Rzecz dzieje się w jednym z północnych województw. Relacje o sprawie poznajemy z pierwszej ręki. Ze względów prawnych (np. poufność umów, zarobków, skierowania) nie możemy podawać personaliów. Opowiemy ją w pięciu zdarzeniach.
ZDARZENIE PIERWSZE - POSZUKIWANIA
Wojewoda potrzebuje lekarzy do pracy w oddziałach dedykowanych chorym na COVID. Najpierw próbuje negocjować ze środowiskiem lekarskim, liczy na współpracę. Ale kiepsko to wychodzi, mała chęć współpracy. Zmuszony jest więc wskazywać sam - zgodnie z prawem. Wybiera lekarzy w ten sposób, by ich rodzime szpitale i przychodnie nie zostały zdezorganizowane.
ZDARZENIE DRUGIE - SKIEROWANIE
Wezwanie - skierowanie trafia do młodego lekarza, urodzonego w latach 80. Reaguje nawet pozytywnie, mówi, że to okazja, by się sprawdzić. Pojawia się jednak kwestia pieniędzy. Zgodnie z prawem lekarz skierowany do pracy w szpitalu covidowym ma prawo do 150 procent dotychczasowego wynagrodzenia. Rozpoczynają się negocjacje.
ZDARZENIE TRZECIE - ZAROBKI
Lekarz przedstawia zaświadczenie, że w macierzystym szpitalu (mówimy o placówce publicznej) zarabia 22 tys. zł. brutto. To jego podstawowa, ale nie jedyna praca. Otrzymuje więc ofertę pensji w wysokości 33 tysięcy złotych brutto. Umowa o pracę zostaje podpisana.
ZDARZENIE CZWARTE - CZAS PRACY
Lekarz zgłasza się do nowego szpitala. Przechodzi szkolenie. Pojawia się jednak kwestia godzin pracy. Młody medyk deklaruje, że za te pieniądze może pracować tylko i wyłącznie od godziny 7 do 14. Ewentualne nadgodziny, dyżury, muszą być płatne dodatkowo. Nieoficjalnie pada stwierdzenie, że za oczekiwane zaangażowanie musiałby dostawać 100 tysięcy złotych miesięcznie. To oczywiście niemożliwe.
ZDARZENIE PIĄTE - ZAŚWIADCZENIE
Pierwszego dnia obowiązywania umowy, w momencie, gdy powinien rozpocząć pracę, lekarz nadsyła zwolnienie lekarskie wystawione przez psychiatrę, stwierdzające, że jest niezdolny do wykonywania obowiązków. Pracodawca musi więc mu płacić - 80 procent z ustalonych zarobków (33 tysiące brutto).
I JESZCZE DWA CYTATY
Wojewoda uznaje, że zaświadczenie budzi wątpliwości, bo powstaje podejrzenie popełnienie przestępstwa. Prosi prokuraturę o zbadanie sprawy.
Ale co to zmieni?
Jak do tego doszliśmy? Co się z niektórymi lekarzami porobiło?
— pyta wstrząśnięta jedna z osób znających tę historię?
Zamiast puenty proponujemy dwa cytaty:
Oczywiście występują problemy, tym problemem jest chociażby zaangażowanie personelu medycznego, lekarzy. Niestety występuje taki problem jak brak woli części środowiska lekarskiego - chcę to podkreślić wyraźnie, części. Oczywiście bardzo wielu lekarzy, pielęgniarek, personelu medycznego z wielkim poświęceniem wykonuje swoje obowiązki, ale część tych obowiązków wykonywać nie chce
— mówił wicepremier Jacek Sasin.
„To są czasy PRL-u, nie możemy tak postępować. Stalin walczył z lekarzami, ale demokratyczny rząd nie powinien
— skrytykował tę wypowiedź Marszałek Senatu Tomasz Grodzki.
Bez wątpienia bardzo wielu lekarek i lekarzy, pielęgniarek i pielęgniarzy, ratowniczek i ratowników medycznych daje z siebie wszystko, ryzykuje, walczy o życie pacjentów. Im dziękujemy, ich podziwiamy! Ale jakiś problem chyba jednak jest.
gim
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/522031-jak-wojewoda-skierowal-lekarza-do-pracy-w-szpitalu-covidowym