„Jeżeli groźby i szantaże będą utrzymane, to my będziemy twardo bronić żywotnego interesu Polski. Weto. Non possumus. I tak będziemy działać wobec każdego, kto będzie stosował wobec nas jakieś wymuszenia” – te słowa wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego z wywiadu udzielonego „Gazecie Polskiej Codziennie”, mocne i jednoznaczne, wzbudziły lekką histerię nie tylko wśród polskiej opozycji, ale także jej kolegów z Europejskiej Partii Ludowej. W końcu to nie zapowiedź „tylko” lidera największej partii rządzącej koalicji, ale także już wicepremiera polskiego rządu.
Szef frakcji EPL w Parlamencie, Manfred Weber nie omieszkał się do nich natychmiast odnieść na Twitterze :
Nikt nie szantażuje nikogo, panie Kaczyński. Obywatele w całej Europie są zaniepokojeni rządami prawa i nie chcą, aby ich podatki wspierały rządy, które podważają niezależność sądownictwa lub wolność mediów. Czego się boisz?
Można by było, biorąc przykład z kindersztuby Manfreda Webera zwrócić się do niego - panie Weber, my się niczego nie boimy i zacytować słowa wiceministra spraw zagranicznych Pawła Jabłońskiego:
Weto jest narzędziem, które przysługuje każdemu państwu. To rzecz całkowicie naturalna. Mamy możliwość wyrażenia sprzeciwu wobec działań niezgodnych z umową, którą zawieraliśmy wchodząc do UE. Umawialiśmy się wtedy, że będziemy opierać się o traktaty. Umawialiśmy się, że Unia Europejska będzie działała w ramach kompetencji, które traktaty jej przyznają. W pozostałym zakresie kompetencje są zastrzeżone dla państw narodowych.
Do boju ruszył także szef polskiej delegacji KO do PE, należącej do frakcji pana Webera, który zarzucił Jarosławowi Kaczyńskiemu, że „dla własnego widzimisię jest w stanie poświęcić bezpieczeństwo i rozwój Polski. Wstrętne, szkodliwe i antypolskie”.
„Wstrętne, szkodliwe i antypolskie” pisze eurodeputowany, który wraz z kolegami z PO od lat maluje na międzynarodowej arenie wstrętny, szkodliwy i antypolski obraz naszego kraju, usiłując doprowadzić do „karania” Polski pozbawieniem części funduszy z budżetu UE, co ma pomóc opozycji w powrocie do władzy.
Tusk o Kaczyńskim
Szef Europejskiej Partii Ludowej, Donald Tusk, były polski premier, pisze oburzony, że Kaczyński chce zablokować „unijną pomoc dla Polski”.
Jak to się spójnie układa – według Manfreda Webera podatki obywateli całej Europy „wspierają polski rząd”, a Tusk pisze o pomocy UE dla naszego kraju. Tylko że ani Polska, ani Węgry nie są ubogimi krewnymi na garnuszku Unii Europejskiej. Węgierski minister spraw zagranicznych, Péter Szijjártó, przypomina „starym” krajom Unii:
Wszyscy znamy debatę w Unii: czy my zasługujemy na środki unijne, czy zachowujemy się odpowiednio, aby zasłużyć na te środki. Ale to nie są humanitarne dary, to są środki oparte na europejskich traktatach i umowach. Myśmy otworzyli nasze rynki po przystąpieniu do Unii Europejskiej, na naszych rynkach zachodnioeuropejskie firmy osiągają ogromne dochody.
Rumuńska deputowana, Clotilde Armand, członek Komisji Budżetowej Parlamentu Europejskiego, w dosadny i oparty na faktach sposób uświadamia „bogate kraje”, jak bardzo się mylą co do budżetu UE w artykule opublikowanym na portalu politico.eu („What rich countries wrong about the EU budget”):
Większość pieniędzy w Europie przepływa ze wschodu na zachód, a nie na odwrót. W latach 2010-2016 Węgry, Polska, Czechy czy Słowacja otrzymały równowartość od 2 do 4 procent swojego PKB z funduszy unijnych. Ale przepływ kapitału opuszczający te kraje w tym samym okresie wynosił od 4% do blisko 8% PKB.
I opisuje rzeczywistość, która ją otacza, gdy jest w domu w Rumunii ( chciałoby się rzec – skąd my to znamy?):
(…) lokalne supermarkety należą do francuskich sieci, takich jak Carrefour czy Auchan. Mój operator telefoniczny jest Francuzem. Wodę wypływającą z mojego kranu dostarcza francuska firma. Płacę również rachunek za gaz francuskiemu koncernowi międzynarodowemu - za pośrednictwem francuskiego banku.
Rumuńska eurodeputowana stwierdza, że już najwyższy czas, by zachodni politycy powiedzieli swoim wyborcom, jak bardzo ich kraje skorzystały na rozszerzeniu Unii na wschód i jeszcze raz przypomina, że polityka spójności wspólnoty europejskiej nie jest dobroczynnością.
Kiedy dochodzi do złamania reguł, nie można potulnie godzić się na „wymuszenia”. Na co innego umówiło się w lipcu 27 krajów członkowskich, a co innego teraz, pod naciskiem lewicowej opcji w Parlamencie Europejskim forsuje niemiecka prezydencja.
W 2017 roku ówczesny przewodniczący Komisji Europejskiej, Jean-Claude Juncker odrzucał niemiecki plan wiązania funduszy UE z „demokracją i rządami prawa” (pojmowanymi oczywiście w sposób absolutnie pozatraktatowy) mówiąc, że byłaby to „trucizna dla kontynentu”. Polska nie może się zgodzić na kolejną próbę forsowania tej koncepcji, bo ta trucizna zabiłaby jej suwerenność, tradycję i hamowała gospodarczy rozwój.
Dzisiaj wspólną wolę przeciwstawienia się temu potwierdzili marszałek Sejmu. Elżbieta Witek i przewodniczący Zgromadzenia Narodowego , Laszlo Koever, którzy spotkali się we Wrocławiu i przedstawili stanowisko obu państw, podkreślając w nim, że Polska i Węgry nie zgadzają się, aby kwestie finansowania nie tylko wieloletnich ram finansowych, ale także tak zwanego budżetu covidowego były uzależnione od kwestii praworządności.
Naszym zdaniem jest to całkowicie sprzeczne z traktatami o Unii Europejskiej
— podkreśliła marszałek Witek.
Antypolskie stanowisko
Wstrętne, szkodliwe i antypolskie nie jest twarde stanowisko w obronie naszych interesów, ale gra w jednej drużynie z tymi, którzy pod płaszczykiem obrony praworządności chcą po prostu wyrwać jak najwięcej dla siebie z unijnego budżetu, przy okazji forsując lewicową ideologię i światopogląd nie do zaakceptowania dla większość Polaków. I dobrze, że w końcu mamy jasne i twarde stanowisko w tej sprawie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/522001-polska-nie-jest-uboga-krewna-na-garnuszku-unii-europejskiej