tu także będzie to miało swoje konsekwencje. Prawo Konfederacji do przedstawiania się jako formacja bardziej ideowa od Prawa i Sprawiedliwości właśnie rozwiewa się na zawsze.

Tak, to jest moment próby, chwila sprawdzenia zgodności głoszonych wartości z gotowością do ich obrony w realnym życiu.