Sędzia Beata Morawiec nie usłyszała jeszcze zarzutów prokuratorskich w związku z serią przestępstw, o które jest podejrzewana. Uchwała Izby Dyscyplinarnej, autorstwa sędziego Adama Tomczyńskiego jest nieprawomocna. Dziś już jednak wiemy, że w Polsce doszło do przełomu. Czy to koniec bezkarności sędziowskiej „kasty”? Na pewno początek rzeczywistej reformy sądownictwa.
CZYTAJ TAKŻE:Bruksela po stronie „kasty”! KE zaniepokojona działaniami Izby Dyscyplinarnej SN wobec sędzi podejrzewanej o korupcję
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Tomczyński o immunitecie Morawiec: Do każdego zarzutu są co najmniej trzy źródła dowodowe: wysłuchania, zeznania, dokumenty
Histeria „kasty” sędziowskiej nie może dziwić.W trwającej już pięć lat rebelii sędziowskiej chodzi właśnie o to, by skrajnie upolitycznione środowisko sędziowskie wciąż mogło korzystać ze swojego najważniejszego przywileju: bezkarności. W gruncie rzeczy inne kwestie nie interesują zbuntowanych sędziów. Dla nich najważniejsze są gigantyczne pensje i poczucie wyższości, które niemal zawsze wynikało z braku jakiejkolwiek kontroli.
Sędzia męczennica?
Oto mamy więc sędzię Beatę Morawiec, która toczy sądowe boje z ministrem Zbigniewem Ziobrą i kreowana jest (oraz sama się kreuje) na ikonę walki o praworządność i męczennicę w krucjacie o „niezawisłość” sędziowską. Tymczasem, jak przekonuje Prokuratura Krajowa, była ona jednym z trybików największej w historii polskiego sądownictwa aferze w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie. Były dyrektor tego sądu oraz jego prezes stali na czele zorganizowanej grupy przestępczej, która wyłudziła ze skarbu państwa miliony złotych. Sam prezes miał zarobić na fikcyjnych opiniach dla sądu kilkaset tysięcy złotych. Śledczy są przekonani, że i sędzia Beata Morawiec miała zarobić 5 tys. złotych na jednej z takich umów. Dochodzi do tego sprawa przyjęcia przez nią telefonu komórkowego od jednej ze stron i kontakty ze stroną przed rozprawą. Wszystkie te czyny całkowicie dyskwalifikują ją jako sędzię. Zarzuty są poważne, a o ich grozie niech świadczy fragment dzisiejszego komunikatu Sądu Najwyższego ws. uchylenia sędzi Morawiec immunitetu sędziowskiego.
W przedmiotowej sprawie, w ocenie Sądu Najwyższego, obszerny materiał dowodowy jednoznacznie wskazuje na popełnienie przez sędzię Beatę M. czynów wskazanych we wniosku, zaś obrona nie przestawiła przekonujących argumentów podważających te ustalenia. Wszelkie wątpliwości będą mogły zostać wyjaśnione w toku dalszego postępowania, natomiast na tym etapie sąd ustalał tylko, czy istnieje uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa, a przedstawione zarzuty nie stanowią retorsji wobec sędziego
– czytamy w komunikacie SN.
Komisjo, pomóż!
Sprawa uchylenia immunitetu, to ważny etap w reformie wymiaru sprawiedliwości. „Kasta’ już wie, że ta bitwa ostatecznie będzie miała dla niej fatalne skutki. Dlatego tak zajadle apeluje do Komisji Europejskiej o pomoc. To ostatni front, który pozostaje w posiadaniu zrewoltowanego środowiska sędziowskiego. Rozpoczyna się więc żebranina o wsparcie z zagranicy. Dlaczego tam sędziowie szukają pomocy? Odpowiedź jest prosta: w Polsce ich wymachiwanie szabelkami niewielu już interesuje. Zapał zastąpiła więc agresja i irytacja.
Wykorzystywanie Izby Dyscyplinarnej i prokuratury do realizowania przez ministra sprawiedliwości planu odwetu na osobach, które nie zechciały mu się podporządkować, powinno spotkać się z reakcją Komisji Europejskiej. Dotychczasowe środki albo są nieskuteczne, albo powinny być stanowczo egzekwowane. Skutki działań naruszających europejskie reguły, dotkną polski rząd, a pośrednio wszystkich obywateli. Działania instytucji europejskich to obecnie jedyna możliwość powstrzymania coraz większych politycznych apetytów na uczynienie z polskich sądów atrapy prawdziwych sądów, gwarantowanych traktatami europejskimi
– czytamy w histerycznej odezwie skrajnie upolitycznionego stowarzyszenia „Iustitia”.
Sędziowie wiedzą, że największe napięcia w nadchodzących miesiącach (latach) będą zauważane na linii Polska - Komisja Europejska (Niemcy). W tej rozgrywce sędziowie chcą uczestniczyć nie jako rzekome ofiary „reżimu”, ale jako pełnoprawni, polityczni gracze. Dlatego inwestują wszystko właśnie w to przedsięwzięcie. Sędziowie ”na telefon” i „za telefon” rozumieją, że rebelia zaczyna wygasać. Muszą otworzyć więc nowy front.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/521836-sedziowie-na-telefon-i-za-telefon-otwieraja-nowy-front