Trudno powstrzymać się od wrażenia – i nie jest to tylko moje odczucie – że państwo w ostatnich dniach w kilku obszarach abdykowało. Mamy podobno czerwoną strefę, mamy zakaz zgromadzeń powyżej pięciu osób, musimy nosić maseczki. I co? I nic. Od chwili, gdy rozpoczęły się protesty w sprawie aborcji, nikt tego na serio nie egzekwuje. Przynajmniej do chwili, gdy w poniedziałkowy wczesny wieczór piszę te słowa.
Zastanawiam się nad przyczynami takiego stanu rzeczy. I jestem skazany na różne domysły dochodzące z wielu stron, bo – jak na razie – nikt tego publicznie nie wyjaśnił. Być może chodzi o to, aby manifestujących i zadymiarzy obciążyć (i słusznie) winą za skrajną nieodpowiedzialność i wzrost zakażeń. A może przyczyną jest postawa policji, która nie zamierza zbytnio angażować się w przypychanki o podłożu politycznym lub ideologicznym? A może po prostu chodzi o to, aby społeczeństwo zwyczajnie zmęczyło się rosnącym wokół fanatyzmem? Nie wiem i nie podejmę się wskazania właściwej odpowiedzi, choć każda z nich jest możliwa i prawdopodobna. Na razie, jak donoszą agencje, rząd kieruje do pomocy policji Żandarmerię Wojskową. Zobaczymy, czy coś to zmieni.
Zresztą temat jest niewygodny dla obu stron. Przyznanie się do pewnej bezradności przez obóz rządzący stałoby w sprzeczności z całą dotychczasową wizją sprawnego państwa. Z kolei opozycja nie będzie nawoływać swoich ludzi do przestrzegania przepisów, bo musiałaby zażądać od nich pozostania w domach, a to byłoby dla niej politycznym strzałem w kolano.
Widziałem dziś jeden z protestów w Warszawie. Garstka – nie więcej niż setka – młodych ludzi, głównie licealistów, maszerowała w tę i z powrotem po przejściu dla pieszych, skandując co jakiś czas hasło „jeb.ć PiS” i skutecznie blokując ruch samochodów oraz komunikacji miejskiej. Policja stała z boku i właściwie asystowała tej formalnie nielegalnej manifestacji. Inna rzecz, że – w odróżnieniu od zadym wokół kościołów – nie było tu żadnej agresji, raczej atmosfera pikniku. Z drugiej jednak strony, nie chciałbym tkwić w jednym z samochodów i autobusów uwięzionych w sięgającym po horyzont korku. Widok stojących obok funkcjonariuszy policji raczej nie napawał nadzieją, że szybko się z tego korka uwolnią.
Absolutnie nie chcę namawiać do przemocy. Te dzieciaki nikomu krzywdy nie robiły, utrudniały jedynie życie i czasem bluzgały. Może warto byłoby więc wystawić im albo ich rodzicom mandaty? Tak w imię poszanowania przepisów i porządku publicznego. Bo oczywiście może być tak, że po prostu fala wzmożenia przejdzie, tak jak poprzednie i nie należy eskalować konfliktu. Co jednak będzie, jeśli całkowita bezkarność okaże się na dłuższą metę zaraźliwa? Wtedy mandaty mogą nie wystarczyć.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/523770-strefa-czerwona-ale-chyba-nie-dla-wszystkich