Było już śmiesznie, nawet irytująco, zaczyna być niebezpiecznie. Pół roku temu Parlament Europejski debatował o „sprawiedliwych cenach mięsa”. Dziś widać, że postulaty wegańskich aktywistów idą coraz dalej. Pseudoekologiczne organizacje wykształciły przez lata ludzi, którzy zasiadają w gremiach politycznych i narzucają własną ideologię całym społeczeństwom. „Gatunkowizm to przeszłość” – mówi Sylwia Spurek i podobnie jak jej Zieloni koledzy przekonuje, że prawa zwierząt są jak prawa człowieka.
Nie mam nic przeciwko weganizmowi. Niech idzie na zdrowie tym, którzy taki styl życia preferują. Jeśli jednak zaczyna przeradzać się w ideologię, wdzierającą się siłą w polityczne regulacje i zaczyna zaburzać działania gospodarcze, należy zadać pytanie o interesy, które za tym stoją. Od jakiegoś czasu celebryci, aktywiści i politycy podrzucają temat eliminacji spożycia mięsa. Pojawiają się coraz śmielsze propozycje wprowadzenia podatku mięsnego i takiego wywindowania cen, by większości ludzi nie było na nie stać. Rok temu z takim postulatem wystąpiła Olga Tokarczuk.
Granica między człowiekiem i zwierzęciem jest postawiona w sztuczny sposób. Żyjemy w czasach, które te granice przesuwają. Cudownie jest wiedzieć, że Nowa Zelandia ustanowiła dekretem, że zwierzęta czują i mają swoje prawa. Wydaje mi się, że wszyscy będziemy szli w kierunku Nowej Zelandii i za 50 lat będziemy wstydzili się, że jedliśmy mięso. Jestem pewna, że tak się stanie. Myślę, że mięso będzie obłożone ogromną akcyzą i tylko najbogatsi ludzie będą sobie mogli na to pozwolić
— stwierdziła noblistka na spotkaniu z czytelnikami
Mięsożerców atakowała też inna feministka – Magdalena Środa. Przekonywała, że wcale nie musimy spożywać mięsa, a ich hodowanie to „popełnianie zbiorowego samobójstwa”.
Nie jemy mięsa, jemy śmierć, cierpienie i strach ukryte w tkankach martwych zwierząt przerabianych na schabowe i befsztyki. Dziś wszyscy już wiemy, że ten typ hodowli stanowi najważniejszą przyczynę zmian klimatycznych i katastrofalnego zanieczyszczenia naszego środowisko
— napisała Środa w „Gazecie Wyborczej”
Te same pomysły promuje konsekwentnie w Brukseli Sylwia Spurek. Przekonuje, że „musimy sprawić, by produkcja wyrobów odzwierzęcych była trudniejsza i droższa”.
Postulaty, które na początku wyglądały jak pobożne życzenia oszalałych wegan, wkraczają w kolejne etapy wdrożeń. Na początku tego roku w Parlamencie Europejskim debatowano o tym całkiem serio, rozważając wprowadzenie „sprawiedliwych cen mięsa”. Dziś Spurek idzie jeszcze dalej. Mówi o zakończeniu „gatunkowizmu”, zrównuje niemal prawa zwierząt z prawami człowieka, żąda całkowitego zakazu hodowli klatkowej i przemysłowej.
Dyskusja o tym, czy trzymać zwierzęta w klatkach i w jakich warunkach jest zbędna. Musimy dążyć do takiej przyszłości, w której prawa zwierząt są bezdyskusyjne, a gatunkowizm to przeszłość. #EndTheCageAge
UE musi zrewidować przepisy dot. dobrostanu zwierząt i sprostać oczekiwaniom obywatelek/li Europy. Musimy wykluczyć hodowlę klatkową i przemysłową, ze względu na środowisko, prawa człowieka i prawa zwierząt. Najpierw utrudnić, a potem zakazać - to mój cel. #EndTheCageAge
Prawie 1,4 miliona ludzi w UE wierzy w przyszłość bez klatek. Jestem jednym z nich i walczę o prawa zwierząt, o zwierzęta jako czujące istoty, a nie produkty. Dziękuję @CIWF_EU za europejską inicjatywę obywatelską #EndTheCageAge.
CZYTAJ TAKŻE:
Temat programowego ograniczenia spożycia mięsa pojawia się coraz częściej. Europejskie media od miesięcy szeroko opisują raport organizacji ekologicznych, według którego „podatek mięsny” zgromadziłby środki na pokrycie szkód wyrządzonych środowisku naturalnemu. Byłoby dobrze, gdyby opodatkowano jedynie masową produkcję żywności niskiej jakości, a dowartościowano jednocześnie gospodarstwa rolnicze, produkujące zdrową żywność. Problem polega jednak na tym, że postulaty ekoideologów zmierzają ku całkowitej niemal redukcji produkcji mięsa, bo – jak twierdzą – zwierzęta produkują nadmierną ilość gazów cieplarnianych. To samo powtarza dziś Sylwia Spurek, apelując do Komisji Europejskiej o podjęcie działań na rzecz ograniczenia emisji azotu.
Sektor hodowlany odpowiada za emisję gazów cieplarnianych równą 17% całkowitych emisji gazów cieplarnianych w UE. Znaczna z nich część to azot, który generuje milionowe szkody. Pytam KE, w jaki sposób zamierza się zająć problemem emisji azotu z hodowli zwierząt w przyszłej WPR.
Jak się okazuje, szalone na pozór pomysły ekoaktywistów, znajdują spore poparcie wśród polityków. Pojawiają się kolejne pomysły, które prędzej czy później uderzą nie tylko w hodowców, ale i w gospodarkę poszczególnych krajów. A apetyty uzurpatorskie ideologów będą rosły. Za chwilę – jak co roku przed Bożym Narodzeniem - pojawią się propozycje zakazu sprzedaży żywych karpi, a kampanie społeczne będą nas przekonywać emocjonalnym szantażem do kupowania mrożonej ryby w płatach, sprowadzanej z Czech czy Chin. Czy ktoś zatroszczy się wtedy o polskich hodowców? Prawdziwe cele ekoideologów są coraz bardziej widoczne. Oby dobre odruchy serca nie zostały kolejny raz wykorzystane przez szkodliwe, zideologizowane inicjatywy polityczne, za którymi stoją konkretne interesy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/521823-zmusza-nas-do-weganizmu-spurek-walczy-w-pe-o-zakaz-hodowli