”Myślę, że najkrótszą formułą tego, co dzieje się w tej chwili wobec kościołów, za sprawą organizatorek i organizatorów tych manifestacji, jest słowo: barbarzynki. W ten sposób da się jednym słowem streścić całą istotę tego ruchu. Słowo barbarzynka naturalnie nawiązuje do barbarzyńcy, ale nie chodzi o niewinnego barbarzyńcę, który nie wie co to dobro, a co zło. Chodzi o neobarbarię – o ludzi, którzy świadomie chcą zniszczyć pewną tradycję, kulturę, bo przecież Kościół to nie tylko instytucja, ale olbrzymia część – ośmielę się powiedzieć, że nawet większość – naszej kultury” – mówi w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl prof. Andrzej Nowak.
wPolityce.pl: Gdybyśmy mieli sięgnąć do źródeł ataków na kościoły, to w czym należałoby upatrywać motywacji osób, które się na nie zdecydowały?
Prof. Andrzej Nowak: Sądzę, że wskazuje je Olga Tokarczuk – laureatka literackiej Nagrody Nobla, która stara się manifestować pogańską tożsamość – zdaje się, że taki obrzęd też wybrała dla swojego syna – jako tożsamość, która powinna być przeciwstawiona chrześcijaństwu – katolicyzmowi w szczególności. To neopoganizm, który bardzo wyraźnie wskazuje w Kościele – w tradycji chrześcijańskiej, ale zwłaszcza w Kościele instytucjonalnym – głównego przeciwnika wielkiej zmiany, której chcą zwolennicy tej ideologii dokonać. Dlaczego mówię o Oldze Tokarczuk? Dlatego, że rzuciła ona na te manifestacje takie hasło: „Wszyscy jesteśmy wojowniczkami”. To jest oczywiście hasło wzywające do walki i jednocześnie używające feminatywu – tzn. chodzi o sprawię kobiecą. Myślę, że najkrótszą formułą tego, co dzieje się w tej chwili wobec kościołów, za sprawą organizatorek i organizatorów tych manifestacji, jest słowo: barbarzynki. W ten sposób da się jednym słowem streścić całą istotę tego ruchu. Słowo barbarzynka naturalnie nawiązuje do barbarzyńcy, ale nie chodzi o niewinnego barbarzyńcę, który nie wie co to dobro, a co zło. Chodzi o neobarbarię – o ludzi, którzy świadomie chcą zniszczyć pewną tradycję, kulturę, bo przecież Kościół to nie tylko instytucja, ale olbrzymia część – ośmielę się powiedzieć, że nawet większość – naszej kultury. Wkreślmy Bacha, Mozarta, połowę polskiej literatury związanej z tradycją chrześcijańską i wtedy zobaczymy, co zostanie, jeżeli naprawdę podejmiemy taką akcję walki z tradycją chrześcijańską. Jest to więc świadoma próba zniszczenia pewnej kultury, którą nazywam neobarbarzyństwem, ale ponieważ odwołuje się ona do tożsamości żeńskiej, jako uciśnionej przez męski patriarchalizm, stąd właśnie ta propozycja feminatywu. Myślę, że ona dlatego jest jeszcze właściwa – barbarzynki – bo oczywiście słowo barbarzyńca pochodzi od słowa barba, czyli broda, brodaty. Otóż w dużej część tego ruchu są to brodate kobiety. I mówię tu nie tylko o zjawisku takim, które znaliśmy z sylwetki laureatki czy laureata – trudno mi powiedzieć – konkursu Eurowizji sprzed kilku lat – Conchity Wurst, czyli właśnie kobiety z brodą, ale chodzi o bardzo tłumny udział w tych manifestacjach antykościelnych mężczyzn. Być może ci mężczyźni, tak jak bohater czy bohaterka tego całego ruchu występujący pod imieniem Margot, uważają się za osoby niebinarne – jak to się teraz mówi – a więc za osoby, których płeć jest tylko kwestią kulturowego wyboru. Ponieważ teraz płeć żeńska jest symbolem protestu, to być może te na pozór męskie postacie pojawiające się w owym ruchu profanatorów, burzycieli, niszczycieli, jak najbardziej zasługują na określenie ich rodzajem żeńskim. Wtedy słowo barbarzynka wyraża to chyba najlepiej, najdosadniej. Chodzi o brodatą wojowniczkę, która chce zniszczyć Kościół. To jest istota rzeczy.
Czy wyrok Trybunału Konstytucyjnego owe barbarzynki potraktowały jako pretekst do zamanifestowania swojej wrogości wobec Kościoła? Nie mamy przecież żadnej wiedzy o tym, aby orzeczenie TK było w jakikolwiek sposób inspirowane przez hierarchów Kościoła.
O to oczywiście każdy z uczestników tych ruchów musi indywidualnie zapytać swojego sumienia – jakie motywy skłaniają go do takich, a nie innych zachowań. Myślę jednak, że stopień histerii, agresji jakie się tutaj ujawniają, wskazują na bardzo głęboki konflikt sumienia – to jest walka z własnym sumieniem – a Kościół przez 2 tys. lat przypomina o pewnych wskazaniach sumienia. Są oczywiście ludzie Kościoła, którzy niekoniecznie i nie zawsze realizują te nakazy sumienia, ale instytucja Kościoła temu służy – jest jak sól, która dopóty będzie dobra, dopóki swój smak zachowa, a tym smakiem jest właśnie przypominanie o tym, co jest dobre, a co złe. Zabijanie jest złem. O tym przypomina w naszej tradycji Kościół, choć oczywiście nie jest to zakaz związany tylko z tradycją chrześcijańską. Jest wpisany w całą moralność ludzką i sumienie przypomina o tym ludziom. A jakaś chęć zerwania wszelkich tabu, która następuje w tym ruchu, chęć emancypacji – to hasło jest bardzo mocno podkreślane – a więc emancypacja od nakazów sumienia, powoduje erupcję złości, furii, która nie mieści się w żadnych racjonalnych kategoriach. Dlatego właśnie nie należy oczekiwać żadnego racjonalnego powiązania decyzji Trybunału Konstytucyjnego z naciskami Kościoła, bo jak wiadomo, w żadnym wypadku o takich naciskach w ostatnim czasie nie było mowy. To jest wręcz wykluczone. Widać, że niektórzy biskupi czy księża odcinają się od tego, sugerują, że właściwie źle się stało, że Trybunał tak jednoznacznie się wypowiedział, że Kościół do tego nie zachęcał. Nie ma w rzeczywistości logicznego powiązania decyzji TK z naciskami instytucji Kościoła czy ludzi Kościoła.
Natomiast jest jak najbardziej powiązanie tej decyzji z odwieczną nauką moralną, którą m.in. Kościół katolicki wyraża i która jest zaszczepiona w naszych duszach – nie zabijaj. Złamanie tego tabu, otwarcie na wszelkie zachcianki, które może nam podsunąć nasze ciało – to jest przecież hasłem całego ruchu barbarzynek – powoduje wewnętrzny, głęboki konflikt i tego rodzaju gwałtowne, nieracjonalne zachowania. Sądzę, że ich dobitnym streszczeniem jest tytuł artykułu „Wysokich Obcasów”, który znalazłem na stronie internetowej „Gazety Wyborczej”. Tytuł jest uderzający, nie jest wykropkowany: „Wyp…..lać z kompromisem”. Nie ma tam żadnych kropek, tylko pełny tytuł. O to właśnie chodzi, żeby zniszczyć wszelki kompromis, żeby nie posługiwać się rozumem, dialogiem, tylko żeby wulgarnym słowem, agresywnym zachowaniem zniszczyć możliwość używania argumentów rozumowych, żeby odsunąć w ten sposób od siebie samą możliwość pokazania jakim złem jest zabijanie niewinnego istnienia ludzkiego. Drugie hasło, które pojawiło się w ruchu barbarzynek to: „Lepsze wulgaryzmy niż tortury”. Jak rozumiem chodzi o tortury, które musi znosić kobieta, która rodzi dziecko niepełnosprawne. I broń Boże nie zamierzam się w tej sprawie wypowiadać, bo tylko kobiety oraz ci, którzy potem zajmują się dziećmi niepełnosprawnymi, jak np. ks. Isakowicz-Zaleski, mają prawo się w tej sprawie wypowiadać, ja nie będę. Chcę tylko powiedzieć, że wydaje mi się, że jeśli mowa o torturach, to ich symbolem jest to straszliwe narzędzie zabijania nienarodzonego człowieka w łonie matki, które wygląda właśnie jak szczypce do tortur – tortur, które kończą się nieuchronną śmiercią bezbronnej, najsłabszej z możliwych ofiar. Ale barbarzynki mówią, że to one są ofiarą tortur. Wykrzykując tego rodzaju hasła, zaporowe wulgaryzmy, próbują zakrzyczeć zarówno głos sumienia, jak i możliwość racjonalnej dyskusji, byśmy zastanowili się, czy rzeczywiście chodzi o na pewno autentyczne cierpienie – dolegliwości psychiczne i fizyczne związane z ok. tysiącem przypadków, jakie zdarzają się w ciągu roku w Polsce na ok. trzysta kilkadziesiąt tysięcy ciąż, w których dochodzi do urodzenia dziecka niepełnosprawnego – czy tego rodzaju cierpienie jest cierpieniem, które usprawiedliwia zadanie cierpienia kończącego się śmiercią drugiemu istnieniu ludzkiemu. To jest przedmiot do debaty, do dyskusji, której strona barbarzynek odmawia. Strona barbarzynek chce zakrzyczeć prawa drugiego człowieka. Na tym polega istota tego ruchu – zakrzyczeć prawa drugiego człowiek – jedyne prawa to są moje prawa – prawa silnej kobiety, która może uderzyć kamieniem, która może stanąwszy na dachu samochodu wezwać do zatrzymania Polski i poddania jej dyktatowi swojej ideologii. Dodatkowo w sytuacji dramatycznego kryzysu zdrowotnego nie Polski, tylko Europy i świata. Te protesty w oczywisty sposób narażają na ryzyko utraty zdrowia dziesiątki tysięcy ludzi, którzy biorą w nich udział, jak również dziesiątki tysięcy ludzi, którzy mogą znaleźć się w pobliżu tych wielkich zgromadzeń, które oczywiście nie są zalecane. Tu znowu mamy do czynienia z potencjalnym starciem argumentów racjonalnych, które mówią o tym, żeby teraz nie protestować w ten sposób, z wolą zakrzyczenia, zniszczenia racjonalnej debaty. I tu wracam do tytułu artykułu ze strony internetowej „Gazety Wyborczej” – skończyć z kompromisem, wykluczyć wszelki kompromis z drugą stroną, z cierpieniem drugiego człowieka, z wrażliwością drugiego człowieka – liczy się tylko moja ideologia. Przecież to nie jest tak, że większość tych barbarzynek zetknie się z problemem rodzenia niepełnosprawnego dziecka – nie, chodzi o ideologię, o to, żebym mogła w imię mojego ciała zrobić cokolwiek przyjdzie mi do głowy. To jest ta ideologia.
Czy widzi pan profesor szansę na to, żeby te napięcia społeczne zostały rozładowane w najbliższym czasie, czy takie obrazki będą nam na razie towarzyszyć?
Oczywiście jako historyk mogę powiedzieć, że każda tego typu akcja ideologiczna ma swoją dynamikę – wzbiera, a potem się wyczerpuje, że zacytuję klasyka prezydenta Komorowskiego – tak jak z tą wodą, która spada z nieba, a w końcu spływa gdzieś do morza. Niewątpliwie te protesty stopniowo przycichną, ale to nie zmienia mojej opinii, co do tego, że jeżeli przycichną to tylko na chwilę, by wybuchnąć ze wzmożoną siłą, ponieważ one nie powstały dlatego, że TK wydał takie orzeczenie, ale dlatego, że istnieje potężny globalny ruch pod hasłami, które barbarzynki reprezentują w tej chwili akurat w Polsce w taki sposób. Ten ruch ma tak gigantyczne wsparcie instytucjonalne, medialne, że próba jego odwrócenia wydaje się w tej chwili ludzkimi siłami zupełnie niemożliwa. Przeglądam stale dwa największe portale informacyjne w Polsce – Onet i WP. Te dwa portale prześcigają się w radykalizmie zakłamywania prawdy o tym, co wynika z tych tzw. protestów. W roli ofiar przedstawiają wyłącznie agresywne uczestniczki czy uczestników tych demonstracji, a po drugiej stronie są oczywiście tylko jacyś obleśni katole, ludzie wsteczni. A tysiące rozmaitych celebrytów i celebrytek wypowiada się jaka to gigantyczna niesprawiedliwość dzieje się w Polsce z chwilą ogłoszenia tego wyroku TK. Absolutna jednostronność.
Tak sobie pomyślałem – gdyby PiS zrealizował polonizację tych mediów – czy coś by z tego wyniknęło? Oczywiście dobrze by było, bo sądzę, że np. w Niemczech ten stopień destrukcji życia publicznego, jaki lansują te dwa wielkie portale nie byłby możliwy i niewątpliwie spotkałby się z reakcją właściwych służb państwa niemieckiego. Niezależnie od tego, że w Niemczech sama ta ideologia ma podobne albo nawet liczniejsze rzesze zwolenniczek i zwolenników. Ale po prostu pewien element porządku politycznego zmobilizowałby do działania państwo i zablokował tego rodzaju apele o zwiększenie chaosu. Natomiast nawet w takiej sytuacji, jeśli byśmy sobie wyobrazili akcję powstrzymującą ten jeden, dwa, trzy portale czy dziesięć gazet od tego rodzaju skrajnej jednostronności, to przecież wystarczy spojrzeć na całą prasę kobiecą, być może z wyjątkami, które da się policzyć na palcach jednej ręki. To prasa – czytana przez miliony kobiet, setki tytułów – która promuje ideologię właśnie taką, jaką barbarzynki reprezentują w wersji skrajnej – liczy się tylko racja kobiet walczących z patriarchalną przemocą, z ograniczeniami w używaniu ich ciała wedle ich woli czy raczej wedle ich zachcianek. Tego rodzaju edukacja, która trwa w tych mediach nie od czasu III RP, ale chyba od czasu kiedy media dla kobiet powstały jest zjawiskiem globalnym. Czy można to zahamować? Ludzkimi siłami mam wrażenie, że nie. To, co możemy zrobić i co może sprawić, że ta fala się cofnie, to interwencja Opatrzności, o którą możemy i powinniśmy się modlić. Ta potężna broń, którą mamy, to modlitwa. Tej broni nie możemy używać przeciwko komukolwiek, ale możemy używać jej w obronie życia, w obronie porządku moralnego. Ta broń jest naszą siłą i do niej musimy się uciekać. Jakikolwiek element gwałtu, przymusu, który miałby się odciskać wobec gwałtu, który zadają barbarzynki, byłby pójściem w złą stronę. Uciekajmy się do modlitwy, oczywiście brońmy naszych kościołów przed profanacją – to jest jasne – ale możemy zachowywać w pamięci fakt, że ta walka trwa nie od kilku dni, ale od co najmniej 2 tys. lat, tak jak to zostało przedstawione w Apokalipsie św. Jana.
Rozmawiał Krzysztof Bałękowski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/523758-wywiad-prof-nowak-barbarzynki-chca-zniszczyc-kosciol