Mija już kilka dni, a ja wciąż nie wiem, co konkretnie dolega Romanowi Giertychowi. Z jakiego powodu traci świadomość? Czy to schorzenie neurologiczne, czy kłopoty z sercem? Czy miał wylew? A może to niezdiagnozowana jeszcze specyficzna narkolepsja, skoro zdrowy człowiek natychmiast zapada w sen, gdy tylko prokurator otworzy usta?
Dziś chyba znów jest słabszy niż wczoraj, bo nie tweetuje. Małżonka zaś ogranicza się do wojenki z TVP. Leniwa ta niedziela u Giertychów. Ciekawiej było w sobotę.
Przez kilkanaście minut wczorajszej rozmowy z Barbarą Giertych i mec. Jakubem Wendem red. Kolenda-Zaleska zapytała o wiele wzruszających wątków, ale nie znalazła nawet kilku sekund, by zagaić o istotę sprawy, czyli śmierdzącą transakcję zakupu nieruchomości, która jest przedmiotem prokuratorskiego śledztwa.
Nie pytają i inni dziennikarze w zatrzymaniu Giertycha i Krauzego widzący polityczną wojnę. Nie pytają też o źródło pochodzenia majątku Giertychów. Nie dopytywali prokuratury, jak odniesie się do stanowiska sądu oddalającego wnioski aresztowe i natychmiast podawali niczym prawdę objawioną linię obrony Krauzego o przychodzie pomylonym ze stratą. To kompromitacja tych dziennikarzy, nawet jeśli mają niską ocenę organów ścigania, a wcześniejsze sukcesy biznesowe jednego z podejrzanych robią na nich kolosalne wrażenie.
Czy Giertych i Krauze są winni? Nie wiem. Liczę, że odpowie na to pytanie sąd. Ale nie mam wątpliwości, że od kilku dni jesteśmy karmieni banialukami. „Dziennikarze” (przypadkowo ci, którzy bywają u Giertychów na imprezkach) biją na alarm, że reżim dokonuje zamachu na swych największych wrogów. Daje się ambonę obrońcy Giertycha, który odpina wrotki i opowiada, że jego klient jest torturowany (tak, tak!). Żona mecenasa zapytana w programie na żywo, co powiedział jej mąż o zdarzeniu w łazience, nie odpowiada na pytanie, lecz natychmiast cytuje zastępczynię RPO, jakby sama z mężem o tym nie rozmawiała – kluczowym zdarzeniu z minionego czwartku, które zawiodło go na szpitalną salę! A prowadzącej rozmowy w ogóle to nie dziwi…
W takich warunkach medialnych ciężko jest prokuraturze ścigać tzw. święte krowy – najbardziej wpływowych, najbogatszych. Tak było przez długie lata III RP. I właśnie dlatego nie doczekaliśmy się poważnego wyroku w którejkolwiek z wielkich afer. A fortuny i kariery kwitły.
Na całym globie półświatek przestępczy buduje swoją siłę obstawiając „swoimi ludźmi” wszystkie strategiczne dla siebie obszary – palestrę, policję, prokuraturę, sądownictwo, politykę. Jak to działało w naszych warunkach, mogliśmy obejrzeć z bliska w czasie prac komisji śledczej badającej aferę Amber Gold. Zobaczyliśmy efekty lat pracy lokalnego układu, który kryty był dosłownie wszędzie. Tak skutecznie, że bezpośrednio odpowiedzialni za okradzenie kilkunastu tysięcy Polaków pozostali nawet niedraśnięci.
Ale ważna jest też rola „swoich dziennikarzy”. Bo dzięki nim w razie luki w którejś z powyższych sfer da się przynajmniej ratować sprawę budowaniem „narracji”, kształtowaniem nastrojów opinii publicznej. Być może tę operacje obserwujemy z bliska dziś. A to dopiero jej początek.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/522581-giertych-cierpi-na-narkolepsje-byl-torturowany