Można się z prof. Przemysławem Czarnkiem zgadzać lub nie, można podzielać jego światopogląd, albo być na przeciwnym biegunie, ale nie da mu się zarzucić braku wyrazistości. Od razu wiadomo, z kim mamy do czynienia. I to jest ogromny plus. Szkoły i uczelnie wyższe potrzebują w końcu jasnych reguł. Niedookreślenie zasad i fałszywie pojmowana „wolność” spowodowały, że jest co sprzątać w edukacji.
Po pierwsze - szkolne programy nauczania. Jak to możliwe, że przez tyle lat „dobra zmiana” nie potrafiła się uporać z programem nauczania choćby historii, czy języka polskiego na tyle, żeby nie było juz biadolenia, że czegoś jest za mało, albo lektury z kanonu wypadają, bądź do niego wpadają. Jest w tym jakaś niekonsekwencja, która wymaga silnej ręki.
Po drugie - zideologizowane uczelnie wyższe wciąż są problemem. Dlaczego? Bo mogą. Bo ktoś się za to nie wziął, bo polityka wobec nich nie była jednoznaczna. Bo powołując się na fałszywie pojmowaną „wolność badań naukowych” dochodziło do absurdów.
Opisywaliśmy to kiedyś wraz z Markiem Pyzą na łamach tygodnika „Sieci”. Przez lata organizowano spotkania pod szyldem „obrony demokracji”, które w istocie sprowadzały się do antyrządowych seansów. Pal licho gdyby rzecz działa się powiedzmy na wydziale politologii, bo tam należy rozmawiać o polityce i sprawach bieżących, ale „ostoją demokracji” był Instytut Biochemii i Biofizyki Polskiej Akademii Nauk w Warszawie. Dlaczego? Bo wykładowcy, włącznie z władzami instytutu to zagorzali zwolennicy i aktywni działacze „Obywatele RP”.
Usłyszeliśmy wtedy, że PAN podlega premierowi, a nie resortowi szkolnictwa wyższego. Sprawy więc w zasadzie nie ma. To pokazuje, że ujednolicenie nadzoru nad uczelniami i szkołami było koniecznością.
CZYTAJ TAKŻE: Gdy nauka sięga DNA. Pyza i Wikło w nowym „Sieci”: Instytut Biochemii i Biofizyki PAN stał się oazą „obrońców demokracji”
Naprawdę liczę na to, że nowy minister przyjrzy się dokładnie systemowi szkolenia, od najmłodszych klas do studiów magisterskich i podobne „kwiatki” będzie wyrywał z korzeniami. Wiem, że natychmiast spotka się to z oporem, że będzie słyszał, iż tłumi wolność naukową, że powoduje brak równowagi. Otóż nie! Tak można by mówić, gdyby ta równowaga rzeczywiście była zachowana. A nie jest! Dopiero trzeba ten układ wyzerować, wywalczyć równowagę i wtedy pilnować, by jej nie zakłócano. Dzisiaj dbanie o to, by niczego nie zmieniac byłoby tylko konserwowaniem patologicznych układów.
Przed prof. Przemysławem Czarnkiem niesłychanie trudne zadanie. Z hejtem sobie poradzi, bo w tym akurat ostatnio go zahartowano. Czy poradzi sobie z uczelnianym lobby? Będziemy to oceniać na bieżąco.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/522611-czarnek-wie-o-co-mu-chodzi-w-tym-upatruje-szanse-dla-niego