Na naszych oczach dzieją się rzeczy wzruszające do głębi. Tym bardziej, że w tle jest wielkie poświęcenie i równie wielka martyrologia. Rzeczy wielkie, dramatyczne i wzruszające dotyczą sędziów. Tego ostatniego przyczółka jasności, praworządności i sprawiedliwości w krainie ciemności i bezprawia.
Nową heroiną została właśnie sędzia Sądu Rejonowego Poznań Stare Miasto - Renata Żurowska. Nie zamierzam kwestionować jej sędziowskich kompetencji i osiągnięć, tylko wskazać na splątanie (prawie kwantowe), w jakim się znalazła.
Sędzia Renata Żurowska stała się heroiną, gdy wbrew wnioskowi prokuratury nie tylko nie zastosowała aresztu, ale też żadnego innego zabezpieczenia wobec Ryszarda Krauzego i innych osób w sprawie dotyczącej działania na szkodę spółki na kwotę 92 mln zł. Wobec Romana Giertycha nie było wniosku o areszt, a tylko prokuratura zastosowała środki zapobiegawcze: poręczenie majątkowe (5 mln zł), zakaz opuszczania kraju i zawieszenie w wykonywaniu zawodu (adwokaci zapowiedzieli odwołanie się do sądu).
Przyjaciele i sympatycy Romana Giertycha od razu stwierdzili, że „sędzia Renata Żurowska wniosek o areszt zmiażdżyła”.
Sędzia Żurowska postawiła się Kaczyńskiemu, Ziobrze i całej pisowskiej klice, odmawiając aresztowania Giertycha, Krauzego i innych. W tych warunkach to jest postawa heroiczna. Wyrazy szacunku dla kolejnej odważnej kobiety w życiu publicznym. Bądźmy z nią, gdy przyjdą się mścić
– stwierdził prof. Jan Hartman.
Teraz należy się spodziewać, że prorządowe media zlustrują sędzię Renatę Żurowską. Zaś reakcją władzy na jej orzeczenie mogą być ataki na niezależnych sędziów
– postraszył portal OKO.press.
Dziennikarz Tomasz Sekielski pochwalił sędzię Żurowską, że „ukończyła prawo na UAM, a potem obroniła tam doktorat o ściganiu korupcji w sporcie. Sędziowską nominację dostała w 2009 r. Jest autorką prac naukowych, wykłada na prywatnych uczelniach”. Zaraz też skonstatowano, że sędzia Żurowska nie należy do stowarzyszenia sędziów Iustitia, że ubiega się o awans do Sądu Okręgowego w konkursie przed nową KRS, że dwa lata temu została zaakceptowana na wykładowczynię w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury. I sprawdzała w tej szkole wiedzę przyszłych sędziów na temat stosowania tymczasowego aresztu. Wniosek: zaryzykowała karierę w imię sędziowskiej niezawisłości.
Wróćmy teraz do zasygnalizowanego na początku splątania (prawie kwantowego), w jakim znalazła się (zapewne wbrew własnej woli) sędzia Renata Żurowska. Otóż w świat wysyłane są z Polski sygnały (także przez samych sędziów), że są oni najbardziej prześladowaną grupą zawodową i społeczną. A z tego wynika, że niezawisłość sędziowska dawno się w naszym kraju poszła czochrać i już nie wróciła. Splątanie polega na tym, że nie ma ani jednego przykładu wpływania władzy wykonawczej, ministra sprawiedliwości czy kogokolwiek „urzędowego” na wyroki wydawane przez sędziów. Czyli nie ma żadnego przykładu pogwałcenia sędziowskiej niezawisłości. Innymi słowy, władza nie ma najmniejszego wpływu na wydawane w Polsce wyroki oraz na sędziów, którzy je wydają (tym bardziej że do spraw są przydzielani losowo).
Trudno powiedzieć, na czym polega heroizm sędziów, skoro orzekają jak chcą i nikt na nich nie naciska, żeby orzekali inaczej. Gdyby naciskano, wszystkie takie sprawy byłyby po tysiąckroć opisane, zgłoszone do wszelkich możliwych międzynarodowych organizacji i znane od Lizbony przez Władywostok po Nowy Jork. Sędziowie w Polsce orzekają jak chcą i nic tu się nie zmieniło od 1989 r. Orzekają jak chcą także w drastycznych sprawach. Pod koniec lutego 2018 r. w Poznaniu doszło do gwałtu. Mimo że w lipcu 2019 r. zapadł nieprawomocny wyrok skazujący dwóch mężczyzn na kary po 10 lat więzienia, sąd jednak uznał, że nie dokonali oni gwałtu. Tylko uprawiali seks z pokrzywdzoną, wykorzystując to, że będąc ciężko pobitą nie mogła się bronić. Sąd Apelacyjny w Poznaniu zgodził się z interpretacją sądu pierwszej instancji i uznał, że mężczyźni nie dopuścili się gwałtu, a jedynie wykorzystania bezradności ofiary. I obniżył kary do pięciu lat więzienia.
W grudniu 2016 r. we Wrocławiu daleki krewny zgwałcił 14-letnią dziewczynkę. Początkowo mężczyzna został oskarżony o współżycie z nieletnią, ale po interwencji Sądu Okręgowego zmieniono kwalifikację czynu na gwałt. I w pierwszej instancji Sąd Okręgowy zachowanie mężczyzny ocenił jako gwałt. Sąd Apelacyjny zmienił kwalifikację czynu z gwałtu na współżycie z nieletnią i zdecydował o nadzwyczajnym złagodzeniu kary. Jak mówiła pełnomocniczka pokrzywdzonej mecenas Justyna Beni, „sąd ocenił, że nie było gwałtu, bo moja klientka nie krzyczała a to znaczy, że sprawca nie używał przemocy”.
Wróćmy teraz do sędziowskiego heroizmu, a właściwie martyrologii. Owszem, sędziowskie stowarzyszenia (także zagraniczne i nie tylko sędziowskie, ale generalnie prawnicze), politycy opozycji, media czy poszczególni prawnicy oraz całe wydziały prawa uważają, że za niezawisłość sędziowie płacą cenę w postaci postępowań dyscyplinarnych czy przeniesień. Tymczasem straszne szykany, jakie ich spotykają, to rozmowy z sędziami z izby dyscyplinarnej. Doniesienia do prokuratur na niektórych nie mają nic wspólnego z niezawisłością, lecz dotyczą przestępstw (domniemanych) ściganych z kodeksu karnego.
W kraju i za granicą sędziowie mający postępowania dyscyplinarne lub wzywani na rozmowy z rzecznikiem dyscyplinarnym są przedstawiani tak, jakby siedzieli w karcerze najstraszniejszego więzienia. Tymczasem przebywają na wolności i nadal orzekają. Mało tego, są bohaterami sławionymi w mediach i stawianymi za wzór niczym wolnościowi powstańcy. Owi herosi to m.in. Igor Tuleya, Waldemar Żurek, Bartłomiej Przymusiński, Beata Morawiec, Olimpia Barańska-Małuszek, Monika Frąckowiak, Arkadiusz Krupa, Ewa Maciejewska, Włodzimierz Brazewicz, Jarosław Gwizdak, Sławomir Jęksa, Kamil Jarocki czy Dariusz Mazur.
O co chodzi w sławieniu pod niebiosa heroizmu sędziów, w tym sędzi Renaty Żurowskiej, skoro nie robią oni nic innego niż wcześniej? Skoro należą do stowarzyszeń otwarcie krytykujących ministra sprawiedliwości, reformy sądownictwa, zarządzanie sądami i wszystko, co obecna władza w sądownictwie robi. Skoro nikt nie ma wpływu na wydawane wyroki, a niektóre wyglądają tak, jakby były wydawane na złość władzy, a nawet tylko jej sympatyków. Gdzie ci pisowscy sędziowie? Na razie bez trudu można wskazać mnóstwo sędziów „platformerskich”, ale wciąż nie widać tych „pisowskich”. Stąd wrażenie splatania (prawie kwantowego) i robienia ludziom wody z mózgu, że sędziowie są jacyś inni, gdy tymczasem oni są wciąż tacy sami. I to jest podstawowy problem polskiego wymiaru sprawiedliwości.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/522700-jak-sedzia-renata-zurowska-stala-sie-nowa-heroina
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.